Andrzej Duda na przełomie marca i kwietnia podpisał dwie ustawy: pierwsza uprości rolnikom uprawę konopi włóknistych (potocznie przemysłowych), druga - umożliwi produkcję tzw. marihuany medycznej. Od 4 maja - czyli od wejścia w życie ustawy - będzie ona wytwarzana również w Polsce przez krajowe instytuty badawcze podległe ministrowi rolnictwa.
Zadowolony z takiego obrotu spraw jest Jarosław Sachajko. Poseł Kukiz’15 jest projektodawcą obu rozwiązań. Przyjęcie ich przez parlament było możliwe przede wszystkim ze względu na współpracę ugrupowania Pawła Kukiza z Prawem i Sprawiedliwością.
Znika "relikt z czasów gospodarki centralnie planowanej"
W przypadku konopi włóknistych obowiązek rejestracji ich przejdzie z sejmików wojewódzkich na Krajowe Ośrodki Wsparcia Rolnictwa (KOWR). Nie będą one jednak wydawać zezwoleń w trybie decyzji administracyjnej. Ich rola ograniczy się do odnotowania, gdzie znajduje się zgłoszona uprawa. Ma to uprościć kwestie formalne dla rolników.
Nasza propozycja rozwiązała większość problemów związanych z uprawą konopi, choć nie wszystkie, bo nie wykluczamy, że jakieś się mogą jeszcze pojawić. Na pewno trzeba będzie rozwiązać kwestię przetwarzania odpadów z konopi włóknistych. Dziś jakkolwiek obrobiony materiał konopny traktuje się jako materiał farmaceutyczny, który musi podlegać utylizacji, a nie ma powodu, żeby nie wykorzystywać konopi w pełni. Ale to już raczej kwestia rozporządzenia - tłumaczy Jarosław Sachajko w rozmowie z money.pl.
Wdzięczny za te zmiany jest również Maciej Kowalski, założyciel Kombinatu Konopnego. - To zmiana na dobre. Lepiej, że pozwolenia od gmin przejmują KOWR-y, bo ośrodki rozumieją rolnictwo, a gminy, szczególnie miejskie - niekoniecznie - tłumaczy w rozmowie z money.pl.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
- Teoretycznie ten system ma działać tak samo, jak w przypadku plantatorów tytoniu, co napawa optymizmem. Bo skoro system działa, to nie powinno być problemu z dodaniem do niego jednej rośliny - ocenia.
Przedsiębiorca przede wszystkim cieszy się ze zniesienia rejonizacji, czyli obowiązku "zatwierdzenia" danej gminy jako właściwiej do upraw konopi przez sejmiki wojewódzkie. Jeżeli rolnik chciał obsiać pole tą rośliną, to musiał zgłosić taką chęć do urzędu marszałkowskiego jeszcze w poprzednim roku. Dopiero wtedy ruszała procedura w sejmiku dotycząca uchwały rejonizacyjnej.
Maciej Kowalski nazywa to "reliktem z czasów gospodarki centralnie planowanej". - Podam przykład z życia, jak rejonizacja uprzykrzała życie rolnikom. W zeszłym roku chcieliśmy w Warszawie założyć uprawy pokazowe w parkach. Wnioski złożyliśmy poprawnie, ale gmina Warszawa-Śródmieście nie została zgłoszona do rejonizacji, w związku z tym nie mogła wydać nam zezwolenia - opowiada.
- Co więcej, w województwie mazowieckim wydawaniem zezwoleń zajmowało się Mazowieckie Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Czyli kwestie rolne rozstrzygał ośrodek zwalczający alkoholizm. To nie jest przytyk w stronę ośrodka - po prostu pokazuje absurd systemu, w którym funkcjonowaliśmy do 2022 roku - dodaje.
Podkreśla zarazem, że czas wejścia w życie zmiany jest "nieszczęsny". Nowe przepisy wejdą w życie po majówce, a okres wydawania pozwoleń trwa już teraz. Rolnicy jeszcze przez dwa tygodnie czekają na decyzje sejmików, zanim proces wydawania pozwoleń przejmą KOWR-y.
Podniesiony też będzie dozwolony poziom THC (czyli substancji psychoaktywnej) z 0,2 na 0,3 proc. Nasi rozmówcy zgadzają się, że to zwiększy bezpieczeństwo prawne polskich rolników przed zarzutami o bycie producentami narkotyków, jeżeli nieznacznie przekroczyliby poziom substancji w swoich uprawach. Maciej Kowalski dodaje, że jednak nie jest to żadna rewolucja, a "nadganianie zaległości", gdyż w części państw zachodnich stężenie to może być wyższe.
Monopol na rynku polskiej marihuany medycznej?
Z punktu widzenia pacjentów potrzebujących tzw. marihuany medycznej istotniejsza jest druga nowelizacja otwierająca furtkę do produkcję w Polsce. Nie będą jednak mogli tego robić wszyscy zainteresowani. Zgodnie z ustawą taką możliwość uzyska 12 instytutów badawczych podlegające pod Ministerstwo Rolnictwa.
Zdaniem Macieja Kowalskiego zmiany jednak wystąpią tylko na papierze. - Są fikcyjne i wszyscy o tym wiedzą. Zgodnie z jej zapisami instytuty państwowe rzeczywiście mogą uprawiać konopie na cele medyczne, choć użycie liczby mnogiej jest nieuprawnione, bo tak naprawdę cała ustawa jest napisana pod jeden konkretny instytut - poznański. I o ile posiada on kompetencje merytoryczne w tym zakresie, to techniczne i organizacyjne - już niekoniecznie - podkreśla nasz rozmówca.
Twierdzenia o monopolu poznańskiego instytutu odrzuca jednak Jarosław Sachajko. Poseł podkreśla, że choć nie wszystkie państwowe instytuty badawcze zajmują się roślinami, to już dwa kolejne - oprócz poznańskiego - zgłaszają się do produkcji marihuany medycznej.
- Dziś zużywamy rocznie pół tony konopi medycznych w Polsce. Poznański instytut zapowiedział, że jest w stanie bez problemu produkować tonę suszu, więc spodziewam się, że uda się pokryć pełne zapotrzebowanie krajowego rynku. Instytut w Poznaniu już od kilku miesięcy przygotowuje się do uprawy konopi i będzie mógł ją rozpocząć, jak tylko ustawa wejdzie w życie - przekonuje poseł.
Zwróciliśmy się do Instytutu Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich w Poznaniu z pytaniem, czy rzeczywiście jest gotów do uruchomienia produkcji. Na odpowiedź czekamy.
Pytanie, kiedy doczekamy się leków z polskiej marihuany medycznej
Poseł Kukiz’15 kreśli scenariusz, zgodnie z którym już wkrótce mogą się pojawić leki na bazie polskiej rośliny.
Zgłaszają się też firmy, które chcą z niej produkować leki. Minister zdrowia natomiast zapowiedział, że kiedy pojawią się leki z konopi medycznych, to będzie rozważać ich refundacje - zapowiada Jarosław Sachajko.
Sceptycznie do tej kwestii jednak nastawiony Maciej Kowalski. Zakłada, że "przez dwa-trzy lata nie wydarzy się nic" w tym zakresie, choć podkreśla, że może się mylić. Po tym czasie produkcja suszu zostanie umożliwiona prywatnym firmom.
- A jeszcze do tego dochodzą rozporządzenia, na które pewnie też poczekamy długie miesiące. Więc tę propozycję traktuję jako zasygnalizowanie pewnego kierunku, z czego się bardzo cieszę, natomiast dla naszego przedsiębiorstwa nie oznacza ona nic - wyjaśnia.
Jednym z argumentów za uruchomieniem produkcji w Polsce było obniżenie cen marihuany medycznej dla potrzebujących. Dziś sprowadzana ona jest głównie z Kanady, a cena za 1 gram wynosiła pod koniec ubiegłego roku 65 złotych. Przy miesięcznej kuracji oznaczało to wydatki na poziomie ponad 1 tys. złotych.
- Na cenę konopi medycznej wpływać na pewno będą czynniki doskwierające całemu rolnictwu. Myślę tu przede wszystkim o rosnących cenach nośników energii. Skoro jednak produkujemy ją w Polsce w państwowych instytutach, to zakładam, że cena krajowych produktów powinna być o połowę niższa od tych sprowadzanych z zagranicy. I o taką będę zabiegać. Instytut zresztą sam zaproponował taką stawkę publicznie, a umów trzeba dotrzymywać - zaznacza Jarosław Sachajko.
- Wspomniane propozycje nadkruszyły beton. Sporo go jeszcze zostało w naszym prawie, ale wyłom już jakiś widać - kończy Maciej Kowalski.