A czy Ty skorzystasz z "tarczy oszczędnościowej"? Napisz, ile prądu zużywasz i podziel się swoimi wątpliwościami. Czekamy na dziejesie.wp.pl.
Kielecka Spółdzielnia Mieszkaniowa rozpoczęła sezon grzewczy 20 września. Zamieszkuje ją około 30 tys. osób. Plany zakładały inaugurację w późniejszym terminie, ale ciepła w kaloryferach domagali się mieszkańcy.
Sprawiedliwy pomiar ciepła
Na razie spółdzielnia jest przygotowana jedynie na połowę sezonu grzewczego. Prezes KSM Anna Tłuszcz mówi wprost, że zima będzie wyjątkowo trudna. - Wzrost cen jest dramatyczny. Przed wojną ceny węgla były kilkukrotnie niższe. Dodatkowo koszt opłat emisyjnych jest prawie dwukrotnie wyższy. Ta sytuacja wpłynie niewątpliwe na taryfę i zaliczki na ten sezon. Jeśli chodzi o przesył, ceny mogą być wyższe o około 10 proc. - zaznaczyła prezes KSM. Jak dodała, składy węgla są na bieżąco uzupełniane.
- Musimy sobie z tym poradzić, energetyczne bezpieczeństwo mieszkańców jest teraz naszym priorytetem. Natomiast będziemy też prosić lokatorów, żeby nas wspomagali i oszczędzali ciepło - podkreśliła Tłuszcz. - Prosimy, aby w sezonie reagować na zbyt wysoką temperaturę na klatkach, w pomieszczeniach wspólnego użytku i piwnicach. Apelujemy o zamykanie drzwi wejściowych i okien w częściach wspólnych - wskazała.
Mieszkańcy otrzymają wskazówki jak "racjonalnie ogrzewać mieszkanie". - Chodzi m.in. o to, aby wietrzyć mieszkania krótko, ale intensywnie - przez 3-5 minut, przy oknach otwartych na oścież i zakręconych grzejnikach. Należy pamiętać o zmniejszaniu temperatury na noc, gdy wychodzimy na dłużej lub wyjeżdżamy - wyjaśniła Tłuszcz.
- Liczylibyśmy jednak na jakieś rozwiązania systemowe, żeby spółdzielnie mieszkaniowe były wsparte w tej sytuacji, żeby pomoc była też kierowana dla osób mieszkających w zasobach spółdzielni mieszkaniowych. Uważam, że jest to bardzo niesprawiedliwe, że jesteśmy ciągle pomijani przy dotacjach - dodała prezes KSM.
"Głęboki sens" oszczędzania
Rząd tymczasem, w myśl nowych przepisów dotyczących wsparcia odbiorców ciepła sieciowego, nałożył na dostarczycieli obowiązek ustalenia tzw. średniej ceny ciepła z rekompensatą. W przypadku ciepła ze źródeł opalanych gazem ziemnym lub olejem opałowym ma to być 150,95 zł za jeden GJ netto, a dla ciepła wytwarzanego w pozostałych źródłach - 103,82 zł za GJ netto. To oznacza średni wzrost rachunków odbiorców o 42 proc. Jeżeli koszty wytwarzania ciepła będą wyższe z powodu wzrostu cen paliw, wytwórcom ciepła stosującym wprowadzane ustawą ceny będzie przysługiwać rekompensata. Za niezastosowanie się do ustawy wytwórcom będzie grozić kara finansowa.
Problem, z którym muszą zmierzyć się odbiorcy ciepła sieciowego, polega na tym, że wspomniane przez prezes Kieleckiej Spółdzielni Mieszkaniowej zalecenia dotyczące oszczędzania mogą okazać się skuteczne jedynie po części.
Ogrzewanie sąsiada
Wysokość rachunków za ciepło z centralnego ogrzewania jest ustalana w sposób nieprecyzyjny. I co gorsza, trudno znaleźć skuteczne rozwiązanie problemu. Podzielniki na kaloryferach nie zmierzą, ile ciepła zużyto w danym mieszkaniu, lecz podzielą między lokale zużycie ciepła w całym bloku. Najdokładniejszy pomiar oferują ciepłomierze, jednak ich koszt sięga kilkuset złotych, co przekłada się na ich niewielką popularność.
- Ceny ciepła systemowego będą wzrastały, ponieważ drastycznie rosną ceny nośników energii. To nieuniknione. Jednak głęboki sens ma oszczędzanie - przekonuje w rozmowie z money.pl Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmiana świadomości
- Ciepło jest najtrudniejsze do rozliczania, bo przenika przez przegrody budowlane, np. ściany. Jeśli jednak w społeczeństwie będzie świadomość racjonalnego korzystania z ogrzewania, to nawet przy rozliczeniu na podstawie odczytu podzielników budynek zużyje mniej ciepła per saldo. A skoro budynek zużyje mniej ciepła, to pojedyncze gospodarstwa domowe mniej zapłacą - tłumaczy Szymczak.
Ile można zaoszczędzić? - Według naszych szacunków, dokonanych w oparciu o opinie ekspertów z Politechniki Warszawskiej, jeśli bylibyśmy w stanie ograniczyć temperaturę ze średniej wynoszącej 22 stopnie Celsjusza o dwa stopnie, to per saldo mieszkańcy za ogrzewanie zapłacą o około 7-8 procent mniej, nawet przy tych niedoskonałych metodach rozliczania - dodaje ekspert.
Szymczak podkreśla konieczność zmiany świadomości konsumentów. - Ludzie muszą zrozumieć, że jeżeli będą obniżać temperaturę do 20-19 stopni, jeżeli będą przykręcać zawory przed wyjściem z domu, to wszyscy mieszkańcy budynku zapłacą mniej. Bardzo ważna jest kwestia powszechnej edukacji energetycznej. Zmiana podejścia w społeczeństwie jest możliwa, ale to proces wieloletni, wymagający czasu i konsekwencji. To się nie zmieni z roku na rok, choć kryzys może te zmiany przyspieszyć - podsumowuje.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl