W Polsce przekroczona została bariera 20 tysięcy nowych zakażeń. Premier Morawiecki zapewnia jednak, że nie chce zamykać całkowicie gospodarki "tak długo, jak to będzie możliwe".
Jak sytuacja wygląda w innych krajach? Które zdecydowały się na lockdown, które zamknęły tylko niektóre regiony - i na czym tam restrykcje polegają? Sprawdziliśmy sytuację w Europie.
Niemal w tym samym momencie o lockdownie poinformowały władze Niemiec i Francji. W żadnym z tych krajów jednak nie będzie to oznaczało absolutnej konieczności pozostania w domach. Otwarte będą zakłady pracy oraz szkoły.
Zrobić też będzie można zakupy - w Niemczech jeden klient będzie mógł jednak przypadać na 10 metrów kwadratowych sklepu. Otwarte pozostaną też kościoły oraz hotele - choć te drugie będą mogły przyjmować tylko osoby podróżujące służbowo. Restauracje będą mogły z kolei tylko wydawać dania na wynos.
Niemcy nie zamkną też granic ani nawet zakładów fryzjerskich. Lockdown w tym kraju ma zatem ograniczyć podróże, spotkania czy czynności społeczne, "które nie są niezbędne".
Ostrzej do walki z koronawirusem podchodzi Francja. Prezydent Emmanuel Macron zapowiedział, że wszelkie wyjścia z domu będą zakazane - za wyjątkiem dojazdu do pracy, szkoły czy lekarza. Będzie można też dojechać do bliskiej osoby, żeby jej pomóc w trudnej sytuacji. Jest jeszcze jeden wyjątek: każdy obywatel będzie mógł opuścić dom na godzinę dziennie, by zrobić zakupy lub po prostu nieco się poruszać.
Do tej pory niewiele krajów zdecydowało się na tak ostry lockdown, ale niektórzy po prostu unikają tego sformułowania. Belgijskie władze, choć nie mówią wprost o lockdownie, wprowadziły bardzo surowe restrykcje: restauracje i bary są pozamykane, publiczne wydarzenia - zakazane, a wszyscy ci, którzy mają taką możliwość, muszą pracować zdalnie.
Do tego sklepy muszą być zamykane po 20, a w mieszkaniu można przyjmować tylko 4 gości - z zastrzeżeniem, że lista gości nie może się zmieniać przez dwa tygodnie.
Czesi z kolei wprowadzili lockdown podczas drugiej fali najwcześniej w Europie. Nie działają tam szkoły i sklepy, które nie sprzedają "niezbędnych artykułów". Ludzie nie powinni opuszczać swoich domów bez wyraźnej potrzeby.
W Wielkiej Brytanii na razie trwa debata na temat ogólnokrajowego lockdownu. Ministrowie mówią jednak publicznie, że może się udać go uniknąć. W Walii natomiast mówi się już o znoszeniu lockdownu, który został wprowadzony 23 października. Realny termin to 9 listopada. Na regionalne lockdowny zdecydowały się też inne kraje, na przykład Hiszpania.
Niedawno opisywaliśmy także sytuację w Irlandii:
Najgorzej w Belgii, w Niemczech ciągle nieźle
Jak mają się restrykcje do liczby zakażeń? Ostre obostrzenia w Belgii nie dziwią. Jest tam ciągle niemal 900 przypadków nowych zakażeń na 100 tys. mieszkańców - najwięcej w Europie, jeśli nie liczyć Andory.
Dramatyczne też sytuacja wygląda w Czechach - jest tam niemal 830 przypadków. Patrząc na statystyki, można uznać, że nieco lepiej jest we Francji - niecałe 400 przypadków na 100 tys. mieszkańców. Jednak wprowadzając lockdown, prezydent Macron powiedział, że jeśli sytuacja się nie zmieni, to w połowie listopada zabraknie łóżek na oddziałach intensywnej terapii.
W Polsce jest ok. 230 przypadków na 100 tys. mieszkańców, podobnie jak w Wielkiej Brytanii. Na tym tle nieźle sobie radzą Niemcy (100 przypadków), które jednak wprowadzają lockdown.
Jednak i tak sytuacja jest coraz poważniejsza. Jeszcze w połowie października niemiecki rząd opublikował mapę, z której wynika, że kraj był "zieloną wyspą" na tle "czerwonej" Europy. W mediach społecznościowych Niemcy publikowali mapkę, dodając: "Dzięki, Angela".
Ostatnio jednak liczba nowych zakażeń mocno wzrosła. Gdyby teraz opublikować mapkę, większość niemieckich powiatów musiałaby być oznaczona kolorem czerwonym. Wielu niemieckich użytkowników sieci zresztą obecnie publikuje takie amatorskie mapki - również dodając "Dzięki, Angela", ale z ironicznym wydźwiękiem.
Stosunkowo nieźle radzą sobie kraje, w których obostrzeń albo nie ma (jak w Szwecji - tam zamiast nich są zalecenia), albo w których są one bardzo łagodne, jak w Finlandii. W tym pierwszym kraju jest 91 zakażeń na 100 tys., a w drugim tylko 23. Należy jednak pamiętać, że każdy kraj ma swoją specyfikę dotyczącą gęstości zaludnienia. W Skandynawii jest ona niższa niż np. w Europie centralnej, co sprzyja utrzymywaniu dystansu społecznego.
Czytaj też: Druga fala epidemii groźniejsza dla gospodarki. "Należy się spodziewać większej liczby bankructw"