W drugiej połowie września rosyjski dyktator Władimir Putin ogłosił mobilizację do wojska. Szacuje się, że uda się wysłać na Ukrainę 300 tys. rezerwistów. Jednak większa liczba obywateli już opuściła kraj - do Gruzji i Kazachstanu wyjechało ok. 360 tys. mężczyzn, którzy uciekli przed wojskiem.
Mówiąc najprościej, im bardziej Kreml się zmobilizuje, tym więcej mężczyzn będzie próbowało opuścić kraj. To ma ogromne konsekwencje dla gospodarki. A Rosja nie ma planu rozwiązania tego problemu - uważa Politico.
Mężczyźni opuszczający Federację Rosyjską są w wieku produkcyjnym - ich wyjazd to ogromna strata dla sił zbrojnych. Ale zarówno mobilizacja, jak i ucieczka tak wielu ludzi doprowadzi do kolejnego problemu - braku wykwalifikowanych pracowników w każdym sektorze.
Gospodarka w czasach wojny. "Ogromny drenaż mózgów"
Inaczej wygląda sytuacja w przypadku Szwecji i Finlandii, które mają od lat przygotowane szczegółowe plany wsparcia swoich gospodarek na wypadek wojny. Biorąc pod uwagę, że wiele ważnych usług świadczą obecnie firmy prywatne, tworzenie takich planów stało się jeszcze trudniejsze. Jest jednak oczywiste, że Rosja takiego planu sukcesji społecznej nie ma. Tak samo dotyczy kobiet w wieku produkcyjnym, które mogłyby zastąpić mężczyzn na ich stanowiskach.
Mobilizacja jest losowa i dlatego uderzy w gospodarkę - powiedział emerytowany generał porucznik Arto Reti, były stały sekretarz fińskiego Ministerstwa Obrony. - Może nie pierwszego dnia, ale gospodarka nie może dalej funkcjonować bez ludzi zmobilizowanych i tych, którzy uciekli.
Prof. ekonomii Kari Luhto, ekspert ds. Rosji, dodaje, że gospodarka tego kraju ucierpi jeszcze bardziej, jeśli mobilizacja będzie kontynuowana. - Widzimy już ogromny drenaż mózgów. Już tej wiosny dziesiątki tysięcy ekspertów technicznych opuściły kraj. A rząd nie ma planu ich zastąpienia - mówi Luhto.