- Chciałbym przedstawić propozycję zmian. Sprawne i efektywne państwo działa w oparciu o profesjonalne kadry, a nie o rozbudowaną biurokrację. Nie ilość, a jakość. Zaczynamy od siebie. Dlatego zmniejszymy skład ministrów i wiceministrów - tak jedną ze swoich konferencji w marcu ubiegłego roku rozpoczął Mateusz Morawiecki.
Premierem był wtedy krótko. Na stanowisko powołany został niespełna trzy miesiące wcześniej, więc takie zapowiedzi spotkały się z entuzjazmem. Skoro jest nowy premier, to jest szansa na mniej rozbudowany rząd. A wtedy liczył on w sumie 126 członków.
Morawiecki obiecał, że w ciągu 2-3 miesięcy zredukuje tę liczbę o 20-25 proc.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Tydzień później zaczęły się nawet pierwsze dymisje. Premier wręczył je 17 ówczesnym wiceministrom. Pracę stracili m.in. Rafał Bochenek, Piotr Gryza, Maciej Małecki, Ewa Lech czy Aleksander Bobko.
W kolejnych miesiącach aż tak wielu zmian nie było. Druga fala przyszła dopiero po tegorocznych wyborach europejskich, gdy wielu członków rządu dostało mandat i wyjechało do Brukseli. Pojawili się nowi ministrowie, którzy dobierali swoich zastępców na nowo.
Przykładem może być tutaj resort finansów. Nowy szef Marian Banaś (wcześniej wiceminister) powołał w ostatnich tygodniach choćby Tomasza Słaboszowskiego i Tadeusza Kościńskiego. Z pracą pożegnał się natomiast Filip Świtała. Nowi wiceministrowie pojawili się też w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
105 osób w rządzie
Po tych przetasowaniach postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda stan liczbowy rządu na początku lipca. O liczbę zapytaliśmy Centrum Informacyjnym Rządu. Nie chcieliśmy bowiem nikogo pominąć albo niesłusznie zaliczyć do grona wiceministrów. Odpowiedzi jednak nie otrzymaliśmy, dlatego postanowiliśmy policzyć sami.
Bierzemy tu pod uwagę wszystkich urzędników w randze ministra i wiceministra. Nie tylko tych, którzy mają "pod sobą" resort, ale też tych bez teki, na przykład ministrów w KPRM.
Okazuje się, że Morawiecki może i rzeczywiście zmniejszył liczebność swojego gabinetu, ale swojej obietnicy nie spełnił. W rządzie wciąż jest ponad 100 osób - dokładnie 105, licząc ministrów oraz wiceministrów (zarówno sekretarzy, jak i podsekretarzy stanu).
Na dodatek, jak niedawno pisał konkret.tvn24.pl, dymisja ze stanowiska wiceministra nie zawsze oznaczała opuszczenie rządu. Portal przytacza historię Michała Wosia, który w 2018 roku pożegnał się co prawda z funkcją wiceministra, ale w zamian został pełnomocnikiem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. I dzięki temu zarobił znacznie więcej.
Czy takich sytuacji było więcej? Rafał Bochenek na przykład po odejściu z roli rzecznika rządu został pełnomocnikiem ds. organizacji szczytu COP24 w Katowicach.
Największe kierownictwo w KPRM
Najliczniejsza pod względem liczby ministrów i wiceministrów jest Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Rangę wiceministra mają chociażby szef gabinetu politycznego premiera Marek Suski, rzecznik rządu Piotr Müller. Do tego pełnomocnicy: Adam Lipiński, Piotr Naimski czy Anna Schmidt-Rodziewicz. Z kolei ministrami bez teki są m.in. Jacek Sasin, Michał Dworczyk czy Michał Woś.
Drugi pod względem liczby wiceministrów jest resort finansów. Nowy szef Marian Banaś ma obecnie aż siedmiu zastępców. Wśród nich jest m.in. szef Krajowej Administracji Skarbowej Piotr Walczak czy wspomniani wcześniej Kościński i Słaboszowski.
Po pięciu zastępców mają Zbigniew Ziobro (sprawiedliwość), Elżbieta Witek (MSWiA), Jerzy Kwieciński (inwestycje i rozwój), Jacek Czaputowicz (MSZ) i Łukasz Szumowski (zdrowie).
Z kolei na drugim biegunie są wicepremier Jarosław Gowin (nauka), Jadwiga Emilewicz (przedsiębiorczość), Marek Gróbarczyk (gospodarka morska) i Krzysztof Tchórzewski (energia). Im wystarczy po dwóch wiceministrów w resorcie.
Nie ulega jednak wątpliwości, że liczba członków rządu jest w Polsce całkiem spora. I to nawet mimo redukcji. Łatwo policzyć, że od deklaracji Mateusza Morawieckiego liczebność zmalała. Ale nie o obiecywane 20 czy 25 proc. Na tę chwilę redukcja objęła 16,7 proc. etatów.
Rozbudowaną administrację rządową w okresie przedwyborczym krytykują politycy opozycji.
- Statystyka, w której awansowaliśmy na 2. miejsce wśród krajów Unii Europejskiej - ironizuje Andrzej Halicki. Udostępnia przy tym zestawienie, w którym widać, że bardziej rozbudowana jest tylko węgierska administracja rządowa. Opozycja uważa, że za jej czasów podobnej armii ministrów i wiceministrów nie było.
"Rzeczpospolita" wyliczyła, że za czasów Donalda Tuska w rządzie było 80 wiceministrów i 18 ministrów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl