Zakładając wzrost w przyszłym roku najniższej krajowej o 20 proc., problemy sektora budżetowego będą rosły – nie tylko w zakresie podnoszenia płac najniżej zarabiającym osobom. Według szacunków Łukasza Kozłowskiego z Federacji Przedsiębiorców Polskich nowa płaca minimalna wyniesie 4254 zł brutto.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Pracownik zarabiający pensję minimalną otrzymałby w ujęciu średniorocznym 709,40 zł brutto podwyżki miesięcznego wynagrodzenia. Tak znaczący wzrost wynika w znacznej mierze z mechanizmu tzw. wskaźnika weryfikacyjnego, który porównuje inflację prognozowaną w przeszłości z jej faktycznie odnotowanymi wartościami. Obecnie weryfikowane są prognozy na rok 2022 – wyjaśniał w rozmowie z money.pl Kozłowski.
Ostatnio prezes Polskiej Akademii Nauk mówił o permanentnej biedzie, ponieważ instytucji ciągle brakuje środków nawet na pokrycie pensji minimalnej. Znalezienie środków na podwyżki płac minimalnych to tylko początek problemów tego sektora.
Płaca minimalna kontra płaca w budżetówce
Przypomnijmy, że w 2023 roku rząd podniósł minimalne wynagrodzenie o 19,6 proc., podczas gdy w ustawie przewidziano średnio 7,8-proc. wzrost dla sfery budżetowej. W 2024 roku ekonomiści przewidują, że najniższa krajowa wzrośnie natomiast o 20,5 proc. – na razie jednak brakuje informacji, o ile podniosą się płace w państwowym sektorze.
Tak drastyczne podnoszenie płacy minimalnej często odbija się na budżetówce.
Uważam, że to niesprawiedliwe, bo prowadzi do spłaszczenia wynagrodzeń, niemal równego wynagradzania początkującego pracownika wykonującego prace proste i doświadczonego specjalisty z odpowiedzialnością za terminy czy budżet – ocenia w rozmowie z money.pl Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.
I dodaje, że w przypadku, gdy 40 proc. budżetu wynagrodzeń przeznaczane było w zeszłym roku na pracowników zarabiających płacę minimalną, pozostałym pracownikom w zasadzie nie można dać podwyżki, bo inaczej tempo wzrostu płac ogółem przekroczy przepisowe 7,8 proc.
Spłaszczenie wynagrodzeń
Rozmawiamy na temat wynagrodzeń z Moniką Ditmar, sekretarzem zarządu głównego Związku Zawodowego Pracowników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o sytuacji w jednej z państwowych instytucji.
– Zjawisko spłaszczania wynagrodzeń pracowników sektora budżetowego obserwujemy już od lat w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Jest to niepokojące dla nas zjawisko - wskazuje w rozmowie z money.pl.
Dodaje też, że z jednej strony, reprezentując pracowników, związki walczą o godziwe wynagrodzenia i z satysfakcją przyjmują informację o podwyższeniu płacy minimalnej, a z drugiej strony obserwują u doświadczonych pracowników z wieloletnim stażem – zrezygnowanie, zniechęcenie, poczucie niedowartościowania dotychczasowego dorobku zawodowego w stosunku do nowo zatrudnionych.
Dziś różnica w wynagrodzeniu zasadniczym pracownika nowo zatrudnionego a z wieloletnim stażem to zaledwie kilkaset złotych – mówi członkini związków zawodowych.
Jak uzupełnia w rozmowie z money.pl Ditmar, mimo obowiązującej tajemnicy wynagrodzeń, pracownicy wymieniają się informacjami na jej temat – co dla wielu jest demotywujące i odbija się na codziennej pracy.
Do tego stopnia, że nie chcą przyuczać do nowo zatrudnionych do wykonywania powierzonych obowiązków, nie chcą dzielić się swoją wiedzą, doświadczeniem, umiejętnościami. Z przerażeniem patrzę w przyszłość dot. jawności wynagrodzeń w sferze budżetowej. To dopiero doprowadzi do frustracji i niezadowolenia załogi. Z pewnością będzie to ogromny problem dla pracodawcy – dodaje Ditmar.
Odchodzenie z pracy
Przedstawicielka głównego związku zawodowego w ZUS-ie mówi nam, że ogólnie niski poziom wynagrodzeń budżetówki już od lat powoduje niezadowolenie. Do tego dochodzi brak perspektywy realnego wzrostu płac – o co najmniej wskaźnik inflacji. To z tych powodów odchodzą pracownicy ZUS-u z wieloletnim stażem.
– Dla młodych osób ZUS oferując na start od ok. 3700 zł brutto, również nie jest atrakcyjnym pracodawcą. Dlatego tak duża jest fluktuacja i nieobsadzone etaty. Młodzi nawet jak przyjdą do pracy, to jak zobaczą jakie stawiane są im warunki, czego się od nich wymaga, jakie zadania muszą realizować i jaką wiedzę muszą posiadać – szybko rezygnują z zatrudnienia z ZUS i idą do innych firm, za większe pieniądze – punktuje Ditmar.
Tak wysoki wzrost najniższej krajowej odbija się również na nauczycielach. Jak mówi nam rzeczniczka prasowa Związku Nauczycielstwa Polskiego Magdalena Kaszulanis, po takiej podwyżce płace nauczycieli początkujących i mianowanych będą poniżej pensji minimalnej, bo dzisiaj ich płaca zasadnicza wynosi odpowiednio 3690 zł i 3890 zł brutto. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku nauczyciele na początku ścieżki zawodowej musieli otrzymywać wyrównanie do minimalnej krajowej.
Płaca zasadnicza nauczyciela dyplomowanego, czyli najbardziej doświadczonego u szczytu swojej kariery wynosi dziś 4550 zł i będzie tylko o 300 zł wyższa od minimalnej krajowej. To skandal! Czy absolwent wyższej uczelni rozważy pracę w szkole? Nie, bo już od dwóch lat obserwujemy brak chętnych do pracy z dziećmi. Kryzys kadrowy jeszcze bardziej się pogłębi. A to oznacza spadek jakości nauczania w Polsce – wskazuje w rozmowie z money.pl.
Możliwe rozwiązania
Zdaniem ekspertów potrzebne jest wprowadzenie zmian. – Jako Pracodawcy RP w 2022 roku zaproponowaliśmy zrównanie tempa wzrostu płac w sferze budżetowej z tempem wzrostu płacy minimalnej i tempem waloryzacji rent i emerytur, bo różnicowanie tych wskaźników finansowo opłaca się rządowi, ale jest niesprawiedliwe społecznie i po cichu pomnaża szeregi ofiar inflacji, na przykład osób, których płaca niegdyś wyraźnie przewyższała płacę minimalną, a teraz mimo starań i rozwoju zawodowego zrównała się z tą płacą minimalną – mówi nam Sobolewski.
I dodaje, że ten problem dotyczy 1,5 mln Polaków, a jego skutki motywacyjne obniżają komfort i jakość pracy.
– Warto wreszcie poważnie o tym porozmawiać w 2023 roku, zamiast ślepo stosować ustawy sprzed 20 lat. Rozwiązaniem godnym przemyślenia byłaby też regionalizacja płacy minimalnej lub przeniesienie rokowań w zakresie płacy minimalnej na poziom branżowy, bo 4000 zł w Warszawie w branży IT może być dużo łatwiejsze niż w powiecie kaliskim, gdzie jeszcze rok temu średnia płaca wynosiła cztery tysiące złotych – komentuje główny ekonomista Pracodawców RP.
Jaki pomysł mają nauczyciele? Przedstawicielka Związku Nauczycielstwa Polskiego proponuje, aby powiązać wynagrodzenia nauczycieli ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. – Przygotowaliśmy gotowy projekt w postaci obywatelskiej ustawy. Projekt jest w Sejmie i czeka na procedowanie. Proponujemy także, aby jeszcze w tym roku pensje nauczycieli wzrosły o 20 proc. – wskazuje Kaszulanis.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl