Na problem zwraca uwagę "Rzeczpospolita". Dla wielu pracodawców oznacza to kłopoty ze skompletowaniem załogi.
Bo przez 14 dni obcokrajowcy muszą się za coś utrzymać, a do tego pracodawca musi im zapewnić miejsce, w którym będą mogli odbywać kwarantannę.
Lepiej wygląda to w przypadku pracowników sezonowych, ale tutaj kwarantannę można skrócić do zaledwie 7 dni. I to pod warunkiem, że zostaną im wykonane testy, za które oczywiście musi zapłacić firma. Nikt jej tych pieniędzy nie zwróci.
Rzecznik małych i średnich przedsiębiorców apeluje do rządu, by wobec Ukraińców i innych cudzoziemców stosować takie same przepisy, jak w przypadku obywateli krajów Unii Europejskiej.
- Z sygnałów, które docierają do rzecznika MŚP od przedsiębiorców wynika bowiem, że aktualna sytuacja paraliżuje prace ich zakładów, co w kontekście problemów gospodarczych związanych z obowiązującym stanem epidemii jest zjawiskiem bardzo niepożądanym - twierdzi dr Marek Woch, radca rzecznika małych i średnich przedsiębiorców.
Niekonsekwencji jest więcej. - Pracownicy ze wschodu przekraczający polską granicę samochodem czy pociągiem muszą przejść przez kwarantannę. Gdyby jednak przylecieli do Polski np. z Ukrainy, wtedy takiego obowiązku nie ma. Z oczywistych przyczyn większość pracowników ze wschodu przekracza granicę lądową, bo niewielu stać na podróż samolotem - mówi "Rz" Michał Wysłocki, dyrektor działu prawa imigracyjnego kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.