Piotr robi specjalizację z psychiatrii. Jak tylko zakończy rezydenturę w jednym ze szpitali w woj. dolnośląskim, pakuje walizki i wyjeżdża. Dokąd? – Wielka Brytania lub Francja – pada krótka odpowiedź.
Dlaczego akurat tam? - dopytuję. – Bo znam języki – odpowiada młody lekarz.
Kiedy próbuję zapytać go po francusku, gdzie tak dobrze nauczył się tego języka, denerwuje się wyraźnie i nie chce odpowiadać. – Trudno się z panią rozmawia! – rzuca obrażony do słuchawki.
Pytam więc dalej już po polsku, co skłoniło go do wyjazdu. W Polsce psychiatrom przecież pracy nie brakuje. Szczególnie teraz, w czasie pandemii.
Wyjeżdżam, bo mam dość bałaganu
– To właśnie nadmiar obowiązków powoduje, że mam już tego dość. Chcę normalnie żyć - skarży się nasz rozmówca i dodaje, że chciałby mieć na oddziale pod opieką maksymalnie 5 pacjentów, a ma 30.
- Chciałbym mieć też do pomocy kilku psychologów, a nie tylko jednego. Nie chcę dłużej szarpać się też o pieniądze, bo szpitalowi nie wystarcza. Nie chcę być też "sekretarką medyczną" i tonąć w stosach papierów. Chcę mieć za to swobodny dostęp do badań, by skutecznie pomagać chorym – wylicza jednym tchem.
Według lekarza polska służba zdrowia tkwi w odległych czasach w stosunku do reszty zachodniego świata. Panuje niewyobrażalny bałagan i chaos organizacyjny.
Na usprawiedliwienie Piotr dodaje, że z jego rocznika studiów medycznych z Polski wyjechało już 10 proc. jego kolegów. Większość do Niemiec, ale są też i tacy, którzy wybrali Szwajcarię i Wielką Brytanię.
- Nie chodzi mi wcale o wyższe zarobki. Nie są dla mnie priorytetem. W Polsce radzę sobie finansowo nieźle – zapewnia.
Jak podkreśla, po zrobieniu specjalizacji pracę dostanie bez problemu wszędzie. W całej Europie poszukiwani są psychiatrzy. Może przebierać w ofertach.
Informacje te potwierdza Kinga Łozińska, dyrektor generalna w Paragonie, agencji, która rekrutuje lekarzy oraz personel medyczny w całej Europie. Polscy lekarze stanowią w tej grupie 10-15 proc. Jak informuje, lekarze rodzinni i psychiatrzy są poszukiwani faktycznie wszędzie.
Przed wyjazdem czeka ich wiele pracy
– Mamy dla nich oferty w wielu krajach, ale pracodawcy stawiają twarde warunki: zazwyczaj kandydaci muszą mieć już zrobioną specjalizację w danej dziedzinie i jakiekolwiek doświadczenie zawodowe oraz znać perfekcyjnie język kraju przyjmującego i mieć to potwierdzone zewnętrznym egzaminem. Szczególnie psychiatrzy, którzy pracują z pacjentem przecież za pomocą słowa – podkreśla dyrektor Łozińska.
Kilka dni temu Naczelna Izba Lekarska zaalarmowała, że kolejnych 200 lekarzy zgłosiło się w tym roku do izb po zaświadczenia ułatwiające im podjęcie pracy w UE. W sumie, w ciągu ostatnich 20 lat z kraju wyjechało już 23 tysiące medyków. Czy dołączą do nich kolejni?
Według dyrektor Łozińskiej to, że ktoś wystąpił do izby lekarskiej o dokumenty ułatwiające podjęcie pracy zagranicą, niewiele jeszcze znaczy. - My w każdym razie nie zauważyliśmy nagłego wzrostu zainteresowania wyjazdami – mówi. Jak dodaje, droga do wymarzonej, lekkiej, dobrze płatnej posady za granicą nie jest wcale prosta. Wymaga wielu miesięcy wyrzeczeń i ciężkiej pracy, a także akceptacji ze strony rodziny.
Pierwszą z barier jest słaba znajomość języków obcych u kandydatów. - Lekarze to pojętni uczniowie – ich studia medyczne są bardzo wymagające, są więc nauczeni pamięciowego przyswajania dużej ilości wiedzy. Nie każdy jednak jest w stanie uczyć się języka medycznego w bardzo intensywny sposób – mówi wprost nasza rozmówczyni.
Jak przyznaje, współpracującym z agencją lektorom najtrudniej było nauczyć polskich lekarzy języka duńskiego. Intensywna nauka trwała 6-7 miesięcy, a cały proces przeprowadzki - rok. Podobnie wyglądało to w przypadku szwedzkiego. Dużo szybciej, bo 3-4 miesiące, zajmuje Polakom opanowanie medycznego języka angielskiego.
Równie ważna co znajomość języka jest też adaptacja do nowej rzeczywistości. I tu też czekają na lekarzy niespodzianki. Niewiele osób w Polsce zdaje sobie sprawę, jak naprawdę wygląda praca lekarza rodzinnego na Zachodzie. W agencji młodzi lekarze są o tych różnicach w zakresie obowiązków z góry informowani.
- Lekarze rodzinni robią na Zachodzie dosłownie wszystko: zszywają rany, nastawiają stawy, wyjmują ciała obce z oczu, usuwają ropnie i prowadzą ciąże swoich pacjentek – wylicza dyrektor. Dla wielu polskich lekarzy jest to nie do pomyślenia, ale ci, którzy decydują się na wyjazd, muszą się przełamać i podszkolić.
Jak ocenia ekspertka, z osób, które się zgłaszają do agencji, ok. 30 proc. odpada już na samym początku. - Powody rezygnacji są różne: pracodawca nie składa im oferty, czasami kandydatowi nie podoba się miejsce pracy, rodzinie nie podoba się miejscowość, a czasami nasi nauczyciele uważają, że intensywny kurs językowy nie jest dobrą opcją dla danej osoby - wylicza Łozińska.
Lekarze decydują się na wyjazd za granicę z różnych powodów, czasem osobistych: np. są po ciężkich rozwodach, albo nie mogą się w Polsce zawodowo rozwijać, bo ktoś ten ich rozwój powstrzymuje.
A pieniądze? Czy one grają ważną rolę przy podejmowaniu decyzji?
- Od kiedy lekarze dostali podwyżki i zaczęli nieźle zarabiać w kraju, powody ekonomiczne przestały mieć już takie duże znaczenie – ocenia rekruterka.
Dodaje, że najlepiej płacą teraz Brytyjczycy. Jak wynika z oficjalnych danych, przeciętna roczna płaca lekarza na Wyspach to ok. 78 tys. funtów. Specjaliści mogą liczyć nawet na 133 tys. funtów rocznie (co w przeliczeniu na wynagrodzenie miesięczne daje równowartość ok. 58 tys. zł miesięcznie).
W zamian za wysoką pensję, nowy dom i dobrą szkołę dla dzieci, pracodawcy oczekują że kandydat przepracuje u nich co najmniej trzy lata. Dopiero po tym czasie zwracają się im nakłady finansowe poniesione w związku z zatrudnieniem cudzoziemca i jego aklimatyzacją.