W Ministerstwie Finansów odbyła się niedawno dwudniowa konferencja uzgodnieniowa dotycząca projektu ustawy o kryptoaktywach. Plan jest taki, by wprowadzić do polskiego prawa unijnego rozporządzenia MiCA (z ang. markets in crypto-assets). Ma to pomóc stworzyć jednolity rynek, ucywilizować go i zwiększyć bezpieczeństwo.
Gorąco na spotkaniu z rządem
"Jej celem (konferencji uzgodnieniowej – przyp. red.) jest rozpatrzenie uwag zgłoszonych do projektu ustawy podczas konsultacji społecznych. Organizacja konferencji pomoże w opiniowaniu tego procesu i opracowania nowej wersji projektu" – informuje resort finansów.
Według nieoficjalnych źródeł money.pl, atmosfera na spotkaniu była gorąca. Branży nie podoba się m.in. pomysł blokowania stron internetowych wątpliwych firm, wysokie kary za łamanie prawa, składki na Komisję Nadzoru Finansowego (KNF), pod której kuratelę trafią czy konieczność posiadania spółki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eksperci: rynek się skurczy
Dla firm działających obecnie w Polsce to będzie rewolucja.
Według stanu na 5 kwietnia w rejestrze podmiotów kryptowalutowych, prowadzonym przez Izbę Administracji Skarbowej w Katowicach, zarejestrowanych było 1251 podmiotów. W dużej mierze są to spółki z o.o. (w większości z minimalnym kapitałem zakładowym na poziomie 5 tys. zł) lub jednoosobowe działalności gospodarcze.
Prowadzą kantory, giełdy, umożliwiają płatności kryptowalutowe lub kupno/sprzedaż za pomocą tzw. bitomatów, czyli kryptowalutowych bankomatów.
Po planowanych zmianach – przewidują eksperci z którymi rozmawiał przez money.pl – na naszym rynku ostanie się zaledwie garstka z tego biznesu.
Do nowych wymogów ustawowych dostosuje się maksymalnie 5 proc. zarejestrowanych podmiotów – szacuje Artur Kuczmowski z kancelarii Thompson&Stein.
Według jego obserwacji w rejestrze jest wiele firm, które albo nie prowadzą faktycznej działalności w Polsce, albo po prostu nie powinny się tam znaleźć ze względu na wątpliwy charakter ich działalności.
Eksperci ostrzegali, że rejestr, który ruszył w listopadzie 2021 r. może przyciągać oszustów, ponieważ bez trudu można się do niego wpisać. Wystarczy złożyć wniosek i dokonać opłaty rejestracyjnej.
Jeśli jednak polski regulator zbyt mocno dokręci branży kryptowalutowej śrubę, na rynku ostanie się nie kilkadziesiąt, lecz kilkanaście legalnie działających firm. W trakcie spotkania w MF pobrzmiewały pogłoski o "wyprowadzce" z Polski.
Firmy wrócą do szarej strefy lub uzyskają licencję jakiegoś egzotycznego kraju. To powinno ostudzić zapał nadmiernej regulacji, bo znowu wylejemy dziecko z kąpielą. Taką sytuację mamy np. w Estonii, gdzie w rejestrze znajdowało się ponad 1,5 tys. podmiotów, a obecnie nie ma nawet 10 – ostrzega Artur Kuczmowski.
Kryptobiznes musi dojrzeć
Czystka nie nastąpi z dnia na dzień. Zgodnie z rozporządzeniem unijnym do końca 2025 roku działalność będzie można świadczyć na dotychczasowych zasadach.
Od lipca 2026 r. nie będzie możliwe świadczenie usług w zakresie kryptoaktywów jako osoba fizyczna – konieczne będzie zarejestrowanie spółki. W zależności od rodzaju świadczonych usług będzie obowiązywał minimalny kapitał zakładowy. W przypadku giełd i kantorów wyniesie 125 tys. euro., czyli ponad 0,5 mln zł w przeliczeniu po aktualnym kursie. To również nie podoba się branży.
Zdaniem adw. Marceliny Szwed-Ziemichód, właścicielki kancelarii podatkowej MSZtax, dostatecznie duzi gracze sobie poradzą.
Patrząc na to, jak rozdrobniony jest rynek, jak wiele podmiotów działa w ramach sieci franczyzowych, zakładam – i są to bardzo optymistycznie szacunki – że ostanie się do 5 proc. liczby obecnie działających podmiotów. Dla części, zwłaszcza dla JDG, problemem będzie kapitał zakładowy. Dla innych rzetelne wdrożenie pozostałych wymogów – twierdzi rozmówczyni money.pl.
Aby móc prowadzić działalność, firmy będą musiały uzyskać stosowną licencję od KNF, która obejmie nadzór nad rynkiem kryptoaktywów.
Zgodnie z rozporządzeniem MiCA, część firm powinna trafić pod kuratelę KNF od czerwca tego roku (emitenci tokenów typu ART, odzwierciedlających wartość aktów niepieniężnych jak np. złoto), pozostali od grudnia (emitenci tokenów typu EMT, czyli e-pieniądza).
– Patrząc na aktualne podejście KNF do instytucji płatniczych, część podmiotów z branży krypto może nie być na tyle dojrzała biznesowo, żeby licencję uzyskać. Nie zakładam, żeby Polska miała zostać rajem dla branży kryptoaktywów. Nasza bieżąca popularność wynika przede wszystkim z prostoty przy rejestracji i nie ukrywajmy, naprawdę niskich wymogów prawnych, co do prowadzenia tego biznesu – uważa Marcelina Szwed-Ziemichód.
Branża trafi pod kuratelę KNF
Czy uda się do tego czasu uchwalić przepisy, czas pokaże. Jesteśmy dopiero, jak wspomnieliśmy na samym początku, w trakcie konsultacji projektu ustawy o kryptoaktywach. Zapytaliśmy resort finansów, pilotujący prace nad tym przedsięwzięciem, czy uda się dotrzymać terminów wyznaczonych w unijnym rozporządzeniu i uchwalić przepisy do czerwca. Na odpowiedź czekamy.
Według naszych źródeł bardziej realny termin uchwalenia tej ustawy to koniec tego roku.
Mimo że ustawa o kryptoaktywach wyposaży KNF w nowe uprawnienia, m.in. do przeprowadzania kontroli, żądania informacji od emitentów i dostawców kryptoaktywów, nakładania sankcji administracyjnych, to nadal zdecydowana większość kryptoaktywów, w tym klasycznych kryptowalut jak np. bitcoin, nie będzie podlegać regulacjom prawnym wynikającym z rozporządzenia MiCA.
Standard ochrony inwestora – podkreśla KNF w swoim komentarzu – pozostanie istotnie niższy od poziomu ochrony oferowanego inwestorom tradycyjnych aktywów rynku finansowego. Dlaczego?
Nie da się nadzorować bitcoina ze względu na jego specyfikę, a jedynie podmioty, które umożliwiają obrót tego rodzaju kryptowalutami. Dlatego wskutek rozporządzenia MiCA powstaną w praktyce dwa odrębne rynki. Rynek klasycznych kryptowalut, które nie są emitowane przez żaden podmiot oraz rynek regulowanych i nadzorowanych kryptoaktywów jak np. e-pieniądz lub instrumentów pochodnych – wyjaśnia money.pl Jan Ziomek z kancelarii Kochanski & Partners.
A jest się o co bić. Rynek kryptowalut wart jest obecnie 2,7 bln dol., w czym bitcoin ma ponad połowę udziału. Blisko miesiąc temu najpopularniejsza kryptowaluta ustanowiła nowy rekord wyceny – ponad 73 tys. dol. za sztukę.
Kryptowaluty mają też swoją ciemną stronę – są wykorzystywane do prania pieniędzy i finansowania terroryzmu. Regulacje mają zapobiec takim działaniom.
Według Pawła Kuskowskiego, prezesa polsko-brytyjskiego start-upu Gatenox, specjalizującego się właśnie w przeciwdziałaniu praniu pieniędzy na rynku kryptowalut, wygranymi regulacji będą banki, w których ofercie będą mogły pojawić się produkty i usługi z zakresu kryptoaktywów. Przegranymi zaś będą dostawcy takich stablecoinów jak USDT czy USDC.
To kryptowaluty na sztywno powiązane z kursem dolara amerykańskiego. Pozwalają spekulantom uniknąć dużych wahań kursowych, typowych dla klasycznych kryptowalut jak bitcoin. I uniknąć opodatkowania zysku ze sprzedaży kryptowalut. Wiele wskazuje na to, że stablecoiny zostaną w Europie zakazane.
Nowe obowiązki regulacyjne i koszty z nimi związane zagrożą istnieniu małych i średnich operatorów umożliwiających obrót kryptoaktywami. Doprowadzą do konsolidacji rynku lub likwidacji istniejących firm – uważa rozmówca money.pl.
Zgadza się z tym Marcin Daniecki, szef grupy Fintech w Cloud Community Europe Polska. Jego zdaniem nadchodzące regulacje będą dla sektora kryptowalut egzaminem dojrzałości.
– Nastąpi konsolidacja rynku, małe i średnie podmioty odpadną. Najmniej zmiany odczują podmioty zainteresowane wejściem w nowy segment rynku. Mowa głównie o bankach, giełdach i depozytach papierów wartościowych, czyli o tych instytucjach, które są przyzwyczajone do określonego typu reżymu regulacyjnego. Wydaje się też, że po stronie emitentów na rynku zaczną pojawiać się dojrzałe projekty, które wskutek regulacji mogą stać się interesujące dla inwestorów instytucjonalnych – przewiduje rozmówca money.pl.
UE zamyka wszelkie furtki
MiCA to dopiero początek przykręcania śruby. Kropkę nad "i" postawi unijne rozporządzenie DAC-8. Zakłada obowiązek sprawozdawczy i obejmie firmy, które umożliwiają obrót kryptowalutami obywatelom krajów spoza UE.
DAC-8 stanowi implementacje rozwiązań z poziomu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Sprawi, że od 2026 r. firmy, choćby prowadziły działalność poza UE, będą musiały identyfikować klientów i raportować do właściwych organów skarbowych na temat kryptoaktywów – tłumaczy Jan Ziomek.
Przykładowo: firma z Tajlandii obsługująca rezydentów podatkowych z Polski będzie musiała zaraportować stan tych aktywów polskiemu fiskusowi.
Jak wskazuje były pracownik KNF, wdrożenie DAC-8 spowoduje, że kryptowaluty przestaną być anonimowe, dzięki czemu rynek się ucywilizuje, wzrosną wpływy z podatków od obrotu kryptowalutami, trudniejsze będzie też ukrywanie się przed urzędem skarbowym. Z tego powodu rynek może przestać być tak popularny jak obecnie.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl