"Sprzedam wyposażenie siłowni: sprzęt, lada na recepcję, szafka na produkty, 3 ławki, szafka ubraniowa, szafka na buty i kilka innych rzeczy. Istnieje możliwość wynajęcia lokalu z ww. wyposażeniem". Ogłoszenie takiej treści Marcin Grzymek z Nowego Targu zamieścił w serwisie ogłoszeniowym rok temu.
Byli chętni, oczywiście, ale na zakup poszczególnych rzeczy. A on chce sprzedać wszystko albo nic, bo jak wyjaśnia, kiedy sprzeda część wyposażenia, resztę trzeba będzie zezłomować, bo klubowicze nie będą mieli na czym ćwiczyć. Więc w jedną albo drugą stronę. Ale na razie w temacie nie dzieje się nic, bo od połowy października siłownia zamknięta na cztery spusty.
Ogłoszenie wisi nadal, ale on sam stracił nadzieję, że znajdzie się nabywca. W ofertach sprzedaży można teraz przebierać, tylko kupować nie ma komu. Przyszłość zbyt niepewna.
Michał Sog ze Śląska z pewnym spokojem słucha wiadomości o kolejnych obostrzeniach, które powodują, że biznesy muszą się zamykać. On już swoją siłownię w Katowicach zamknął przy okazji wiosennego lockdownu i teraz, na mniejszej przestrzeni, skupia się na organizowaniu treningów krav magi. Wątpi, by miał kiedyś ponownie otworzyć siłownię. Nie chodzi już tylko o koronawirusa, ale też o to, że małym siłowniom bardzo trudno jest konkurować z dużymi sieciami.
Postojowe, zwolnienie z ZUS. Sejm przyjął tarczę 6.0
Czy tzw. tarcza branżowa, którą 19 listopada przegłosował Sejm, mogłaby tchnąć w niego trochę optymizmu?
- W kontekście tego, że ograniczenia mogą trwać jeszcze przez kilka miesięcy, zwolnienie z ZUS-u i postojowe na miesiąc to trochę mało – mówi.
Nowelizacja ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 zakłada, że przedsiębiorcy z branż najbardziej dotkniętych przez kryzys, którzy zanotują w październiku bądź listopadzie 2020 r. przychód niższy o 40 proc. w stosunku do października bądź listopada 2019 r., zyskają prawo do dopłat do miejsc pracy (na trzy miesiące), zwolnienie z ZUS (za listopad), postojowego (za listopad) oraz będą mogli wnioskować o mikropożyczkę (maksymalnie 5 tys. zł).
Otwierają siłownię dla garstki chętnych, by mieć na czynsz
W ogóle przyszłość widzi w dość ciemnych barwach. Pomijając już nawet to, kiedy siłownie zostaną otwarte, pojawia się pytanie, kto będzie do nich chodził. Michał Sog zauważa, że ludzie, którzy nie wyobrażają sobie życie bez sportu, już zorganizowali sobie możliwość uprawiania go w inny sposób: biegają i jeżdżą na rowerze, a kto ma taką możliwość, urządził sobie siłownię w domu. Jeśli wejdzie im to w krew, czy będą czuli potrzebę chodzenia na klubu fitness?
A to tylko jedno z wielu pytań, które dręczy branżę.
15 października rząd poinformował, że od soboty 17 października baseny i siłownie będą zamknięte. Szybko zapadła decyzja o pewnym poluzowaniu obostrzeń w ten sposób, że umożliwiono korzystanie z obiektów osobom przygotowującym się do zawodów sportowych i "w ramach współzawodnictwa sportowego".
Część siłowni przekonuje więc, że ich klubowicze przygotowują się do zawodów sportowych pod okiem trenera, czego dowodem ma być oświadczenie, które podpisuje się przy wejściu. - Jeśli ktoś myśli, że w ten sposób "bogacę się, naginając prawo", to jest w dużym błędzie. W najlepszych dniach obłożenie siłowni nie przekracza 20 proc. Wychodzę na zero, ale przynajmniej mam pieniądze na czynsz. Bo niestety, ale prywatny najemca nie jest w stanie obniżyć mi go jeszcze bardziej" – mówi właścicielka klubu fitness spod Wrocławia.
Przyznaje, że boi się, że któregoś dnia przyjdzie do niej kontrola i wykaże, że klienci przebywają na terenie klubu niezgodnie z prawem. Przyjmuje jednak to ryzyko, bo na zamknięcie klubu nie może sobie pozwolić. Konieczność płacenia kary przyspieszyłaby tylko decyzję o zakończeniu działalności. Ostatni gwóźdź do trumny.
Ale i bez tego zdaje sobie sprawę, że jej czas w tym biznesie jest prawdopodobnie policzony. Przy założeniu, że obłożenie pozostanie na tym samym poziomie, wytrzyma trzy miesiące. Kolejne miesiące zarabiania tylko na czynsz niestety nie wchodzą w grę.
Przepisy powinny być inaczej sformułowane
Marta Dąbrowska z Opolszczyzny może mieć do siebie żal, że swego czasu wykazała się przedsiębiorczością i w grudniu 2019 r. w Lewinie Brzeskim otworzyła z mężem trzecią siłownię pod szyldem Granit Gym. Wszystko dlatego, że jesienny przychód trzeba porównywać do przychodu z października lub listopada zeszłego roku.
A ona w listopadzie i październiku 2019 r. miała dwa kluby. Teraz ma wyższe przychody, ale przecież i koszty są o 1/3 wyższe. Tego jednak tarcza 6.0 nie uwzględnia.
- Powinien być brany pod uwagę dochód, a nie przychód – mówi. Ma nadzieję, że redakcja przepisów się zmieni, wszak w wiosennej tarczy też początkowo mowa była o przychodzie, ale ktoś w rządzie zreflektował się, że to bez sensu.
Niezależnie od tego, sytuacja i tak jest bardzo ciężka. Marta Dąbrowska ma żal nie tyle o to, że kluby zostały zamknięte, lecz o to, że pomoc dla przedsiębiorców jest tak opóźniona.
- Od miesiąca jesteśmy zamknięci, a dopiero teraz ustalono, na jakich zasadach dostaniemy wsparcie. Zanim pieniądze zostaną wypłacone, miną kolejne tygodnie. A my już nie mamy żadnej rezerwy finansowej. Zadłużyłam się, by zapłacić pracownikom. Zalegam z czynszem we wszystkich siłowniach – mówi.
Wiadomo, że lepsze 2 tys. niż nic
Mówi, że w obecnej sytuacji, bez pomocy, pociągnie może do końca roku. Zastanawia się nad sprzedażą samochodu. Sytuację finansową komplikuje fakt, że firmę prowadzą oboje z mężem, więc nie jest tak, że jak jedno ma przymusowy przestój, to drugie przynosi do domu pieniądze. Kluby działają, ale obsługują nikły procent klientów w porównaniu do czasów przed pandemią.
Szukając oszczędności, skracają godziny pracy recepcjonistów w dwóch obiektach. Teraz robią to sami. Choć czasem pracują po kilkanaście godzin na dobę, pieniędzy nie ma z tego prawie żadnych.
Pani Marta ma nadzieję na rządową pomoc. Lepsze to niż nic. Choć w jej przypadku, a więc osoby, która prowadzi biznes, te 2 tys. zł nie mają przełożenia na żadną poduszkę finansową.
- Wiosną i ja, która prowadzę 3 siłownie, i każdy z moich pracowników – a to głównie studenci, którzy łącza pracę z nauką – dostaliśmy po 2 tys. zł. Tylko że ja z tych 2 tys. zł musiałam opłacić trzy czynsze, więc na życie już nic nie zostało – mówi.
Od razu zastrzega, że cieszy się, że pracownicy dostali pieniądze, ale zrównanie pomocy dla zatrudnionych i przedsiębiorców, którzy dźwigają ciężar prowadzenia działalności, jest chybione.
Decyzja podejmowane w ostatniej chwili
Michał Sog z Katowic ma do rządzących prośbę. - Ogłaszajcie swoje decyzje z wyprzedzeniem! Biznes niczego tak nie potrzebuje jak stabilności. Zaakceptujemy każdy scenariusz pod warunkiem, że mamy czas, by się przygotować – mówi.
Zgadza się z nim Marta Dąbrowska. - Prowadząc firmę, trzeba planować wszystko. A rządzący, którzy prowadza państwo – taką największą z możliwych firm - podejmują decyzje z dnia na dzień" – mówi z żalem.
Na razie nie pozostaje jej nic innego, jak czekać na rozwój wypadków. Zamknąć biznes – to też nie takie proste. Bo cóż z tego, że firma wypowie umowę na najem pomieszczenia, skoro później trzeba gdzieś przenieść sprzęt. Sprzedać? W sieci pełno jest takich ofert, a sprzęt wystawiony jest w cenach tak promocyjnych, że w zasadzie równie dobrze można go zezłomować. Sytuacja jest więc patowa.
W piątek napisaliśmy w Wirtualnej Polsce, że rząd rozważa poluzowanie obostrzeń dotyczących siłowni. To jednak nieoficjalne informacje, a czy tak się rzeczywiście stanie – dowiemy się być może podczas sobotniej konferencji premiera.