Według oficjalnych danych w 2022 r. liczba osób objętych chińskim systemem ubezpieczeń zdrowotnych dotowanym przez państwo spadła o bezprecedensowe 19 mln osób. Eksperci ostrzegają, że trend spadkowy utrzyma się także w 2023 r., ponieważ w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku w siedmiu prowincjach odnotowano spadek w porównaniu z rokiem poprzednim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chińczyków nie stać na zdrowie
Minimalna składka na główną polisę ubezpieczenia zdrowotnego wzrosła ponad dwukrotnie od 2018 r., podczas gdy wzrost średnich wynagrodzeń pracowników migrujących w tym samym czasie wyniósł 24 proc. – wynika z danych Krajowego Biura Statystycznego. Dodatkowo właściciele polis na obszarach wiejskich muszą liczyć się z uciążliwymi dopłatami, czasami sięgającym nawet 50-70 proc., za wizyty w szpitalach w dużych miastach.
Urzędnicy państwowi i analitycy opieki zdrowotnej przypisują skokowy wzrost liczby rezygnacji, który nastąpił po latach wzrostu, rosnącym składkom i współpłatnościom, ograniczonemu zasięgowi i spadającym dochodom gospodarstw domowych, które to czynniki sprawiły, że koszty ubezpieczenia zdrowotnego przerosły wielu mieszkańców Chin, zwłaszcza rolników i pracowników migrujących, którzy nie mają dostępu do lepszych miejskich i prywatnych programów świadczeń – podaje "Financial Times".
Cytowany przez "FT" wiejski robotnik budowlany z centralnej prowincji Hubei mówi, że przestał w tym roku płacić roczną składkę w wysokości 380 juanów (213 złotych) po tym, gdy przez kilka miesięcy był bezrobotny.
Muszę jak najlepiej wykorzystać moje ograniczone oszczędności. Ubezpieczenie zdrowotne nie jest moim priorytetem — powiedział Li.
Jak się okazuje, to z kolei może odbić się negatywnie na ożywieniu drugiej co do wielkości gospodarki świata, która nie zdołała poprawić nastrojów konsumentów, zmagając się z długotrwałym spowolnieniem w sektorze nieruchomości i słabszym eksportem.
W październiku mogliśmy przeczytać w serwisie money.pl, że eksperci wskazali, że sektor mieszkaniowy w Chinach przechodzi "wyraźne spowolnienie". Od szczytowych poziomów w latach 2020-2021 sprzedaż spadła o ok. 30 proc., a liczba rozpoczętych budów o 60 proc. Ceny domów w wielu miastach spadły o 10-20 proc. w stosunku do piku z lat 2019-2021 - zauważyli. Analitycy zaznaczyli, że 520 mln metrów kwadratowych nieruchomości jest w budowie lub jest już ukończonych, ale pozostaje niesprzedane.