Port Warszawa-Modlin najsilniej w Polsce odczuł skutki pandemii. Jak wylicza "Puls Biznesu" od stycznia do końca lipca spółka zanotowała 17 mln zł straty. Z poprzednimi straty narosły już w sumie do 170 mln zł, a to oznacza, że suma ta przekroczyła 50 proc. kapitału.
To niezwykle istotne dla losów lotniska, bo zgodnie z prawem wspólnicy są zobowiązani w takiej sytuacji zdecydować o losach firmy. Muszą na walnym zgromadzeniu odpowiedzieć na pytanie, czy Modlin ma kontynuować działalność.
Ostatecznie wszyscy zagłosowali za dalszym istnieniem spółki. Po tej decyzji zarząd firmy poprosił o zgodę na kredyt i pożyczkę i ją otrzymał. Kto pomoże Modlinowi? Port lotniczy zawnioskował o 15 mln zł od Mazowieckiego Regionalnego Funduszu Pożyczkowego
Środki te mają wystarczyć na uregulowanie bieżących należności. Kolejne 50 mln zł, za sprawą zgody wspólników, spółka zarządzająca lotniskiem może pożyczyć w formie kredytu komercyjnego.
Lotnisko w Modlinie stara się również o 6 mln zł ze wsparcia Ministerstwa Infrastruktury dla firm z branży dotkniętych skutkami pandemii.
Na co zwraca uwagę gazeta, w całej sprawie PPL całkowicie zmieniła zdanie. Od 2017 r. Państwowe „Porty Lotnicze”nie zgadzały się na zadłużanie się Modlina. W maju „PB” informował o instrukcji głosowania przygotowanej przez prawnika PPL.
Przedsiębiorstwo przewidywało, że Modlin utraci płynność finansową na koniec sierpnia i będą to okoliczności umożliwiające zastosowanie instytucji pre-pack — wykupu upadłej spółki.
Tak PPL postąpił w przypadku Radomia, ale jak się ostatecznie okazało, nie Modlina. Jak na łamach "PB" ocenia ekspert branży lotniczej Michał Mazur, może doszło do przedefiniowania strategii dla rynku lotniczego w Polsce.
Jak przypuszcza, nie oznacza to od razu rezygnacji z CPK, ale dopuszczalna jest teza, że pod rozwagę znów bierze się koncepcję duoportu.