Wprowadzenie uproszczonego trybu przyznawania prawa wykonywania zawodu lekarzom spoza UE ma pomóc polskiej służbie zdrowia, a przynajmniej tak twierdzi rząd.
Nie jest bowiem tajemnicą, że lekarzy w Polsce brakuje. Jak wielu? Dane Naczelnej Izby Lekarskiej mówią o co najmniej 68 tys. medyków. Brakuje zwłaszcza specjalistów, a pandemia koronawirusa uwydatniła problem.
Pod koniec ubiegłego roku zostały więc zmienione przepisy, które mają ułatwić podjęcie pracy lekarzom spoza Wspólnoty. Pierwsze efekty przedstawił w miniony czwartek minister Niedzielski.
Pięciu lekarzy z Białorusi i Ukrainy otrzymało właśnie zgodę na wykonywanie zawodu w Polsce w ramach tzw. systemu uproszczonego. To anestezjolog, pediatria, chirurg ogólny, urolog oraz specjalista w dziedzinie chorób wewnętrznych. W Polsce jednak będą mieli status lekarza bez specjalizacji.
Dlaczego? Zgodnie z procedurą ich specjalizacja może zostać uznana dopiero, gdy uzyskają Prawo Wykonywania Zawodu o charakterze nieograniczonym. W ciągu 5 lat będą musieli więc nostryfikować dyplom i zdać egzamin weryfikacyjny, inaczej stracą uprawnienia.
- Te działania nie rozwiązują problemu - stwierdza w rozmowie z money.pl dr Bartosz Fiałek, specjalista reumatologii. - Wręcz mogą stwarzają ryzyko powstania nowych.
Lekarze ze Wschodu nie poprawią sytuacji
Jak informuje MZ, do 20 stycznia 2021 r. wpłynęło 46 wniosków o uzyskanie prawa do wykonywania zawodu w Polsce w ramach trybu uproszczonego. 34 z nich dotyczy lekarzy, a 12 lekarzy dentystów. Jak do tej pory zakończonych postępowań było pięć, a pozostałe wnioski są w trakcie analizy lub uzupełnienia.
Zapytaliśmy resort zdrowia, czy są to dane zadowalające, zgodne z oczekiwaniami rządu. Zwłaszcza że niedawno wiceminister Sławomir Gadomski mówił o potencjalnym tysiącu medyków ze Wschodu. Do momentu publikacji jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
W Polsce mamy obecnie nieco ponad 142,2 tys. aktywnych zawodowo lekarzy i prawie 38,5 tys. lekarzy dentystów wykonujących zawód. - To skandalicznie mało. Według wszelkich rankingów Polska ze współczynnikiem 2,4 lekarza na tysiąc mieszkańców jest w ogonie Europy. Potrzebna nam pomoc zarówno medyków z UE, jak i spoza Wspólnoty, ale musi być to pomoc jakościowa - zaznacza dr Fiałek.
Jak podkreśla, zna wielu lekarzy z zagranicy, wszyscy oni jednak przeszli szczegółową weryfikację i nikt im nie może zarzucić braków. - To są fantastyczni lekarze - zaznacza. - Jednak w przypadku medycyny szczegółowa weryfikacja jest konieczna. Nie powinno być mowy o jakichkolwiek uproszczeniach, kiedy w grę wchodzi ludzkie życie i zdrowie - zaznacza.
Do tej kwestii wrócimy, ale wcześniej sprawdźmy skalę, o jakiej będziemy mówić. Z danych, jakie przekazała nam Naczelna Izba Lekarska, wynika, że już w tej chwili w Polsce mamy 1594 lekarzy pochodzących z zagranicy. 318 pochodzi z krajów UE, a 1276 z najróżniejszych zakątków globu.
W Polsce leczą zarówno lekarze pochodzący z Ukrainy (550) i Białorusi (330), Rosji (57) Stanów Zjednoczonych czy Kanady, jak również z bardzo dalekich krajów jak Mauritius, Sri Lanka, Tanzania, Ruanda, a nawet Nepal.
Czy jest więc szansa, że wraz z łatwiejszym uzyskaniem prawa wykonywania zawodu uda się do Polski ściągnąć drugie tyle obcokrajowców?
- Nie sądzę, aby dzięki uproszczeniom do Polski przyjechało tylu medyków, by rozwiązać nasze problemy braków kadrowych. Nasi koledzy ze Wschodu też potrafią liczyć. Oczekują dobrych warunków pracy i płacy. Polska, jeśli już, to będzie przystankiem w drodze na Zachód. Nie jesteśmy na tyle atrakcyjnym krajem - zaznacza dr Fiałek.
Lekarze przeciwni uproszczeniom
Zarówno samorząd lekarski, jak i związki zawodowe medyków od początku prac nad ustawą o kadrach medycznych zgłaszały swoje wątpliwości i protesty wobec wprowadzenia uproszczeń, o czym szczegółowo pisaliśmy w money.pl już wcześniej.
Jak argumentowali sami medycy, zaproponowany przez rząd sposób wprowadzania do systemu opieki zdrowotnej lekarzy spoza UE nie zapewnia właściwej weryfikacji umiejętności i wiedzy medyków.
Wątpliwości budzi zarówno przyznanie prawa do wykonywania zawodu na podstawie 200 pytań egzaminacyjnych, jak i rzeczywiste sprawdzenie poziomu znajomości języka polskiego, a w szczególności medycznych terminów.
- Nie potrzebujemy lekarzy drugiej prędkości, muszą być to osoby odpowiednio zweryfikowane. Znam wielu świetnych lekarzy wykształconych poza Unią, nie twierdzę, że gorzej znają się na leczeniu, ale po to są procedury nostryfikacji, aby nie było wątpliwości. Jeśli zrezygnujemy z tych narzędzi, może dojść do tragedii - mówi dr Fiałek
Ministerstwo Zdrowia jednak zapewnia, że system uproszczony gwarantuje bezpieczeństwo pacjentów i wysoką jakość leczenia Polaków. Pod koniec grudnia prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę.
- Do tej pory lekarze spoza Unii Europejskiej, którzy chcieli pracować na rzecz polskiego systemu opieki zdrowotnej, mieli przed sobą różne bariery - mówił minister Niedzielski. - Dlatego uprościliśmy dotychczasową procedurę uzyskania prawa wykonywania zawodu. Z końcem 2020 r. zostały przyjęte dwa akty prawne, które ułatwiły pracę w Polsce lekarzom lub lekarzom dentystom spoza terytorium państw członkowskich, jednocześnie gwarantując wysoką jakość leczenia Polaków.
Jednym z 33 lekarzy pochodzących z Syrii jest dr Salam Sati, ginekolog, który już od ponad 30 lat pracuje w Polsce i cieszy się dużym uznaniem. Jak podkreśla w rozmowie z money.pl, narodowość nie ma tu znaczenia. Ważne jest, czy się jest dobrym lekarzem, czy złym.
- Weryfikacja jest potrzebna, ale zbyt wiele w niej administracyjnych wytycznych - zaznacza. Jak wspomina, kiedy w latach 90. przyjechał do Polski, jego dyplom był ważny i mógł przystąpić do pracy na mocy ówczesnej umowy między Polską a Syrią.
- Do momentu przystąpienia Polski do Unii moi francuscy koledzy musieli natomiast nostryfikować dyplomy. Trzy miesiące później okazało się jednak, że już nie trzeba i ich wiedza jest wystarczająca do pracy z pacjentami - śmieje się.
Konkurencja?
Jednym z zarzutów stawianym lekarzom głośno wyrażającym opór przeciw upraszczaniu procedur jest to, że obawiają się konkurencji i psucia rynku. Już wiadomo, że wiele dyrekcji szpitali liczy na możliwość zatrudnienia kadry, której zwyczajnie brakuje.
- W obecnej sytuacji, przy tak dużych brakach kadrowych, możliwość pozyskania nowych lekarzy jest bardzo potrzebna. Ale diabeł tkwi w szczegółach – podkreśla w rozmowie z money.pl dr Piotr Watoła, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w Małopolsce.
W Polsce brakuje lekarzy. Kolejnych zabiera COVID
- Jest obawa, że dla dyrekcji szpitali liczyć się będzie sztuka. Całe środowisko popiera otwarcie na pracowników z zagranicy, ale nie może się to odbyć kosztem jakości leczenia, kosztem pacjenta – mówi nam dr Watoła.
W polskich szpitalach tymczasem trwa ostra walka o lekarza - o czym pisaliśmy na łamach money.pl. W najtrudniejszej sytuacji są mniejsze placówki powiatowe, które nierzadko z powodu braków kadrowych muszą zamykać oddziały. Dla nich pozyskanie jakiegokolwiek lekarza może się być kwestią być albo nie być.
I tu pojawiają się obawy związkowców: czy wówczas dyrekcja szpitala będzie się zastanawiać nad kwestią szczegółów weryfikacji kandydatów spoza UE?
- Nie obawiam się konkurencji. Nawał pracy przerasta nasze możliwości. Jednak tu musimy na sobie polegać. Lekarz, który ze mną pracuje, musi mieć te same kompetencje. W naszych rękach jest ludzkie zdrowie i życie - zaznacza dr Fiałek.