Marcin Walków, money.pl: Jak wojna w Ukrainie zmieniła krajobraz przemysłu obronnościowego w Europie?
Jose Luis de Miguel Cortés, szef sprzedaży Airbus Defence&Space: Są dwa wymiary tego zagadnienia. Po pierwsze, operacyjny. Wnioski wyciągnięte z konfliktu na Ukrainie pokazały, że konkretne obszary, które wcześniej nie wydawały się najbardziej istotne, teraz są postrzegane jako fundamentalne. Na przykład tankowanie w powietrzu, naziemna obrona przeciwlotnicza, bezzałogowe statki powietrze czy zdolność przewożenia ładunków ponadgabarytowych. Wszystkie te aspekty stały się kluczowe. Nie mówię, że nie poświęcano im uwagi, ale dziś jest jasne, że mają bardzo wysoki priorytet.
Po drugie, wszyscy interesariusze zdali sobie sprawę, że inwestowanie w obronę jest konieczne. Być może w przeszłości uznaliśmy bezpieczeństwo za pewnik, dziś widzimy, że to wartość, którą trzeba cały czas chronić i w nią inwestować. To fundamentalna zmiana, którą zauważam.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skoro mówimy o inwestowaniu w obronność, to ile pieniędzy jest dziś na stole?
Trudno będzie podać jedną liczbę. Wiemy, że niektóre kraje - jak na przykład Polska - wydają więcej niż 2 proc. PKB na obronność, inne są poniżej tego progu. Pytanie, czy uwzględnimy w tej kwocie także wydatki związane z przemysłem kosmicznym? W końcu posiadanie satelitów do obserwacji Ziemi i solidnych połączeń komunikacyjnych, też podnosi zdolności obronne kraju.
W wielu przypadkach takie inwestycje nie są postrzegane jako stricte obronne. Na przykład zakupy naszych samolotów MRTT, zazwyczaj wykorzystywanych do tankowania w powietrzu i transportu żołnierzy, odegrały zasadniczą rolę w kryzysie COVID-19. Mogły polecieć do Chin i przywieźć z powrotem maseczki ochronne, sprzęt medyczny. To ich używaliśmy do ewakuacji medycznej pacjentów ze szpitali, ale również podczas ewakuacji z Kabulu. Dlatego na te same zasoby i wydatki można patrzeć jak na "wojskowe", ale służą one też do pomocy humanitarnej, granica się zaciera.
W przypadku samolotów pasażerskich dużo mówi się o zrównoważonym rozwoju, obniżaniu zużycia paliwa i emisji CO2. Jakie megatrendy kształtują dziś przyszłość w sektorze lotnictwa wojskowego?
Po pierwsze, łączność. Aby móc działać efektywnie, nie tylko w swoim kraju, ale także z sojusznikami, trzeba łączyć w jeden system bardzo różne aktywa, choćby w postaci samolotów. To ma fundamentalne znaczenie. Integrując różne elementy, dokupując do nich nowe platformy i współdziałając z sojusznikami, tworzy się masę krytyczną, która zwiększa zdolności obronne.
Po drugie, wielozadaniowość. Wspomniałem już o tym wcześniej. Dziś coraz bardziej widoczna jest potrzeba budowania armii w oparciu o rozwiązania, które są zdolne do działania w różnych aspektach, środowiskach i misjach. Minęły czasy posiadania jednego samolotu "do takich celów", a drugiego samolotu "do innych". To po prostu nieopłacalne. Dziś jeden samolot musi wykonywać różne misje i "rekonfigurować" się w naprawdę krótkim czasie.
Jakie są perspektywy dla Airbusa na polskim rynku obronnościowym? Szykują się duże kampanie, w których chcecie wystartować?
Nasze portfolio jest szerokie i zróżnicowane, a Polska gruntownie inwestuje w modernizację i rozwój swoich sił zbrojnych. Dlatego spodziewamy się, że przynajmniej na część potrzeb będziemy w stanie odpowiedzieć naszą ofertą.
Około 40 proc. komponentów do samolotu Airbus C295 CASA pochodzi z Polski. Czy w przyszłości stanie się on całkiem "made in Poland"?
Ten udział wzrasta teraz do 60 proc. Czy potem będzie jeszcze więcej? Nie wiem. Podkreśliłbym inny aspekt. Dotychczas sprzedaliśmy 300 egzemplarzy C295 CASA i spływają zamówienia na kolejne. Za każdym razem, gdy globalny klient decyduje się na nasz samolot, oznacza to pracę dla naszego zespołu w Polsce.
Czym różni się proces sprzedaży samolotu wojskowego od sprzedaży samolotu pasażerskiego?
W wielu przypadkach decyzja linii lotniczych jest czysto biznesowa. W przypadku zamówień wojskowych mówimy o decyzjach strategicznych, które uwzględniają czynniki ekonomiczne, przemysłowe, ale i polityczne. Ta "mieszanka" różni się w zależności od kraju, ale kwestie dotyczące polityki i przemysłu w obszarze wojskowym są bardzo, bardzo ważne.
Dobrze wiemy, że nawet rządowe zamówienia na krzesła czy papier biurowy są obwarowane wieloma procedurami, których trzeba przestrzegać, dokumentami, które trzeba złożyć. Dokonując zakupów z pieniędzy publicznych, rządy muszą wykazać podatnikom, że zrobiły z nich najlepszy użytek.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl