Skąd wynika ten pośpiech? Na horyzoncie jest spowolnienie gospodarcze, trzeba spełniać drogie obietnice, a gotówki może brakować. Dlatego rząd chce szybko pozyskać dodatkowe pieniądze i OFE jest na to sposobem - informuje radio RMF.
Prace rozpoczną się już na początku nowej kadencji. To może być jeden z pierwszych projektów, które trafią do nowego parlamentu. Likwidacja OFE ma polegać na przekazaniu zgromadzonych tam pieniędzy na nasze prywatne indywidualne konta emerytalne (IKE). Rząd pobierze przy okazji 15 proc. podatku. To może dać nawet 24 miliardy złotych.
Na razie projekt ustawy nie przeszedł jeszcze przez Komitet Stały Rady Ministrów. To czy i kiedy zostanie przyjęty, zależeć będzie już od nowego rządu.
Jak mówił kilka dni temu minister finansów Jerzy Kwieciński, rząd jest "absolutnie na finiszu jeżeli chodzi o projekt ustawy o likwidacji Otwartych Funduszy Emerytalnych"
Likwidacja OFE. Kwieciński: "Jesteśmy na finiszu"
Według projektu likwidacji OFE, środki z otwartych funduszy emerytalnych będą przeniesione do ZUS lub na indywidualne konta emerytalne. Projekt zakłada, że pieniądze, które do tej pory były środkami publicznymi, staną się prywatnymi.
W konsekwencji oznacza to, że 15,7 mln członków OFE będzie musiało zdecydować, czy zgromadzone przez nich środki trafią na konta ZUS, czy na Indywidualne Konta Emerytalne.
W OFE są obecnie nieco ponad 162 mld zł, z kolei średnie saldo na jednego uczestnika programu sięga 10 tys. zł. Zgodnie z projektem, pieniędzy które z OFE trafią do ZUS, nie będzie można wypłacić jednorazowo w całości ani dziedziczyć - zostaną one zaliczone na poczet emerytury. Natomiast te, które zostaną przeniesione do IKE, będzie można wypłacić po osiągnięciu wieku emerytalnego - w jednej transzy lub w ratach. Będą też dziedziczone.