We wtorek MV Ruby znajdował się na Morzu Północnym i zmierzał w kierunku kanału La Manche. Administracje morskie Danii i Szwecji, które wcześniej zwołały sztaby kryzysowe w związku planami wpłynięcia jednostki na Bałtyk, wstrzymały przygotowania.
Początkowo jednostka miała przepłynąć przez cieśniny duńskie do portu w Kłajpedzie na Litwie, ale nie otrzymała zgody od tamtejszych władz w związku z zagrożeniem dla bezpieczeństwa. Przyjęcia statku odmówiły również inne porty, w tym w szwedzkim Goeteborgu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według duńskiej gazety "Information" oraz kolektywu śledczego Danwatch statek Ruby kontrolowany jest przez spółkę z Libanu, której właścicielem są Syryjczycy, pływa natomiast z ładunkami z Rosji. Zarejestrowany jest na Malcie.
Zmierzająca do portu Las Palmas na Majorce jednostka wypłynęła z rosyjskiego portu Kandałaksza w obwodzie murmańskim, ale osiadła na mieliźnie. Mimo to statek przepłynął 1600 km z uszkodzeniami i dotarł do Tromsoe w północnej Norwegii, gdzie odmówiono mu pozostania.
Ekspert: statek stał na kotwicy w pobliżu bazy NATO
Inspekcja wykazała sześć usterek, w tym pęknięcia kadłuba i uszkodzenie śruby oraz steru. Wykryto również nieprawidłowości w uprawnieniach żeglarskich załogi. Statek musi korzystać z pomocy holownika.
Według cytowanego przez "Information" i Danwatch analityka duńskiego instytutu Think Tank Europe Jacoba Kaarsbo, statek przez kilka dni stał na kotwicy w pobliżu strategicznie ważnej bazy lotniczej NATO w Andoya. Jego zdaniem, powiązania statku z Syrią i Rosją, mogą wskazywać, że bierze on udział w rosyjskiej wojnie hybrydowej. - Ważne jest, aby sojusznicy zjednoczyli się w celu ustalenia strategii, tak aby to nie Dania, czy Norwegia, musiały same zajmować się tym problemem - podkreślił Kaarsbo.