Problem z dotarciem do unijnej pomocy spowodowany jest przez generalną zasadę, zgodnie z którą Bruksela zakazuje państwowego wspierania jakiejś branży, bo zaburza to funkcjonowanie wspólnego rynku. Jeśli zatem, jak odnotowuje "Rzeczpospolita", dotacje dostaną polskie kopalnie, to będzie to niesprawiedliwe wobec innych kopalni w pozostałych krajach UE.
Unijne traktaty przewidziały jednak, że możliwe są pewne wyjątki przy wspieraniu górnictwa. Jest to możliwe na mocy decyzji Rady UE z 2010 r. Wsparcie jest możliwe po pierwsze w przypadku zamykania kopalń. Tu jednak trzeba było plany ich likwidacji dostarczyć do końca 2018 r.
Polska zresztą otrzymała z tego tytułu zgodę na wypłatę 7,95 mld złotych.
O drugi rodzaj pomocy można się jeszcze starać do końca 2027 r. Te programy z kolei pozwalają na pokrycie kosztów nadzwyczajnych wynikających z zamykania kopalń. Rzecz jednak w tym, że ich katalog jest szczegółowo opisany.
Wymienia się w nim m.in. świadczenia socjalne, w tym wcześniejsze emerytury, koszty przekwalifikowania i należnych deputatów węglowych, finansowanie dodatkowych podziemnych prac zabezpieczających, pokrycie szkód górniczych, rekultywacja pokopalnianych terenów itp.
Wszystkie one muszą być powiązane z konkretnymi zamykanymi zakładami. Nigdy z wydobyciem.