Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Grzegorz Siemionczyk
Grzegorz Siemionczyk
|
aktualizacja

Ceny wykańczają ludzi? Są żądni zmian. Takiej niechęci nie było [ANALIZA]

728
Podziel się:

Kończący się rok był świętem demokracji. Do urn poszło więcej osób niż kiedykolwiek wcześniej. I niemal wszędzie urzędujący w chwili wyborów politycy stracili poparcie lub nawet władzę. Czerwone kartki od wyborców dostali głównie za to, że nie utrzymali w ryzach inflacji. W wielu krajach, na przykład we Francji, powstały rządy mniejszościowe, które okazały się niestabilne.

Ceny wykańczają ludzi? Są żądni zmian. Takiej niechęci nie było [ANALIZA]
Były premier Francji Michel Barnier. To kolejny kraj w kryzysie (GETTY, NurPhoto)

W czwartek premier Francji Michel Barnier podał się do dymisji po tym, jak parlament przegłosował wotum nieufności dla jego rządu. Tym samym były komisarz UE ds. rynku wewnętrznego przejdzie do historii jako najkrócej urzędujący szef rządu w dziejach V Republiki.

Francja dołączyła do długiej listy państw, które trawi kryzys polityczny. Przedterminowe wybory, które odbędą się w lutym 2025 r., rozpisano też w Niemczech po tym, jak w listopadzie rozpadła się rządząca tam koalicja. W kilku innych krajach Europy panuje bezkrólewie. W Austrii we wrześniowych wyborach pierwszy raz w powojennej historii wygrała skrajna prawica. Nie była jednak w stanie stworzyć rządu, a rozmowy koalicyjne między innymi ugrupowaniami nie przyniosły jak dotąd skutku. Po przedterminowych wyborach z września, siódmych w ciągu zaledwie czterech lat, rządu nie ma również w Bułgarii.

Kryzysy polityczne w każdym kraju Europy mają nieco inne tło, ale też widać między nimi pewne podobieństwa. Mają też wspólny mianownik z procesami politycznymi w innych regionach świata. Ostatnie lata przyniosły wyraźny spadek poparcia dla dominujących wcześniej ugrupowań i wzrost znaczenia partii populistycznych, na ogół skrajnie prawicowych. Te drugie nie zdobyły jednak tak silnego mandatu, aby budować trwałe rządy, ale jednocześnie utrudniły to innym ugrupowaniom. Dobrze pokazują to wyniki wyborów z bieżącego roku, który był pod tym względem wyjątkowo intensywny. Wybory odbyły się bowiem w ponad 50 krajach zamieszkanych przez ponad połowę ludności świata.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Sprzedaje sprzęt elektroniczny za 5 mln zł dziennie - Wojciech Buczkowski w Biznes Klasie

Takiej niechęci do establishmentu jeszcze nie było

Jak wynika z wyliczeń magazynu "Time", w około 80 proc. spośród demokratycznych państw, w których odbyły się w tym roku wybory parlamentarne, rządzące wcześniej ugrupowania straciły poparcie w stosunku do poprzedniej elekcji. Z kolei dane z projektu ParlGov wskazują, że w każdym spośród wysokorozwiniętych państw, w których obywatele poszli w tym roku do urn, rządząca partia uzyskała mniej głosów niż poprzednio. Biorąc pod uwagę tylko lata, w których wybory odbyły się w co najmniej pięciu krajach z 10 analizowanych przez ParlGov, od ponad 100 lat zmiana preferencji wyborców ani razu nie była tak jednokierunkowa.

Najszerzej komentowane były oczywiście wybory prezydenckie w USA, w których Donald Trump pokonał Kamalę Harris, kandydatkę z rządzącego obecnie obozu politycznego. Wstrząsem okazały się jednak również wydarzenia m.in. z Wielkiej Brytanii, gdzie w lipcowej elekcji Konserwatyści odnotowali najgorszy wynik od 1832 r., ustępując po raz pierwszy od kilkunastu lat Laburzystom. Miesiąc wcześniej w wyborach do Parlamentu Europejskiego rządzące w Niemczech i Francji ugrupowania przegrały z populistyczną prawicą (odpowiednio: AfD i Zjednoczenie Narodowe). Nad Sekwaną doprowadziło to do przedterminowych wyborów, w wyniku których wyłonił się niestabilny rząd Barniera.

Zwrotów politycznych nie brakowało też w tym roku w innych częściach świata. W Japonii koalicja Partii Liberalno-Demokratycznej (LDP) i Komeito w październiku po raz pierwszy od 15 lat straciła większość w parlamencie. W kwietniu w wyborach w Korei Południowej zwyciężyła opozycyjna koalicja z Partią Demokratyczną na czele, odsuwając od władzy Partię Władzy Ludowej, z której wywodzi się prezydent Jun Suk Jeol. To doprowadziło do zamieszania w koreańskiej polityce, którego przejawem był sześciogodzinny stan wojenny, wprowadzony przez prezydenta w grudniu. W Indiach wiosną zwyciężyła partia premiera Narendry Modiego, ale nie na tyle, aby pozwolić mu na samodzielne rządy przez trzecią kadencję. Władzą podzielić musiał się też Afrykański Kongres Narodowy, rządzący w RPA nieprzerwanie od 30 lat.

Słabnie zaufanie do demokracji

Nie ma jednej przyczyny niezadowolenia wyborców z dotychczasowych rządów. Badania Pew Research Cente z początku 2024 r., przeprowadzone w 24 krajach, wskazywały na malejące poparcie dla demokracji. Wprawdzie nadal zdecydowana większość (77 proc.) ankietowanych uważała, że to jest dobry system rządów, ale jednocześnie 59 proc. sądziło, że demokracja źle działa w ich krajach. – Widać ogólne poczucie frustracji elitami politycznymi, które są postrzegane jako oderwane od rzeczywistości – tłumaczył wyniki tych badań w rozmowie z agencją AP Richard Wike, dyrektor badań postaw na świecie w ośrodku Pew. – Stoi za tym wiele czynników, ale z pewnością istotne znaczenie mają emocje związane z gospodarką i inflacją – dodawał.

Inflacja, jak się wydaje, jest tu na pierwszym planie. Na to wskazuje fakt, że fala niezadowolenia społecznego, która zmiatała w ostatnich latach rządy, wezbrała nawet w krajach, których gospodarki radziły sobie nieźle, w tym w USA. – Amerykańska gospodarka USA jest w niezłym stanie, ale to się nie przekłada na nastroje konsumentów, na ich optymizm. Prawdopodobnie jest to następstwo wysokiej inflacji. Dziś wydaje się, że inflacja została opanowana, ale w minionych latach była najwyższa od kilku dziesięcioleci. To miało wpływ na rozkład dochodów w gospodarce. Dochody najgorzej zarabiających Amerykanów realnie wzrosły, bo stopa bezrobocia jest niska. Ale na środku rozkładu dochodów, w szeroko rozumianej klasie średniej, te efekty były mniejsze. Ci ludzie zagłosowali w większości na Trumpa – tłumaczył w niedawnej rozmowie z money.pl Wojciech Kopczuk, profesor ekonomii na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku.

W Zachodniej Europie koniunktura jest wprawdzie słaba, ale nie przekłada się to wyraźnie na poziom bezrobocia, które pozostaje niskie. Zresztą, nawet tam, gdzie stopa bezrobocia jest wysoka (np. w Hiszpanii) lub zauważalnie ostatnio wzrosła (np. w Finlandii) ludzie i tak częściej jako swoje największe zmartwienie wymieniają inflację. Przykładowo, w ostatniej edycji Eurobarometru, szeroko zakrojonego badania opinii publicznej w krajach UE, 33 proc. ankietowanych za największy problem w swoich krajach uznało rosnące ceny, a tylko 9 proc. bezrobocie - mimo tego, że w czasie badania w całej Europie inflacja była już w odwrocie. Szczegółowe wyniki przedstawiamy na powyższym wykresie.

Inflacja nie oszczędza nikogo

Dlaczego inflacja jest uznawana za większy problem niż bezrobocie? Bo to drugie zjawisko zawsze, nawet w najgorszych czasach, dotyka tylko część populacji. Inflację odczuwa zaś całe społeczeństwo, choć nie każdy w jednakowym stopniu. Wzrost cen powoduje niezadowolenie nawet wtedy, gdy płace rosną równie szybko lub szybciej, czyli ich siła nabywcza nie spada. Jest to spójne z ustaleniami psychologów ekonomicznych, wedle których ludzi bardziej boli strata o danej wielkości niż cieszy tej samej wielkości zysk. W tym przypadku stratą jest wzrost cen (czyli spadek wartości pieniądza), a zyskiem podwyżka płacy.

Po drugie, inflacja negatywnie wpływa na realną wartość oszczędności gospodarstw domowych, przez co może zubażać nawet wtedy, gdy nie zmniejsza siły nabywczej bieżących dochodów. A do tego budzi wśród konsumentów niepewność co do tego, jaka będzie ich sytuacja finansowa w przyszłości.

W wielu krajach, w których w tym lub w poprzednich latach wyborcy odsunęli od władzy poprzednie rządy, realny wzrost dochodów był niemrawy. Z danych OECD wynika, że siła nabywcza przeciętnego wynagrodzenia w USA od końca 2019 r. zwiększyła się o zaledwie 3 proc., a w Japonii, Niemczech i Francji o jeszcze mniej. Polska należy pod tym względem do liderów, ale tylko dzięki szybkiemu wzrostowi realnych płac od połowy 2023 r. Wcześniej, od końca 2019 r., siła nabywcza płac stała w miejscu. To mogło przyczynić się do zmiany rządu nad Wisłą w następstwie wyborów z października 2023 r.

Wpływowi inflacji na wyniki wyborów przyjrzeli się niedawno ekonomiści z Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej (IfW). Pod uwagę wzięli 365 elekcji z 18 państw z lat 1948-2023. Jak się okazało, nieoczekiwany skok cen w czasie jednej kadencji parlamentu o 10 pkt proc. powyżej poziomu, który implikowały prognozy, powoduje w kolejnych wyborach zwyżkę poparcia dla populistycznych i ekstremistycznych partii o 2,8 pkt proc. Gdy wzrost płac dotrzymuje kroku lub przewyższa wzrost płac, wzrost poparcia dla populistów jest mniejszy, sięga 1,3 pkt proc. Nawet kryzysy finansowe nie mają tak silnego wpływu na poparcie dla skrajnych ugrupowań.

"Te ustalenia pomagają wyjaśnić sukces Donalda Trumpa w USA i skrajnie prawicowych oraz skrajnie lewicowych partii w Europie" – napisali badacze z IfW. Jak podkreślili, ich artykuł potwierdza wnioski z wielu wcześniejszych badań, które pokazywały, że nadmierna inflacja osłabia poparcie wyborców dla rządzących w tym czasie partii.

Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(728)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
Ppp
3 dni temu
I tradycyjnie straszenie "skrajnie prawicowymi partiami". To że jakaś partiami ma poglądy i program patriotyczny nie oznacza że jest "skrajnie prawicowa". Jakoś nie zauważyłem żebyście kiedykolwiek straszyli partiami skrajnie lewicowymi...
przemysław s.
3 dni temu
Pranie mózgów ciąg dalszy, najlepiej by było zlikwidować rządy skorumpowanych polityków, wprowadzić dla nich najsurowsze kary i wtedy wszystko byłoby lepiej
Zenobia
3 dni temu
Einsteiny u wladzy wybierani przez Einsteinów na dole najpierw bawią się w grypy, klimaty, wojenki etc etc a potem dziwią się, że to kosztuje. Kosztuje głównie Einsteinów na dole poprzez inflację i podatki....
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
realista pesy...
3 dni temu
Jakie elity? kto ich tym mianem określa to klasa pasożytnicza żyjąca z pracy zwykłych obywateli. Ludzie zaczynają dostrzegać nierówności tego świata i nie godzą się na to by być dalej wykorzystywani. Wszystko to zwiastuje kolejną wiosnę ludu. Jedynie kraje totalitarne takie jak Rosja Chiny korea północna i parę innych trzymają ludzi w ryzach i nie pozwalają na przejaw odrobiny wolności nawet w słowach. Ludzie chca żyć godnie i na odpowiednim poziomie , szczególnie młode pokoloenie , które nierozumie dlaczego jedni zarabiają krocie a innni wegetują na granicy ubóstwa??
wqdfq
3 dni temu
bo lud zobaczył że oni tylko wykonują czyjeś polecenia WSZYSCY
Serio
3 dni temu
Demokracja skończyła się, kiedy sprzedaje rządy założyły wszystkim na twarz maseczki i zagoniły do szczepień. Na początku manipulacją i prośbą, a później groźbą.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (728)
Ony
3 godz. temu
Politycy na świecie są skorumpowani a ci w Polsce dodatkowo są niekompetentni
Onslow
7 godz. temu
We Francji ich rząd ,jedno co może, to żaby pasać,przy silnej władzy wykonawczej prezydenta.🤔
ala2024
13 godz. temu
kiedy rządy dadzą ludziom spokojnie żyć ?
Aleksander
13 godz. temu
nie tylko wysokie ceny, ale nakazy, zakazy, kary, mandaty wykończą Polaków
Piotr P.
14 godz. temu
Do listy krajów, gdzie trzeba bronić tej, no, demokracji, koniecznie trzeba dodać Rumunię: o ile w Polsce eurokomuchy w 2023 r. zwyczajnie bezczelnie ingerowały w proces wyborczy, to w Rumunii już przeszły samych siebie - po prostu odwołały wybory po niewłaściwych wynikach. Uśmiechać się.
...
Następna strona