W ubiegłym tygodniu rząd w Kiszyniowie poinformował, że Gazprom ograniczy o ponad 56 proc. dostawy gazu do Mołdawii. Sekretarz stanu w mołdawskim resorcie infrastruktury i rozwoju Constantin Borosan przekazał, że spodziewa się, iż redukcja przesyłu gazu nastąpi 1 grudnia, jednak mołdawski operator Moldovagaz założył, że dojdzie do tego w poniedziałek 28 listopada.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gaz dla Mołdawii. Gazprom wycofuje się ze swojej deklaracji
Gazprom motywował swoją decyzję tym, że Ukraina "przetrzymuje" gaz tłoczony przez jej terytorium i przeznaczony dla Mołdawii. Ta uznała działania Gazpromu za energetyczny szantaż stosowany przez Rosję, a oskarżenia wysunięte wobec Ukrainy - za manipulację.
Wicepremier i minister infrastruktury Mołdawii Andrei Spinu przekazał w środę, że część dostaw gazu z Rosji, ponad 200 mln metrów sześciennych, pozostaje w magazynach na Ukrainie i ma być wykorzystana przez Mołdawię w przyszłości. Wicepremier stwierdził, że rosyjski koncern wykorzystuje ten fakt, aby grozić ograniczeniem dostaw "w nieprzyjazny sposób, do jakiego już przywykliśmy".
W najnowszym oświadczeniu Gazprom oznajmił, że zachowuje sobie prawo do ograniczenia dostaw gazu do Mołdawii, która importuje ten surowiec jedynie z Rosji, w przyszłości, jeśli Kiszyniów naruszy warunki płatności.
W poniedziałek rano dyrektor Moldovagazu Vadim Ceban, na którego powołała się agencja Reutera, poinformował, że zapotrzebowanie na gaz wzrosło w separatystycznym Naddniestrzu, w którym stacjonują rosyjskie wojska. Powiedział także, że koncern Moldovagaz opłacił 42 mln dolarów rachunku za dostawy w listopadzie - przekazał Reuters.
Pierwsza redukcja dostaw surowca do Mołdawii miała miejsce na początku października, kiedy rosyjski koncern zmniejszył przesył gazu do kraju o 30 proc. Następnie w listopadzie redukcja ta wzrosła do 40 proc.