Sobotnie wydanie "Superwizjera" TVN odsłoniło kulisy funkcjonowania tzw. inkubatorów czy aniołów biznesu, pomagającym młodym firmom w rozwoju biznesu za pieniądze z Brukseli.
Mechanizm w założeniu miał działać następująco: innowacyjny przedsiębiorca przychodzi do Unii po pieniądze. W przekazywaniu dotacji pośredniczy Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości oraz prywatne fundacje i stowarzyszenia.
Młoda firma działała na początku pod skrzydłami właśnie takiej fundacji lub stowarzyszenia, czyli w "inkubatorze". W zamian fundacja otrzymywała część udziałów w spółce na kilka lat.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Tak właśnie wyglądała historia pana Tomasza Gładkowskiego, opisana przez TVN. Stworzył on firmę zajmującą się cyberbezpieczeństwem, na którą dostał 800 tys. zł z Unii. Musiał tylko podpisać umowę z konkretną fundacją. Otrzymała ona w zamian 25 proc. udziałów.
- Umowa była niezwykle niesymetryczna, oczywiście na moją niekorzyść. W efekcie, inkubator miał i ma możliwość wpływania na skład zarządu, w szczególności może mnie jako pomysłodawcę w każdej chwili z takiej spółki odwołać – twierdzi biznesmen w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera".
Linie lotnicze stracą miliardy. Przez koronawirus
Jego firma odniosła sukces i notuje obroty na poziomie 30 mln zł rocznie. - Inkubator, wykorzystując niektóre zapisy, w momencie, kiedy osiągnęliśmy jako spółka najlepszy wynik w historii, wprowadził do zarządu kolejne dwie osoby z astronomicznymi pensjami rzędu 30 tysięcy złotych – opowiada dziennikarzom "Superwizjera" pan Tomasz.
Wobec wygasającej z końcem 2019 roku umowy, biznesmen chciał odkupić od fundacji wspomniane 25 proc. udziałów i działać na własną rękę. Ale fundacja sprzedała udziały komu innemu. Nowy udziałowiec odwołał pomysłodawcę z funkcji prezesa i zastąpił go znajomym. Teraz nowy prezes próbuje przejąć biznes Tomasza Gładkowskiego.
"Superwizjer" wskazuje, że działalność inkubatorów często była pełna nieprawidłowości. Firmy "inkubowane" były często zmuszane do dzielenia się pieniędzmi z podmiotami zewnętrznymi. Część pieniędzy przeznaczana była z kolei na "działalność inkubatora". W efekcie przedsiębiorcy nie mieli do dyspozycji tych pieniędzy, które dostali od Unii.
Jak informuje Polska Agencja Rozwoju Przemysłu, nie dopatrzyła się żadnych nieprawidłowości w kontaktach firmy Tomasza Gładkowskiego z fundacją.
W sprawie działalności inkubatorów trwają śledztwa m.in. w Warszawie i Lublinie, są też zatrzymywani pierwsi podejrzani. Szczegółów jednak nie znamy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl