GDNExpress to spółka założona w 2015 roku, ale, jak tłumaczył nam niedawno Michał Tusk, działalność operacyjna zaczęła się w czerwcu 2016 r.
Tusk junior jest prezesem, ale i największym udziałowcem spółki. Czym się ona zajmuje? - Obsługujemy stałą trasę - z Bydgoszczy do Gdańskiego Portu Lotniczego - wyjaśniał pod koniec ubiegłego roku w money.pl.
Teraz zapytaliśmy go, co sądzi o zapowiedziach partii rządzącej, która chce przywracać lokalne połączenia autobusowe.
Zresztą, podobne postulaty zgłaszali wcześniej Robert Biedroń i Polskie Stronnictwo Ludowe.
W minioną sobotę Jarosław Kaczyński obiecał przywracanie połączeń autobusowych w regionach.
- W ciągu ostatnich kilkunastu lat w Polsce połączenia autobusowe, głównie PKS, zostały zredukowane o połowę. Z prawie miliarda przejechanych kilometrów do niespełna pół miliarda. Przywrócimy ten miliard - powiedział prezes Kaczyński. Jak dodał, nie mówił jedynie o wielkich miastach, ale "przede wszystkim mniejszych i wsiach".
Czy państwo powinno dotować takie przewozy? - Na tę chwilę trudno odnieść się do propozycji, które są bardzo ogólne. Państwo już obecnie dotuje przewozy autobusowe w postaci ulg ustawowych - mówi money.pl Michał Tusk.
Dla jego firmy program to jednak praktycznie żadna pomoc. - Nasza działalność to przewozy stricte międzywojewódzkie, które przez ostatnie lata przeżywają gwałtowny rozwój w Polsce i, szczerze mówiąc, nie potrzebują żadnego wsparcia od państwa - twierdzi syn Donalda Tuska.
"Nowy program niewiele zmieni"
Tusk dodaje, że "od lat gotowa jest ustawa o transporcie publicznym, która co roku ma przedłużane vacatio legis, gdyż ani Państwo, ani samorządy nie są gotowe do jej wdrożenia".
Na pewno jednak rozwiązaniem nie jest tworzenie nowych państwowych jednostek na kształt dawnych PKS-ów. - Przewoźnicy, pojazdy: to wszystko jest - ocenia Tusk junior. - Moim zdaniem proste rozwiązania są najlepsze. Mowa tu o dotacjach celowych dla województw na tworzenie sieci lokalnych połączeń autobusowych - twierdzi przedsiębiorca.
Jak twierdzi prezes GDNExpress, nowy program nie wnosi zbyt wiele nowego. - Stawki na rynku są znane. Jeśli jakiś samorząd chce zlecić lokalne przewozy prywatnemu przewoźnikowi, to ogłasza przetarg i wybiera odpowiadającą mu (czyli z reguły najtańszą) ofertę - tłumaczy Michał Tusk.
- Jakaś nowa inicjatywa rządowa nic tu nie zmienia – czy zlecającym będzie samorząd, czy rząd, to chętnych na pewno nie zabraknie. Ale takie możliwości są dzisiaj i były wcześniej - przewiduje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl