- Premierzy z innych krajów Unii Europejskiej sami mówią, że w Polsce dokonał się mały cud gospodarczy - mówi premier Mateusz Morawiecki. I podkreśla, że unijna polityka klimatyczna według pomysłu Francji i Niemiec mogłaby ten "cud" w zasadzie zatrzymać.
Premier do sprawy polskiego weta w kwestii polityki energetycznej odniósł się podczas wystąpienia otwierającego Forum Wizja Rozwoju w Gdyni.
Polskie weto
Państwa członkowskie UE - wśród nich Niemcy i Francja - chciały, by do 2050 roku gospodarka Unii Europejskiej stała się neutralna klimatycznie. To znaczy, by emitowała i pochłaniała dokładnie tyle samo dwutlenku węgla, bez żadnego wpływu na klimat. Premier Mateusz Morawiecki podkreśla, że Polska podziela ten cel, lecz nie podziela czasu wprowadzenia ograniczeń. Oprócz Warszawy sprzeciw wyraził również Budapeszt, Praga i Talin. Polska nie była więc jedynym krajem, który był na "nie".
- Polskę czeka wielka transformacja energetyczno-klimatyczna. Nie uciekamy przed nią, nie chcemy przed nią uciekać i nie możemy. Nie możemy jednak abstrahować od bilansu otwarcia, czyli od tego, gdzie jesteśmy i jaki dystans musimy pokonać - mówił premier Morawiecki. W ten sposób podkreślał, że część krajów Unii Europejskiej byłaby już o krok od spełnienia rygorystycznych norm, a Polska – wciąż byłaby daleko w tyle.
- Kładziemy nacisk na wielkie programy klimatyczne. To program czyste powietrze, chcemy budować energetykę prosumencką. Stawiamy na to, żeby polska była krajem czystym, jak najczystszym, opartym o czyste źródła energii. Musimy jednak uwzględniać proces transformacji. Przecież jeszcze nie tak dawno nasz system energetyczny stał w całości na energii pozyskanej z węgla. Dzisiaj wygląda to już zupełnie inaczej. Przekształcamy się w innym kierunku, w swoim tempie - mówił.
Premier Morawiecki argumentuje, że to "Porozumienie Paryskie" jest najlepszą opcją dla Polski. To dokument z 2015 roku, który zakłada, że świat nie dopuści do wzrostu temperatury o więcej niż 2 stopnie Celsjusza do 2100 roku. Skrócenie tego czasu do 2050 roku miałoby fatalne skutki dla gospodarki.
- Polska nie tylko tego nie blokuje. Polska jest za takim rozwiązaniem oraz za tym, żeby transformacja klimatyczna w Unii Europejskiej była sprawiedliwa. Nie jesteśmy państwem tak rozwiniętym jak Francja, która ma energetykę opartą na atomie. Nie jesteśmy tak bogaci jak Niemcy i kraje skandynawskie, które mogą ponosić większe koszty przemian. My wciąż gonimy Zachód - mówił premier.
- Będziemy robili wszystko, żeby zapłacić za te zmiany jak najmniejszy rachunek. Nie można robić tak, żeby najbiedniejsi ponosili największe koszty - argumentował tuż po szczycie w Brukseli. W następnych dniach politycy opozycji i ekolodzy zarzucili premierowi, że nie interesuje się zdrowiem Polaków.
I dlatego do sprawy Mateusz Morawiecki odniósł się jeszcze raz podczas Forum Wizja Rozwoju w Gdyni. Jednocześnie część przedsiębiorców potwierdza, że unijne weto było jednym możliwym rozwiązaniem.
Najlepszy moment
Jak tłumaczy w rozmowie z money.pl przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich Marek Kowalski, nie można do transformacji energetycznej kraju podchodzić bez szerszego spojrzenia na gospodarkę.
- Pierwsze międzynarodowe umowy klimatyczne zakładają, że neutralność klimatyczną w Unii Europejskiej uda się osiągnąć do końca tego wieku. Tymczasem nowa propozycja mówiła już o 2050 roku. Dla polskiej energetyki i dla polskich przedsiębiorców to niestety termin nierealny. 50 lat szybciej na tak krytyczną zmianę to przy obecnym kształcie sektora energetycznego po prostu za mało. I to nie jest kwestia chęci, a środków. Dziś Polski nie stać na tak drastyczną przemianę - mówi wprost Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
- Z bardzo wstępnych analiz wynika, że spełnienie tym wymogów w tak szybkim tempie natychmiast odbiłoby się na cenach energii. Nie spadłyby, a dramatycznie urosły. W Unii Europejskiej bylibyśmy jednymi z najmocniej obciążonych kosztami tej przemiany. W tak kluczowych kwestiach trzeba walczyć o swoje racje. Propozycje UE w zasadzie całkowicie stłumiłyby nasz rozwój w najbliższych dekadach. Koszty energii zabiłyby gospodarkę, zabiłby przedsiębiorców - dodaje.
Jak zaznacza Kowalski, na podwyżkach cen prądu z reguły najszybciej cierpią małe i średnie przedsiębiorstwa. Dla nich wzrostu kosztu wytworzenia dóbr i usług oznacza dramatyczny spadek marży. A bez tego nie sposób zarabiać.
- Jeżeli nie teraz, to kiedy należy przedstawiać w tym temacie swój głos? Organy Unii Europejskiej właśnie przechodzą istotną przemianę, zaraz powołana będzie nowa Komisja Europejska. Lepszego momentu na wyrażanie sprzeciwu w zasadzie nie ma i nie było. Oczywiście, że jest to głos niepopularny, bo łatwo sprzeciw sprowadzić do walki ze smogiem i niechęć do czystego powietrza. Sprawa wygląda jednak inaczej. To po prostu walka o środki i stabilną gospodarkę - dodaje.
Gigantyczny koszt dla gospodarki
Jak zwraca uwagę Kowalski, wywalczenie rekompensat lub dodatkowych środków na rzecz dywersyfikacji źródeł energii jest w obecnym układzie bardzo trudne. Z jednej strony Unia Europejska wskazuje na nowe wyzwania budżetowe (jak migranci, bezpieczeństwo), a z drugiej budżet skurczy się po wyjściu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty.
Jak tłumaczy przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich, energetyka stała się dziś bardzo istotnym elementem układanki politycznej na całym świecie. Nie jest już to zwykły biznes, a narzędzie kreowania globalnej rozgrywki pomiędzy krajami. - I o tym nie należy zapominać. Każdy z nas chce czystego powietrza i ekologicznych przedsiębiorstw. I będziemy je mieli, ale ścieżkę musimy wytyczyć tak, by nasza gospodarka nie stanęła w miejscu - tłumaczy.
Jak zaznacza, wszystkie rządu od 1989 roku popełniły w kwestiach klimatycznych błędy. Nie interesowały się sprawą, nie zmieniały ani państwowych przedsiębiorstw, ani krajowej polityki. Dlatego dziś stoimy przed ogromnym wyzwaniem. - Specyfiką Unii Europejskiej powinna być próba debaty. Wyznaczanie sprawiedliwych celów to jedno, ale dotarcie do nich i środki, które trzeba na to wyłożyć, to druga kwestia. Nie można o niej zapominać - dodaje. - I dlatego Polska powinna walczyć dalej o pakiety kompensacyjne. Jednocześnie musimy robić swoje. Otwierać się na zieloną energię, zachęcać przedsiębiorców do produkcji energii we własnym zakresie, ale również zwiększyć efektywność wydobycia węgla, od którego zależą ceny energii - podsumowuje.