Linie lotnicze od tygodni są na kroplówce, którą zapewniają im pieniądze od klientów za niezrealizowane przez pandemię loty. W którymś momencie trzeba je będzie jednak zwrócić. Tymczasem w polskich mediach zaczęły się pojawiać pytania o przyszłość PLL LOT, a tym samym kwestie zwrotów.
Pod koniec maja utworzona została spółka LOT Polish Airlines SA. LPA zawnioskowała o przyznanie certyfikatu przewoźnika lotniczego. W jakim celu? Czyżby miała zastąpić PLL LOT.
Gdyby LOT nie przetrwał, pasażerowie mieliby duże problemy z odzyskaniem pieniędzy za niewykorzystane bilety. Rzecznik LOT Krzysztof Moczulski zapewnił jednak w rozmowie z money.pl, że sytuacja nie jest na ostrzu noża i że "w PLL LOT nie występują żadne przesłanki do ogłoszenia upadłości".
- Różni ludzie mogą się doszukiwać złej woli, ale to, że płatności są realizowane na bieżąco i przywracamy siatkę lotów oznacza, że mamy pełną determinację, by latać – zapewnił.
Przyznał jednak, że realizacja zwrotów zajmuje więcej czasu niż w warunkach "przed wirusem", ale ma to mieć związek z tym, że w związku z odwołaniem tysięcy lotów liczba pasażerów, którym trzeba zwrócić pieniądze, jest bardzo długa.
- Nasze call center nie było przygotowane na obsłużenie takiej liczby pasażerów. Na początku zwroty rzeczywiście były realizowane powoli, ale, teraz optymalizujemy proces i w ostatnich tygodniach to idzie znacznie sprawniej.
W okresie objętym zakazem lotów nie odbyło się 38 925 zaplanowanych rejsów, na które sprzedano 415 739 biletów o łącznej wartości ok. 493 396 189 zł. Ponad 271 000 pasażerów poprosiło o zwrot pieniędzy.
- To największa operacja zwrotu środków w historii LOT. Spółka zmobilizowała dodatkowe osoby do call center i obsługi pasażerów. Dokonanie jednego zwrotu zajmuje ok. 8 min. Pracuje nad tym 56 konsultantów. Oznacza to, że zrealizowanie całej operacji zajmie nawet do 3 miesięcy – wyjaśnił Moczulski.
Rzecznik chce uspokoić pasażerów, którzy obawiają się, że nie otrzymają zwrotu za odwołane loty.
- Pieniądze przeznaczone na zwroty zabezpieczone są na specjalnym rachunku bankowym – powiedział.
Znikające loty
Poprosiliśmy rzecznika spółki, by ustosunkował się również do sytuacji opisanej przez "Gazetę Wyborczą". Rzekomo system sprzedaży LOT pozwalał na kupienie biletów, które w rzeczywistości były niedostępne. Gazeta opisała historię pasażerki, która niemal natychmiast po zakupie biletu otrzymała wiadomość mailową o tym, że jej lot jest odwołany.
- Niektóre rejsy, które nie wróciły jeszcze do siatki połączeń, były widoczne na stronie internetowej, ale pasażerowie nie mieli możliwości rezerwowania ich - przekonuje.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl