W tzw. ustawie covidowej z 2 marca zeszłego roku zapisano, że w celu przeciwdziałania COVID-19 pracodawca może polecić pracownikowi wykonywanie przez czas oznaczony pracy poza miejscem jej stałego wykonywania (praca zdalna). 14 marca rząd wprowadził stan zagrożenia epidemicznego, później stan epidemii.
- Pamiętajmy, że wg GUS pracę zdalną w szczytowym momencie świadczyło 11 proc. wszystkich pracujących. Nie jest to więc zjawisko powszechne. To nie jest tak, że każdy teraz świadczy pracę zdalną - mówi PAP Monika Fedorczuk z Konfederacji Lewiatan.
Według Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności w ostatnim kwartale ub.r. zdalnie pracowało 1,6 mln osób, co stanowiło 9,7 proc. wszystkich pracujących.
- Część pracowników nie pracuje zdalnie, bo po prostu nie może. Część pracuje wyłącznie zdalnie, a część w modelu hybrydowym i to jest chyba kierunek, w którym będziemy zmierzać - ocenia ekspertka rynku pracy.
Przyznaje, że wśród zdalnych pracowników widać znużenie.
- Na pracy zdalnej wylądowaliśmy my, jako pracownicy, ale w wielu przypadkach w tym samym domu przebywają też dzieci na edukacji zdalnej. Zdarza się, że mieszkanie projektowane przed pandemią nie było przygotowane na to, że wszyscy spędzają cały dzień w domu. Część pracowników ma poczucie, że jest przeciążona obowiązkami zawodowymi, co wiąże się z zacieraniem granicy pomiędzy pracą a domem - mówi.
- Do niedawna praca zdalna była odbierana przez pracowników jako pożądany benefit. Teraz dla niektórych stała się koniecznością. Jest sporo organizacji, głównie międzynarodowych, które w ogóle nie wróciły do biur. Ci pracownicy nie mają wyboru i to oni są przede wszystkim niezadowoleni z pracy zdalnej - zwraca uwagę Agnieszka Tymoszyk z firmy rekrutacyjnej Antal.
Z drugiej strony zdarza się, że kandydaci do pracy wycofują się w trakcie procesu rekrutacyjnego, gdy dowiadują się, że dana oferta nie przewiduje zdalnego wykonywania obowiązków.
- Podejście do pracy zdalnej jest bardzo różne. Pracownicy się do niej przyzwyczaili. Zasadnicze pytanie jest więc, ile jej jest i jaki model w danej firmie został przyjęty - mówi Tymoszyk.
Z badania Antal przeprowadzonego wśród 315 pracodawców wynika, że zdecydowana większość firm jest zadowolona z efektywności pracowników wykonujących swoje obowiązki zdalnie. Jako pozytyw tej formy pracy pracodawcy wymienili też ograniczone koszty podróży służbowych i utrzymanie poziomu wynagrodzeń. Wśród negatywnych aspektów wskazali m.in. na integrację i współpracę w zespole. Wzrosła też rotacja pracowników, którzy nie bywając w firmie, czują się z nią mniej związani.
Fedorczuk dodaje, że pracodawcy mierzą się z wyzwaniem, jak podtrzymać kulturę organizacyjną firmy.
- Kiedy ludzie są rozproszeni, to trudniej ich zjednoczyć wokół jednego celu, sprawić, by się identyfikowali z firmą. Trudniej jest też wdrożyć nowych pracowników i utrzymywać relacje w firmie, bo zdarza się, że pracownicy nie widzą się ze sobą po kilka miesięcy - podkreśla Fedorczuk.
Jak mówi, pracodawcy mają też problem z motywacją pracowników.
- Systemy benefitowe popularne przed pandemią straciły sens, bo po co komu karnet na siłownię, skoro wszystkie siłownie są zamknięte. Po co darmowe obiady w czwartki, skoro pracownicy nie przychodzą do biura - stwierdza.
Na pytanie, czy firmom doskwiera brak uregulowania pracy zdalnej w Kodeksie Pracy, w tym kwestii zwrotu kosztów ponoszonych przez zdalnych pracowników, Fedorczuk wyjaśniła, że część firm już dawno porozumiała się z przedstawicielstwem pracowników lub związkami zawodowymi i ustaliła ekwiwalenty dla pracowników za ponoszone koszty albo ich brak twierdząc, że rekompensatą jest oszczędność na kosztach dojazdu do pracy.
Dodała, że w ramach prac Rady Dialogu Społecznego strony pracodawców i związków zawodowych nie dogadały się, co dokładnie należy wliczyć do kosztów pracy pracownika w domu: czy oprócz prądu także wodę, część czynszu za mieszkanie.
- W Hiszpanii przyjęto model, że pracodawcy partycypują w czynszu zdalnych pracowników. My uważamy, że nie ma takiego powodu, bo jest to przestrzeń mieszkalna pracownika. Organizacje pracodawców są natomiast zgodne, że wyposażenie stanowiska pracy: sprzęt i koszty jego naprawy należą do pracodawców. Co do reszty, trudno o porozumienie – mówi.
Wg badania Antal, tylko 3 proc. pracodawców dołożyło do wynagrodzeń pracowników jakiś dodatek związany z przejściem na pracą zdalną.
- Wciąż nie ma wypracowanych nowych standardów wynagradzania i benefitów dla pracownika, który w 100 proc. pracuje zdalnie. Pracownicy często oczekują, że będą mieli możliwość renegocjacji warunków finansowych, by pokryć koszty mediów, internetu. Z drugiej strony mamy pracowników, którzy doceniają fakt, że możliwość pracy zdalnej nie oznacza dla nich zmniejszenia wynagrodzenia - podkreśla Tymoszyk.