Prezes URE zatwierdził niedawno rekordowo wysokie stawki za ogrzewanie, które wynoszą od kilkudziesięciu do kilkuset procent. Wiadomo już, że wzrost opłat za ciepło odczują w czynszach mieszkańcy spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. Jak pisaliśmy w money.pl, mieszkańcy już sygnalizują takie podwyżki.
Tymczasem sytuacja przedsiębiorstw ciepłowniczych również jest bardzo zła. Skarżą się zarówno na brak dostępu do opału, jak i fakt, że nie mają pieniędzy na jego zakup.
Mieszkańcy będą marzli w domach, bo przedsiębiorca zbankrutował
Mieszkańcy popegeerowskich bloków w maleńkiej miejscowości Kopytkowo, w gminie Smętowo Graniczne na południu Pomorza, przekonali się już, czym to się może skończyć. Niedawno dowiedzieli się, że tej zimy nie będą mieć ani ogrzewania, ani ciepłej wody w domach. Powód? Prywatny przedsiębiorca, który dostarczał ciepło do ich domów, wypowiedział im umowy, bo z powodu wysokich cen węgla i jego braku w składach ma ogłosić bankructwo. W dodatku ciepło dostarczał nie tylko mieszkańcom bloków, ale także lokalnej szkole.
Przedsiębiorca tłumaczył nam, że chodzi nie tylko o wysokie ceny, ale także fakt, że nikt nie był w stanie mu zagwarantować dostarczenia węgla na cały okres grzewczy. W dodatku, gdy niedawno zamówił niewielką ilość węgla, jego jakość była tak zła, że surowiec do niczego się nie nadawał – mówi money.pl Jerzy Scharmach, zastępca wójta Smętowo Graniczne.
Ciepłownie muszą podnieść ceny
Dariusz Gierek, szef Regionalnej Sekcji Ciepłownictwa NSZZ Solidarność w Katowicach, już od dawna ostrzega, że wiele ciepłowni może nie przetrwać tej jesieni i zimy.
Problem ciepłowni to nie tylko brak surowca, ale także wysokie ceny węgla i gazu. Dlatego nawet podwyższenie taryf przez URE o 30 proc. nic nie da, bo nie pokryje kosztów produkcji ciepła. W efekcie, aby uniknąć strat, spółki ciepłownicze musiałyby podnieść ceny dla klientów indywidualnych nawet o 300 proc. Uderzenie w konsumenta byłoby jednak zbyt drastyczne – mówi.
Jego zdaniem sytuacja polskiej branży ciepłowniczej jest trudna już od wielu lat. Ponadto wiele przedsiębiorstw ciepłowniczych odeszło w ostatnim czasie od węgla na rzecz gazu z powodu rosnącego kosztu uprawnień do emisji (średnia cena wynosi obecnie ponad 80 euro za tonę). W efekcie dziś wiele spółek boryka się z wysokimi cenami paliw i dodatkowo musi spłacać kredyty zaciągnięte na inwestycje.
– Podwyższenie taryf przez URE przedsiębiorstwom ciepłowniczym niewiele pomoże, bo obecne stawki nie nadążają już za inflacją – twierdzi Dariusz Tobiczyk, dyrektor ds. technicznych w Energetyce Cieszyńskiej.
Jego zdaniem trudną sytuację wielu ciepłowni komplikują także wspomniane wysokie ceny uprawnień do emisji CO2. – Z informacji, które mam od innych przedsiębiorstw wynika, że pieniądze, które te miały one zarezerwowane np. na kupno węgla, musiały wydać na zakup uprawnień do emisji CO2 – mówi nasz rozmówca.
Jego zdaniem przedsiębiorstwa miały w tym wypadku dwie możliwości: zaciągnięcie kredytu na zakup uprawień do emisji lub przeznaczenie na ten cel pieniędzy zabezpieczonych na inne zobowiązania.
Dodatkowo wiele firm będzie musiało kupić uprawnienia do emisji na kolejne lata, czyli na 2023 rok – co jeszcze bardziej skomplikuje ich sytuację.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ustawie jest luka. 15 milionów osób bez wsparcia
Nasi rozmówcy zwracają uwagę na jeszcze jeden problem. Okazuje się, że w obecnej ustawie o dodatku węglowym jest luka. – Ustawa została zrobiona "na kolanie", w efekcie mieszkańcy korzystający z ciepła systemowego zostali całkowicie pozbawieni wsparcia – twierdzi Jerzy Scharmach.
Potwierdza to Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.
W ustawie o dodatku węglowym ze wsparcia została wyłączona duża grupa gospodarstw domowych, które korzystają z ciepła systemowego, czyli blisko 15 mln osób. Odbiorcy ciepła systemowego nie mają więc żadnej ochrony, ani prawa do osłonowego dodatku. Tymczasem jest więcej niż pewne, że wzrost cen ciepła dotknie gospodarstwa domowe, które nie będą w stanie regulować tak wysokich rachunków – ocenia.
Jego zdaniem obecna sytuacja wymaga więc rozwiązań systemowych, adresowanych zarówno do gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorców z sektora ciepłowniczego, którym przede wszystkim należy ułatwić zakup paliwa.
Firmy nie mogą wziąć kredytu na zakup opału
Cała branża ciepłownicza boryka się też z brakiem pieniędzy.
Przedsiębiorstwa ciepłownicze nie mają dziś płynności finansowej, co potwierdza nasze badanie, w którym wzięło udział około 120 koncesjonowanych przedsiębiorstw, na łączną liczbę 390. Ponad 60 proc. badanych spółek podało, że potrzebuje jakiejś formy wsparcia w zakupie paliwa, z czego blisko jedna trzecia firm poinformowała, że nie ma obecnie żadnej zdolności kredytowej — mówi Jacek Szymczak.
Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie (IGCPIC) postuluje w związku z tym, uruchomienie gwarancji kredytowych udzielanych np. przez Bank Gospodarstwa Krajowego, co umożliwiłoby przedsiębiorstwom ciepłowniczym zaciąganie kredytów w różnych bankach.
– Niedawno minister klimatu Anna Moskwa zapowiedziała w wywiadzie, że ministerstwo pracuje nad pomocą dla małych i średnich przedsiębiorstw z sektora ciepłownictwa, co daje nadzieję. Drugi pozytywny sygnał, że rząd planuje takie rozwiązanie, jest zapis, jaki znalazł się w ustawie o dodatku węglowym – mówi Jacek Szymczak.
Przypomnijmy, zgodnie z tym zapisem, BGK będzie mógł udzielać kredytów dla przedsiębiorstw ciepłowniczych do wysokości 20 mln zł na zakup paliwa, a gwarantem tych kredytów ma być skarb państwa.
Dla małych i średnich przedsiębiorstw z sektora ciepłownictwa, które są obecnie w najtrudniejszej sytuacji, byłoby to istotnym wsparciem – przyznaje prezes IGCPIC.
PKP Cargo ponagla, aby rezerwować terminy
Tymczasem czasu na zakup opału jest coraz mniej. W dodatku przesuwanie tej decyzji w czasie grozi kolejnymi komplikacjami, w tym przede wszystkim problemami z transportem.
– PKP Cargo rozsyła do przedsiębiorstw ciepłowniczych pisma, w których informuje, że należy już zamawiać terminy przewozów. Dodając, że w czwartym kwartale, czyli pod koniec tego roku, nie gwarantuje terminowej realizacji usług. Tymczasem, aby obecnie zakupić węgiel, musi być on po pierwsze: dostępny na rynku, a po drugie: przedsiębiorstwa muszą mieć pieniądze na jego zakup – mówi Jacek Szymczak.
Zwraca też uwagę na kwestię logistyki. Jeśli nawet węgiel zostanie zamówiony za granicą, to trzeba go rozwieść statkami, co wymaga ich zakontraktowania. Trzecia kwestia to rozładunek w portach. – Według naszych informacji, mają one przepustowość od 7 do 9 mln ton rocznie, jednak pod warunkiem, że rozładowywanie węgla trwałoby przez cały rok – mówi nasz rozmówca.
Jaka jest dostępność węgla? Okaże się to jesienią
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kolejny element, czyli rozwiezienie surowca po kraju. Tutaj, zdaniem naszych rozmówców, również mogą pojawić się problemy.
– Nie wszyscy zdają sobie sprawę również z tego, że za całą logistykę i transport importowanego węgla odpowiadają przedsiębiorstwa ciepłownicze, które muszą zsynchronizować daty dostarczenia odbioru surowca z harmonogramem zleceń PKP Cargo – mówi Jacek Szymczak.
Nasi rozmówcy podkreślają, że chwila prawdy nastąpi już jesienią. Dopiero wówczas okaże się, jaka jest dostępność węgla w Polsce, a także czy takie podmioty jak np. Polska Grupa Górnicza lub Tauron, będą w stanie wywiązać się z zamówień.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl