Jego lekarze i pielęgniarki zaszczepili już ok. 100 tysięcy ludzi. Tylko w przedświąteczną sobotę, gdy normalni ludzie piekli ciasta, warzyli żurek i siekali sałatkę, oni podali szczepionkę 4080 osobom. To więcej niż dwa dni później - w świąteczny poniedziałek - wykonano szczepień w całej Polsce.
Stanisław Mazur jako młody lekarz wyjechał do USA, spędził tam 1,5 roku. Pracował m.in. u rodziny Trumpów jako portier. Rzekomo poznał wtedy nawet przyszłego prezydenta USA. Do Polski wrócił w 1989 roku i zajął się własną praktyką lekarską.
Przez ponad 30 lat rozbudował ją do pozycji podkarpackiego lidera w prywatnej służbie zdrowia. Dziś ma pod opieką ok. 55 tysięcy mieszkańców Podkarpacia, dla których organizuje podstawową opiekę zdrowotną.
Dziś prowadzone przez niego Centrum Medyczne Medyk składa się z ponad 30 placówek wyposażonych w nowoczesny sprzęt. Zajmuje się pacjentami zarówno prywatnie, jak i w ramach umów z NFZ–em. Wartość jego spółki (według Europejskiego Instytutu Biznesu) jest szacowana na prawie 40 mln złotych.
Według danych z KRS CM Medyk w roku 2019 miało ponad 63 mln zł przychodu i 4,3 mln zł zysku.
"Umie robić kasę"
Główna działalność CM Medyk to opieka nad pacjentami, medycyna pracy, badania kliniczne. Do tego dochodzi otwierane niedługo przedszkole oraz całodobowe domy opieki nad seniorami.
– Bardzo dobry kardiolog, ale jeszcze lepszy biznesmen. Umie robić kasę i przy okazji nie krzywdzi ludzi – tak o Mazurze mówią jego współpracownicy. Dr Stanisław Mazur jest teraz na ustach połowy Polski. Bo to on jest jednym ze współautorów rzeszowskiego "cudu ze szczepieniami". To miasto okazuje się (teoretycznie) ogólnopolskim czempionem, jeśli chodzi o stopień wyszczepienia populacji.
Ponad 63 proc. zaszczepionych z ogólnej liczby mieszkańców Rzeszowa robi wrażenie – dwa razy więcej niż w innych dużych miastach. W tych danych jest jednak znacząca nieścisłość - w Rzeszowie szczepi się też ludzi z całego rejonu. Ale wynik poszedł w świat.
– Te ponad 60 proc. nie odzwierciedla rzeczywistości. Żeby to osiągnąć [dla samego Rzeszowa - red.], musielibyśmy chyba szczepić nawet niemowlaki – mówi dr Mazur w rozmowie z money.pl. Dodaje, że w liczbę rzeszowskich szczepień wlicza się też objazdowe punkty szczepień (które Medyk organizuje) i domowe wizyty ze szczepionkami (to też oczywiście robi).
Z rzeszowskich danych tłumaczył się także podczas konferencji prasowej Michał Dworczyk, odpowiedzialny w rządzie za szczepienia.
- Są miasta w Polsce, w których jest podmiot główny, mający siedzibę w danym mieście, w tym przypadku w Rzeszowie. Ten podmiot, prowadzący działalność leczniczą, ma kilkadziesiąt punktów rozsianych na terenie swojego województwa, w których realizuje szczepienia (...). Zamawianie szczepionek i rozliczanie szczepień prowadzi ten podmiot centralny, w tym wypadku w Rzeszowie - mówił Dworczyk.
Nie oznacza to jednak, że wątpliwości ws. szczepień w Rzeszowie się nie pojawiły. Mówił o nich Filip Nowak, p.o. prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia.
- W Rzeszowie mieliśmy do czynienia z sygnałem, że dochodzi do szeregu nieprawidłowości. Już w tym świątecznym okresie, wspólnie z Centrum e-Zdrowia, zbadaliśmy populację, która była szczepiona i spróbowaliśmy wyodrębnić te osoby, które być może ze względu na wiek nie powinny być zaszczepione - tłumaczył Nowak.
Nie wykluczył możliwych sankcji, jeśli nieprawidłowości się potwierdzą.
Szczepienia za 6 mln zł
Tymczasem sam Mazur przekonuje, że nawet nie wie dokładnie, ile NFZ płaci za szczepienie pacjenta. To nieco kłóci się z opiniami o "głowie do biznesu".
– Nie robimy tego dla pieniędzy. Jeśli mieliśmy 30 dawek i trzeba było je zawieźć w śnieżycy w Bieszczady, pod samą granicę, to to robiliśmy i już. Nikt inny nie chciał, a przecież trzeba to było zrobić – twierdzi.
Wyjaśnijmy zatem za doktora - stawki zaczynają się od niecałych 62 zł za podanie wakcyny w punkcie szczepień, najdroższe jest szczepienie wyjazdowe w domu pacjenta – 141 złotych.
Przyjmując najniższą stawkę za punkt wyjścia, łatwo oszacować przychód Medyka ze szczepień na minimum 6 milionów złotych. Czy to dużo? Wystarczy przykładowo na to, by wypłacić 1000 pracownikom jedną miesięczną pensję w wysokości 3600 zł na rękę (przy założeniu, że są na umowie o pracę).
Współpracownicy Mazura mówią, że do pandemii zaczął przygotowywać się w styczniu 2020 roku, kiedy w Polsce nie było jeszcze ani jednego oficjalnego przypadku. W ciągu kilku miesięcy przeszkolił cały zespół (zaszczepiony zresztą w niemal 100 procentach), część osób przeszła szkolenia z ratownictwa, by móc asystować przy szczepieniach. A wszyscy wiedzą, jak działa wirus, jakie są rodzaje szczepionek itd.
– Od lat zgłasza się do różnych badaniach klinicznych, programów, badań. Teraz na przykład bierze udział w badaniach klinicznych szczepionki Johnson&Johnson. To zawsze jest jakiś przychód, zbieranie doświadczeń, to potem procentuje – mówi jeden z jego pracowników.
W trakcie pandemii CM Medyk zakupiło ponad 100 ozonatorów, ponad 100 lamp UV, stworzyło laboratorium genetyczne, w którym w pewnym momencie pracowało 55 osób.
– To jedyne w Polsce laboratorium, w którym dwa roboty badają koronawirusa – mówi Stanisław Mazur.
Medyk przeprowadza także badania kliniczne nad szczepionkami i współpracuje z firmą ML System, która opracowała urządzenie do szybkiego testowania na obecność koronawirusa.
Na sobotni wynik (4080 zaszczepionych) wpłynął też fakt, że w piątek Medyk dostał 2 tys. dawek szczepionki Pfizera. Docierają one w stanie rozmrożonym i muszą zostać szybko zużyte. Zespół Medyka szczepił więc w sobotę od 6 rano do 22 wieczorem.
W całym województwie zaszczepionych jest ok. 356 tysięcy osób. Stu tysiącom z nich preparat podawali pracownicy dra Mazura.
Organizacja to podstawa
Wzorem dla Mazura są Szwajcaria i Izrael. To od nich wziął pomysł na organizację punktów szczepień w dużych otwartych przestrzeniach. Sam zrobił taki w centrum handlowym. Tłumaczy, że w ten sposób unika się tłoku i ciasnoty, co sprzyjałoby transmisji koronawirusa.
Mazur po prostu wyszedł ze szczepieniami z ciasnych gabinetów lekarskich do miejsc, gdzie ludziom łatwo jest dotrzeć – na przykład do przyzakładowych przychodni, do centrum handlowego, ma też punkt szczepień drive–thru.
Między innymi stąd wziął się sukces szczepień w Rzeszowie i okolicach. Sukces domniemany, bo sam dr Mazur przypomina, że to tylko statystyka i w rzeczywistości cały jego region jest poniżej krajowej średniej. Wynik podbija sam Rzeszów i fakt, że na konto miasta poszły szczepienia nawet z Bieszczad.
– Mazur to świetny organizator, umie wyczuć trendy i szybko podejmuje decyzje. Kiedy pojawił się w Polsce koronawirus i praca w przychodniach stanęła, to pielęgniarki i spora część personelu szyły maseczki i robiły przyłbice – mówi jego obecny pracownik. W ten sposób ludzie mieli co robić, a firma miała przychód.
Dodaje, że jeszcze kilkanaście lat temu biznes Mazura był jednoosobową działalnością. Dziś ma pod sobą kilkadziesiąt przychodni. Zatrudnia około tysiąca osób. Kilka lat temu zainteresował się medycyną pracy, dziś ma przychodnie właśnie w większych firmach. I nie omieszkał zrobić w nich punktów szczepień – co również wpłynęło na wynik Rzeszowa.
– Sam zatrudniałem każdego mojego pracownika, osobiście. Mamy niesamowity, świetnie zgrany zespół – zapewnia dr Mazur w rozmowie z money.pl. Dodaje, że kompletnie nie interesuje go polityka i że bardzo zabolały go podejrzenia o to, że miesza się w kampanię wyborczą, podbijając statystyki szczepień w Rzeszowie.
– Krzywdy nikomu nie robi, a że przy okazji zgadza się kasa, to dobrze dla niego. Wiesz, co na nas lekarzach robi wrażenie? Że nie marnuje szczepionek, że wysysa je do ostatniej kropli i podaje. Mógłby iść do domu i robić tylko to, co ma zakontraktowane. Ale on nie chce – mówi money.pl jeden z rzeszowskich lekarzy, zastrzegając anonimowość.