Jak udało się ustalić grupie kierowanej przez detektywa Wojciecha Koszczyńskiego, Joanna S. i jej syn Mikael S. mieszkali od kilku lat w hiszpańskiej miejscowości Ayamonte, która leży w Andaluzji, na granicy z Portugalią.
- Znaleźli dom, który sąsiaduje z rzeką i mostem. Wystarczyło przez niego przejść, by znaleźć się w innym kraju. To był plan na wypadek kłopotów – ujawnia Koszczyński z biura InvestProtect, który prowadził śledztwo ws. Joanny S.
Zmieniła kolor włosów, zaczęła nowe życie
Z ustaleń detektywa wynika, że Mikael S. w okresie, w którym się ukrywał, rozwijał kilka sklepów internetowych. Część z nich oferowała asortyment związany z jego nowym hobby – wędkarstwem. Sklepy te formalnie zarejestrowane były na dane adresowe i kontaktowe ojca Mikaela S. i byłego małżonka Joanny S. – Ulfa S. Mężczyzna mieszka w Szwecji, gdzie założył nową rodzinę.
Jak Joanna S. i syn wpadli? Kobieta utrzymywała stałe kontakty z bliskimi i znajomymi ze Szwecji i Polski, z którymi uczestniczyła w zdalnych nabożeństwach jednej z gdyńskich organizacji religijnych, prowadzonej przez znanego trójmiejskiego pastora. Spotkania grupy odbywały się na popularnych komunikatorze WhatsApp.
- Poprzez sieć GSM i techniki informatyczne udało nam się ustalić dokładne miejsce pobytu, czyli miasto Ayamonte – mówi Koszczyński. – Nasza grupa nie była na miejscu w chwili zatrzymania, ale mamy dobre kontakty z hiszpańskimi policjantami i wiemy, że Joanna S. była kompletnie zaskoczona. Nie spodziewała się, że policja w końcu trafi na jej trop. Ona i syn zmienili kolor włosów, byli przekonani, że zaczęli już nowe życie, z dala od kłopotów, które zostawili w Polsce - opowiada.
- Kobieta skutecznie ukryła się przed policją, dzięki sfałszowanym dowodom osobistym – mówi Wojciech Koszczyński. Dodatkowo w ukrywaniu pomagała literówka w nazwisku w systemie, który pozwala zweryfikować osoby ścigane na mocy Europejskiego Nakazu Aresztowania.
"Joanna S. straciła kontrolę nad pieniędzmi"
Zapytaliśmy detektywa, czy w związku z zatrzymaniem podejrzanej o oszustwa Joanny S., osoby, które zainwestowały pieniądze w piramidę finansową, mają teraz większe szanse na odzyskanie pieniędzy.
- Nie wiemy, ile zostało tych pieniędzy – mówi detektyw. – Z naszych informacji i z tego, co w sprawie Joanny S. pojawiło się w śledztwie Pandora Papers wynika, że kobieta w pewnym momencie straciła kontrolę nad przepływami pieniędzy, nie umiała nimi zarządzać. Wiele z nich przepadło, albo zostało wydanych na różne biznesowe pomysły Joanny S. i jej syna, które nie przyniosły żadnych korzyści.
Oszukała ludzi z pierwszych stron gazet
W piątek 22 października prokuratura poinformowała, że Joanna S. i jej syn, poszukiwani od kilku lat międzynarodowymi listami gończymi, zostali zatrzymani w Hiszpanii, gdzie ukrywali się od co najmniej 2019 r. Zatrzymania dokonała hiszpańska policja.
Aktualnie oboje oczekują w hiszpańskim areszcie na ekstradycję do Polski.
Joanna S. kierowała piramidą finansową i zdaniem prokuratury wyłudziła ok. 300 mln zł. Część pieniędzy trafiła do spółki zarejestrowanej na Cyprze.
Nazwisko jej oraz osób, które powierzały jej pieniądze, pojawiło się w międzynarodowym dziennikarskim śledztwie znanym pod nazwą "Pandora Papers". Inwestorzy kuszeni wizją szybkiego i łatwego zysku dawali Joannie J. od kilkudziesięciu tysięcy do miliona złotych.
W zamian dostawali obietnicę, iż zainwestuje ona w dzieła sztuki. Inwestor nawet rzekomych dzieł nie widział, bo – jak przekonywała zatrzymana – transport, ochrona itp. były zbyt skomplikowane i drogie.
Jej działalność prowadzona pod nazwą "Galleri New Form" (z siedzibą w Trelleborgu) była typową piramidą finansową – osoby, które "inwestowały" jako pierwsze, dostały pieniądze i zysk. Wśród nich miał być nawet, jak podał Polsat News w swoim reportażu, Marian Banaś, obecny szef Najwyższej Izby Kontroli. Pieniądze mogła stracić także aktorka Grażyna Wolszczak.
Gdzie jest 300 mln zł?
"W toku śledztwa ustalono, że Galleri New Form oferowała inwestycje w dzieła sztuki. Polegały one na nabyciu prawa własności dzieła sztuki na okres od co najmniej 6 miesięcy do roku. Podmiot gwarantował zwrot kapitału powiększony o 36 proc. zysku w skali roku poprzez odkupienie udziału po upływie oznaczonego umową terminu" - informuje prokuratura.
Łączne straty inwestorów sięgają co najmniej 300 mln zł, prokuratura odzyskała 22 miliony. Zatrzymano jej wspólników – m.in. Konrada W. z Gdyni, właściciela agencji reklamowej. Zdaniem szwedzkiej prokuratury zarobił na współpracy 76 mln zł. Przepuszczał transakcje przez cypryjską spółkę – stąd wzmianki o Joannie S. w "Pandora Papers" – bo całe śledztwo skupia się na praniu pieniędzy i ukrywaniu majątku za pomocą spółek z Cypru.
W związku z fikcyjnym obrotem dziełami sztuki i piramidą finansową, zarzuty usłyszało do tej pory sześć osób. Znaleziono u nich srebro, sztaby złota, gotówkę.