Pandemia przetrzebiła szeregi tradycyjnych taksówkarzy, a teraz - po wprowadzeniu obowiązku posiadania polskiego prawa jazdy - rezygnuje wielu obcokrajowców stanowiących motor napędowy firm świadczących usługi przewozu osób przez aplikację. Eksperci twierdzą, że konsekwencje pasażerowie odczują już od września, gdy zakończy się martwy dla taxi okres wakacyjny - informuje dziennik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od początku 2024 r., jak wskazuje, biznes w tej branży zawiesiło 2455 firm, głównie jednoosobowych działalności - wynika z najnowszych danych Dun & Bradstreet (DNB). Prawie 600 kolejnych zlikwidowano.
Tomasz Starzyk, ekspert DNB, wskazuje, że od początku czerwca do 14 sierpnia z rejestrów zniknęło ponad 200 taksówek.
To wróży potężne braki po stronie podaży. Mniejsze i większe kłopoty w tym roku ma ponad 3 tys. firm taksówkowych, głównie jednoosobowych działalności gospodarczych - mówi Starzyk.
A to tylko, jak zaznacza, wierzchołek góry lodowej. - Wielu kierowców taxi, zwłaszcza jeżdżących z aplikacją Uber, Bolt czy FreeNow, nie ma własnej działalności i pracuje na różnych umowach. Skala odejść z branży może być więc dużo większa niż pokazują dane DNB. Firmy z tego sektora szacują, że zmiana prawa wyeliminowała 30 proc. kierowców - podkreśla ekspert w rozmowie z "Rz".
- Kiedy w czerwcu tego roku zmieniono przepisy, wprowadzając obowiązek posiadania polskiego prawa jazdy przez wszystkich kierowców świadczących usługi przewozowe, rynek drżał na myśl o konsekwencjach - zauważa Łukasz Witkowski, współzałożyciel Natviol, aplikacji rozliczeniowej dla kierowców i kurierów, cytowany przez gazetę. - I obawy się potwierdzają: problemy z dostępnością taksówek są ogromne - wskazuje "Rz".