Najwyższa Izba Kontroli przeanalizowała okres od powstania GetBacku w 2012 r. do stycznia 2018 r., czyli trzy miesiące przed wybuchem afery. NIK zarzuca Komisji Nadzoru Finansowego, że nie kontrolowała nie tylko GetBacku, ale również podmiotów, które oferowały i sprzedawały jego obligacje.
Kontrolerzy zauważyli, że nadzór nie skupiał się na tym, jak windykacyjna spółka zarządza funduszami sekurytyzacyjnymi. Te znajdowały się w TFI współpracujących z GetBackiem i do nich trafiały portfele wierzytelności, które spółka kupowała od banków czy firm telekomunikacyjnych, by następnie odzyskiwać przedawnione długi – czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Kontrolerzy są zdania, że jeszcze przed anonimowym donosem na GetBack uzrędnicy nadzoru mieli możliwość wyłapania nieprawidłowości związanych z naruszeniem obowiązków informacyjnych. NIK uważa, że KNF bardziej uważnie powinien przyglądać się sprawozdaniu finansowemu windykatora za III kwartał 2017 r.
Część zarzutów, które stawia NIK, było już przedmiotem publicznej debaty. Uwagi formułowane przez polityków opozycji, dziennikarzy i ekspertów doprowadziły do zmian w funkcjonowaniu nadzoru finansowego, co miało zapobiec w przyszłości podobnym aferom jak ta z udziałem GetBacku.
GetBack podał wyniki. Nawet przychody były ujemne
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl