W piątkowym wywiadzie dla "The Economist" prezydent Francji Emmanuel Macron po raz kolejny odniósł się do możliwości wysłania zachodnich wojsk na terytorium Ukrainy. - Jeśli Rosjanie przedarliby się przez linię frontu i pojawiła się prośba ze strony Ukrainy, powinniśmy zadać pytanie o wysłanie zachodnich wojsk na Ukrainę - stwierdził. - Jeżeli Rosja wygra na Ukrainie, to Europa nie będzie bezpieczna - ocenił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Macron o wysłaniu wojsk na Ukrainę, Miedwiediew o "nuklearnej odpowiedzi"
W poniedziałek Francja podjęła decyzję o wysłaniu około 100 żołnierzy z 3. pułku piechoty Legii Cudzoziemskiej do Słowiańska na wschodzie Ukrainy. Decyzję ocenił Stephen Bryen, analityk i były wiceminister obrony USA, który określił ją jako "prowokacyjną".
Bez względu na to, jakie były prawdziwe intencje Paryża, Moskwa nie pozostawiła deklaracji Macrona bez echa.
Rosja odpowie na wysłanie zachodnich wojsk na Ukrainę atakiem nuklearnym - grzmiał w poniedziałek wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew.
Rosja zapowiedziała już ćwiczenia z użycia taktycznej broni jądrowej.
Ostatnie wydarzenia sprawiają, że wraca kwestia zdolności militarnych Europy. Kwestię tę analizuje na łamach Obserwatora Finansowego Mirosław Ciesielski. Podkreśla, że uśpiona długim okresem pokoju Unia Europejska, opierając się głównie na potencjale NATO, pozostawała bierna w rozwoju własnej produkcji zbrojeniowej. Dopiero wojna w Ukrainie obnażyła słabości w tej dziedzinie, wyzwalając bardziej aktywne podejście do produkcji uzbrojenia i wpływając na kształtowanie nowej strategii w tym zakresie.
Jak zauważa autor analizy, wydatki na zbrojenia nieustannie rosną na całym świecie, a w ostatnich latach przyczynił się do tego wzrost globalnych napięć geopolitycznych oraz wojna w Ukrainie.
Według danych przytoczonych przez Ciesielskiego, w 2022 roku światowe wydatki na zbrojenia wyniosły ponad 2,2 bln dolarów, co stanowiło ponad 2 proc. globalnego PKB. W 2023 roku kwota ta wzrosła o kolejne 9 proc. rok do roku. Najwięcej wydały Stany Zjednoczone - 877 mld dol., co stanowiło 3,5 proc. ich PKB. Na drugim miejscu uplasowały się Chiny (292 mld dol.), na trzecim Rosja (86,4 mld dol.), co przekraczało 4 proc. jej PKB. Wlk. Brytania, Niemcy, Francja znajdują się na tej liście znacznie dalej.
Niskie wydatki, wysokie koszty
Autor analizy zwraca uwagę, że wśród państw NATO najmniej na swój sektor obronny wykładały takie kraje jak Norwegia, Dania, Niemcy, Hiszpania, Niderlandy i Rumunia, których wydatki nie przekraczały 1,7 proc. PKB. Z kolei najwyższymi wydatkami zbrojeniowymi w relacji do PKB w 2022 roku wykazywała się Grecja (3,7 proc.). Polska znajdowała się w ścisłej czołówce państw NATO z wydatkami równymi 2,4 proc. PKB, a w 2023 roku przekroczyły one poziom 3 proc.
Autor opracowania przytacza analizę McKinsey. Ta wskazuje, że w ciągu ostatnich trzech dekad europejskie państwa NATO wydały o 1,6 bln dolarów mniej na przemysł obronny, niż gdyby przeznaczały na ten sektor wymagane przez Sojusz 2 proc. swojego PKB. Skutkowało to rozproszeniem produkcji, brakiem koordynacji oraz efektów skali, a w konsekwencji wyższymi kosztami. Według analiz przytoczonych przez autora, w Europie funkcjonuje blisko 180 systemów uzbrojenia, podczas gdy w USA jest ich tylko 33.
Europejskie firmy zbrojeniowe osiągały w 2021 roku średnio tylko 30 proc. wartości przychodów swoich amerykańskich odpowiedników, a ich marże były o 2-3 punkty procentowe niższe - czytamy na łamach Obserwatora Finansowego.
Autor analizy wylicza też, że największym europejskim producentem uzbrojenia i sprzętu towarzyszącego jest brytyjski BAE System, który z tego tytułu w 2022 r. osiągnął przychody przekraczające 20 mld dol. Kolejnymi według wartości sprzedaży był włoski Leonardo (12,9 mld dol.), konsorcjum Airbus (12 mld dol.), francuski Thales (9,7 mld dol.) oraz niemiecki Rheinmetall (5,1 mld dol.).
Wspólne projekty i nowa strategia
Autor zauważa jednak, że w ostatnich latach liczba wspólnych projektów produkcji sprzętu wojskowego w Europie rośnie. Wymienia m.in. europejski projekt korwety patrolowej (EPC), w ramach którego powstają własne łańcuchy dostaw z udziałem 40 firm z 12 krajów.
Kluczowym krokiem w rozwoju własnego potencjału obronnego Unii Europejskiej było sformułowanie w marcu 2024 roku Europejskiej Strategii Przemysłu Obronnego (EDIS), której celem jest osiągnięcie "gotowości UE poprzez odpowiedni i odporny europejski przemysł obronny" - pisze Ciesielski.
Strategia ta ma zmierzać do zmniejszenia rozdrobnienia produkcji w europejskim przemyśle obronnym i ograniczenia importu broni. Zakłada też zwiększenie wartości wewnątrzunijnego handlu sprzętem wojskowym do 35 proc. wartości unijnego rynku do 2030 roku.
Wyzwania i ograniczenia
Przemysł obronny w UE zmaga się z istotnymi ograniczeniami. Pomimo znacznego wzrostu produkcji amunicji w krajach wspólnoty w ciągu ostatnich dwóch lat, nadal jest ona wyraźnie niższa od potrzeb.
Proponowane w strategii 1,5 mld euro na rozwój przemysłu obronnego nie czyni istotnej różnicy dla sektora o obrotach wynoszących 70 mld euro rocznie. Na uwadze powinno się mieć także to, że podejście do realizacji EDIS może zmienić nowy układ sił politycznych po wyborach do Parlamentu Europejskiego - pisze autor analizy.
Przytacza opinię ośrodka analitycznego Bruegel, który sugeruje, że w dłuższej perspektywie decydenci UE będą musieli ocenić, czy strategiczna polityka przemysłowa w sektorze obronności ma skupiać się wyłącznie na gospodarkach Unii, czy też powinna obejmować kraje partnerskie, takie jak Wielka Brytania czy Japonia.
Przemysł obronny w Polsce i Europie stoi przed istotnymi wyzwaniami związanymi z koniecznością zwiększenia zdolności produkcyjnych, unowocześnienia technologii i zapewnienia niezależności w kluczowych obszarach. Jednocześnie, rosnące wydatki na obronność stwarzają szanse dla firm z tego sektora.
I tak chociaż produkcja amunicji w UE znacznie wzrosła w ciągu ostatnich dwóch latach, nadal jest wyraźnie niższa od potrzeb i nie uda się wyprodukować planowanych na 2024 r. 1,4 mln pocisków artyleryjskich. Tymczasem Rosja wytwarza już ponad 2 mln sztuk pocisków rocznie, a nowy raport NATO mówi nawet o 3 mln. To znacznie więcej niż obecnie wytwarza łącznie UE i USA. Trudno będzie także szybko rozwinąć UE własne moce produkcyjne i osiągnąć zakładane pułapy własnej produkcji zbrojeniowej, która może być wysoce importochłonna - podsumowuje.
USA uderzyły w machinę wojenną Putina. Efekty już są
Ekspertka: Rosja się nie zatrzyma
Moskwa zdaje się ani tego typu dylematów ani ograniczeń w ogóle nie uwzględnia. Elina Ribakova, ekspertka z amerykańskiego think-tanku Peterson Institute for International Economics na łamach dziennika "Financial Times" przestrzega, że Władmir Putin postawił wszystko na jedną kartę - całkowicie przestawił gospodarkę w tryb militarny.
"Wbrew oczekiwaniom, że ograniczenia ekonomiczne osłabią zdolność Rosji do prowadzenia walk, widmo krachu gospodarczego może pchnąć Władimira Putina i jego otoczenie do podwojenia wysiłków na rzecz militaryzacji i szukania dalszej konfrontacji, nawet jeśli agresja przeciwko Ukrainie utknie w martwym punkcie" - pisze Ribakova.
Jej zdaniem przejście w kierunku działań związanych z wojną nie jest już tylko cyklicznym, krótkoterminowym działaniem - stało się strukturalne. Wskazują na to zwiększone nakłady na siłę roboczą. - Od czasu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę siła robocza w tym sektorze znacznie się rozrosła, zyskując co najmniej pół miliona nowych pracowników. Dodatkowo płace w tych firmach wzrosły o 20 do 60 proc. od początku wojny, a wiele przedsiębiorstw oferuje zwolnienia ze służby wojskowej - zauważa analityczka.
Zdaniem Ribakovej Putin nie zatrzyma machiny wojennej, bo nie może. - Odwrócenie strukturalnych inwestycji poczynionych na rzecz wojny będzie stanowić ogromne wyzwanie - podsumowuje.