Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
KFM
|
aktualizacja

Na dno razem z "Moskwą" poszły setki milionów dolarów. Rosjanie łatwo się nie pozbierają

Podziel się:

Wystarczyły dwa pociski, by 750 mln dol. poszło na dno. Tym samym rosyjski krążownik udał się tam, gdzie w pierwszych dniach wojny odesłali go obrońcy Wyspy Węży. "Moskwa" była kluczowym elementem operacji na Morzu Czarnym.

Na dno razem z "Moskwą" poszły setki milionów dolarów. Rosjanie łatwo się nie pozbierają
Krążownik Moskwa płynie przez cieśninę Dardanele, listopad 2013 r. To jedyna droga do Morza Czarnego (Getty Images, 2022 Anadolu Agency)

"Forbes Ukraine" szacuje, że wraz z krążownikiem Moskwa na dno poszło 750 mln dol., bo tyle miał kosztować krążownik włącznie z remontem. Gazeta szacuje tę kwotę, porównując go do kosztu podobnej jednostki zwodowanej w 1995 r. "Moskwa" pływała dla rosyjskiej marynarki od czasów sowieckich, z dłuższą przerwą na gruntowny remont, zakończony w 2021 r.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Wojna na Ukrainie. W ostrzeliwanej wsi pozostała garstka ludzi. "To nie jest życie"

Krążownik "Moskwa" na dnie. Zatonęło 750 mln dol.

Rosjanie twierdzą, że statek zatonął w wyniku pożaru, który wybuchł na pokładzie. W efekcie miał zająć się skład amunicji i doszło do wybuchu. Przyczyny pożaru strona rosyjska nie podaje. Z pomocą przychodzi strona ukraińska, która twierdzi, że pożar wybuchł w wyniku trafienia okrętu dwoma pociskami Neptun, systemu opracowanego przez Ukraińców i po raz pierwszy użytego w czasie inwazji rosyjskiej. O detalach tej broni przeczytacie tutaj.

Dla Rosji sytuacja jest fatalna. "Moskwa" była kluczowym elementem operacji na Morzu Czarnym. Wyposażona w potężny system obrony powietrznej dalekiego zasięgu, miała pełnić funkcję tarczy dla reszty floty i głównego centrum dowodzenia.

Co ciekawe, Rosja w swojej flocie ma jeszcze tylko dwa krążowniki klasy Slava, tej samej co "Moskwa". Ale nic jej po nich, bo do Morza Czarnego nie wpłyną. Żeby się tam dostać, musiałyby przepłynąć cieśniny Bosfor i Dardanele. A te leżą na wodach terytorialnych Turcji. Na mocy Konwencji z Montreux z 1936 r., Turcja ogranicza dostęp dla rosyjskich okrętów. I jakkolwiek Turcja ma w tej wojnie własną agendę, trudno oczekiwać, by pozwoliła przepłynąć któremuś z pozostałych okrętów teraz, narażając się reszcie świata.

Zawsze można też zbudować nowy, podobny statek. Tyle że osoba z rosyjskiego ministerstwa obrony, cytowana przez Bloomberga twierdzi, że nawet gdyby Putin miał pod ręką tego rodzaju gotówkę, nie będzie w stanie szybko zastąpić "Moskwy", bo nie miałby gdzie jej zbudować. Jedyna stocznia, jeszcze z czasów sowieckich, która ma infrastrukturę do budowy okrętów tej klasy, leży w ukraińskim Mikołajewie, do którego Rosja straciła dostęp po aneksji Krymu. W tym samym Mikołajewie mieszczą się zakłady produkcyjne turbin wykorzystywanych w tej klasy jednostkach.

Zatonięcie "Moskwy" ma swoisty wymiar dziejowej sprawiedliwości. To właśnie krążownik "Moskwa" był tym, który zaatakował Wyspę Węży i to do niego odnosi się słynna odezwa ukraińskich pograniczników.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl