Przez siedem najbliższych dni mieszkańcy Dhaki - stolicy Bangladeszu - nie będą mogli opuszczać domów, z wyjątkiem nadzwyczajnych sytuacji.
Przestrzegania obostrzeń będzie pilnować policja i, w razie potrzeby, wojsko.
Drogi wyjazdowe ze stolicy są zablokowane przez mieszkańców, którzy wracają do swoich rodzinnych miejscowości.
Szturmują też promy kursujące pomiędzy stolicą a innymi wyspami. Uciekający ze stolicy ludzie chwytają się najrozmaitszych sposobów, aby dotrzeć do rodzinnych miejscowości.
Najczęściej wynajmują prywatne ciężarówki i busy, ale większość ucieka po prostu na piechotę.
- Sytuacja jest niebezpieczna i alarmująca. Jeżeli nie opanujemy jej teraz, staniemy w obliczu sytuacji podobnej do tej w Indiach - powiedział Robed Amin, rzecznik ministerstwa zdrowia Bangladeszu.
Sześć tygodni temu w Bangladeszu rozpoczęła się kolejna fala pandemii koronawirusa.
Jeszcze 15 maja zanotowano 261 nowych przypadków i 22 zgony. W ub. piątek było ich 5 869 i 108 zgonów. Były to najwyższe wskaźniki od początku pandemii w tym kraju.
Szpitale, zwłaszcza znajdujące się w pobliżu granicy z Indiami, są już przepełnione. Władze zarządziły czasowe wstrzymanie komunikacji kolejowej i autobusowej, a także zamknięcie wszystkich biur i urzędów oraz prywatnych firm.