Koszty ciepła systemowego (czyli pochodzącego od sieci ciepłowniczej i zaopatrującego przede wszystkim budynki wielorodzinne) idą w górę, co odbije się na cenach czynszu. Blackout ciepłowniczy – czyli przerwa w dostawie ogrzewania – ze strony zakładów jest możliwy, ale bardziej prawdopodobny jest jednak blackout "oddolny" – konsumentów nie będzie stać na ogrzewanie - mówi nam Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie. Rozmawiamy z nim o sytuacji w polskich ciepłowniach i perspektywach na najbliższy sezon grzewczy.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl: Wśród konsumentów pojawia się obawa, że w okresie zimowym może dochodzić do blackoutów ciepłowniczych. Czy ten strach ma uzasadnienie?
Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie: Kilka tygodni temu robiliśmy badanie wśród członków Izby (firm prowadzących działalność w zakresie związanym bezpośrednio lub pośrednio z ciepłownictwem – przyp. red.) pod kątem zdolności kredytowych i finansowych związanych z kupnem paliwa i uprawnień do emisji, czyli tych najbardziej kosztotwórczych elementów w taryfach. Około 30 proc. wskazało, że nie ma zdolności kredytowej, a 60 proc. potrzebuje jakiejś formy wsparcia ze strony rządu, aby móc zaciągnąć kredyty.
Jeżeli te 30 proc. nie ma zdolności kredytowych, to bez narzędzia wsparcia mogą pojawić się kłopoty i problemy z funkcjonowaniem i zapewnieniem ciągłości dostaw. Nie twierdzę jednak, że tak na pewno będzie. Być może będzie dochodziło do takich sytuacji, że mając do wyboru zakup paliwa i zakup emisji, to jednak firmy będą kupowały paliwo, a nie będą w stanie umorzyć uprawnień. Problem zostanie więc przesunięty na kwiecień 2023 roku, kiedy będą naliczane kary za brak umorzenia uprawnień [uprawnienia do emisji ulegają umorzeniu w liczbie odpowiadającej rzeczywistej wielkości emisji CO2 z instalacji w danym roku - przyp. red.].
Czy wcześniej mieliśmy do czynienia z zagrożeniem w dostawach ciepła?
Po raz pierwszy istnieje zagrożenie związane z dostawą ciepła, szczególnie wśród małych i średnich przedsiębiorstw. Dzisiaj mniej obawiam się o dostępność paliwa, ale bardziej o możliwość sfinansowania zakupów tego paliwa.
Sytuacja jest poważna, wiele zależy od tego, czy i kiedy wejdą w życie rozwiązania umożliwiające przedsiębiorstwom w trudnej sytuacji finansowej branie kredytów na zakup paliwa i uprawnień.
Jak to się odbije na gospodarstwach domowych?
Gospodarstwa domowe, które otrzymują rachunki o kilkadziesiąt procent wyższe, będą otrzymywać rachunki wyższe o kilkaset procent, szczególnie tam, gdzie jest wykorzystywany gaz.
Musi zostać wdrożona ochrona gospodarstw, bo inaczej to bezpieczeństwo dostaw ciepła może być zagrożone z drugiej strony – naszych odbiorców nie będzie stać na płacenie rachunków. Firmy będą tracić płynność finansową na bieżącą działalność, nie mając przychodów za sprzedany towar. Należy te sprawy rozpatrywać równolegle.
Problemem więc jest nie tyle dostępność paliwa, co płynność finansowa. Czyli nie musimy martwić się o to, że węgla nie wystarczy, aby dostarczać ciepło?
W ciągu kilku tygodni sytuacja się zmieniła. Zgłaszają się również do nas podmioty, które oferują dostawy węgla. Myślę, że z wolumenem jakoś sobie poradzimy, opierając się na informacjach przekazywanych przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, natomiast ta dostępność dzisiaj, jeśli będzie utrudniona – to ze względów logistycznych.
Logistycznych? To znaczy?
Nasze przedsiębiorstwa ciepłownicze dostały formalne pisma z PKP Cargo, które prosiło, żeby już teraz przesłać harmonogram dostaw, bo w czwartym kwartale nie gwarantuje terminowych dostaw. Jednak aby ustalić harmonogram, należy już mieć rozstrzygnięty przetarg lub umowę na dostawę węgla. Często jest tak, że nie kupuje się od razu 100 proc. wolumenu, bo wielu na to nie stać – zakup jest rozłożony na miesiące.
Idzie walka i o czas, i o odpowiednie rozłożenie. Być może trzeba będzie szukać rozwiązań oszczędnościowych, które wynikają formalnie z rozporządzenia z 2021 roku o możliwości ograniczeń dostawy energii, ponieważ przedsiębiorstwa muszą przygotowywać, bazując na tym rozporządzeniu, plany ograniczeń w poborze energii cieplnej.
Ostatnio URE zatwierdził podwyżkę za dystrybucję gazu. O jakich problemach możemy mówić, jeśli chodzi o ogrzewanie mieszkań gazem?
W przypadku gazu mamy problem z bardzo wysokimi cenami oraz poważny problem z przenoszeniem kontraktów gazowych na taryfy ciepła. Ceny gazu są astronomiczne, w związku z tym cena ciepła systemowego z gazu będzie wzrastała o kilkaset procent. Trzeba mieć pieniądze i wymagany jest bardzo duży poziom gwarancji, żeby zakontraktować taki gaz.
Cena ma być waloryzowana, czyli zmieniać się w trakcie trwania kontraktu, czego dzisiaj nie da się przenieść w taryfach ciepłowniczych zatwierdzanych przez URE. To jest wielki problem, który musi być szybko rozwiązany. Należy dążyć do stałej ceny, tak, jak to miało miejsce w przypadku PGG, gdzie początkowo Polska Grupa Górnicza proponowała waloryzację kwartalną wstecz ceny węgla. Mieliśmy spotkania z URE i z PGG, gdzie zostało wyjaśnione, że w obecnym stanie ten model się nie sprawdzi. PGG ustaliło stałą cenę do końca tego roku.
Podobny mechanizm powinien zostać wdrożony w związku z gazem. Jeśli takie rozwiązanie nie będzie możliwe, to dla bezpieczeństwa dostaw ciepła problem ten powinien zostać rozwiązany w przygotowywanej przez rząd ustawie o szczegółowych rozwiązaniach w zakresie niektórych źródeł ciepła.
Niektóre państwa nawołują do zwykłych, konsumenckich oszczędności – takich jak zmniejszenie o 1 stopień temperatury w trakcie sezonu grzewczego. Czy takie działania mają realny wpływ na bezpieczeństwo energetyczne?
Już od lutego 2020 roku nasza Izba prowadzi kampanię "20 stopni dla klimatu", kiedy jeszcze nie mówiło się o kryzysie energetycznym. Z naszego badania wynikało, że średnia temperatura, która jest w budynkach wielorodzinnych, wynosi 22 stopnie Celsjusza.
Nawiązaliśmy współpracę z Towarzystwem Alergologicznym i Politechniką Warszawską – lekarze nam powiedzieli, że właściwa dla zdrowia temperatura w dzień wynosi ok. 20 stopni, a w nocy może być nawet niższa o 2-3 stopnie, a Politechnika policzyła, że jeśli byśmy obniżyli średnio 2 stopnie Celsjusza temperaturę w sezonie grzewczym, zaoszczędzimy około miliona ton węgla, czyli mniej więcej połowę szacowanego deficytu w ciepłowniach i zaoszczędzimy na rachunkach do 7 procent. Dzisiaj ta akcja nabrała szczególnego znaczenia.
Czy działania powinien podjąć również rząd – aby edukować i nawoływać do zmiany przyzwyczajeń wśród odbiorców ciepła?
Zdecydowanie konsumenci powinni być zachęcani do takich działań. Otrzymaliśmy kilka tygodni temu od Ministerstwa Klimatu i Środowiska prośbę o przesłanie informacji na temat naszej akcji. Jesteśmy otwarci na każdą formę współpracy, bo uważamy, że taka akcja powinna mieć charakter ogólnopolski, a nie tylko w wymiarze branżowym.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl