Portal moto.pl przypomina historię słynnej stacji benzynowej, która została otwarta w połowie lat 90. W 1996 r. dyrekcja firmy Shell Polska zaczęła otrzymywać listy z żądaniami okupu w wysokości 1 mln dolarów. Koncern nie zapłacił, a szantażyści zostawili na stacji reklamówkę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na stacji wybuchła bomba
Pracownik stacji wezwał policję. Na miejsce przyjechała grupa antyterrorystów wraz z jednym z najbardziej znanych pirotechników - asp. szt. Piotr Molakiem. Ekspert badał pakunek aparatem rentgenowskim, a kiedy podszedł po raz trzeci, bomba wybuchła. Ranny policjant trafił do szpitala, gdzie zmarł kilka godzin później.
W reklamówce znaleziono później ok. kilograma mieszaniny trotylu z heksogenem. Bomba posiadała zapalnik czasowy, który musiał się popsuć, gdyż powinna wybuchnąć pół godziny wcześniej. Tym samym stacja paliw Shell z Warszawy znalazła się na ustach wszystkich - przypomina moto.pl.
Choć sprawcy nigdy nie wykryto, to do ataku przyznała się grupa "GN 95", która groziła kolejnymi zamachami. Te nigdy nie miały miejsca. Warszawska prokuratura następnie umorzyła śledztwo.
Teren, na którym znajduje się stacja paliw Shell oraz McDonald's należy do miasta, ale jest w użytkowaniu wieczystym rodziny Fusów. Rodzina posiada Auto Fus Group, która "oprócz sprzedaży aut marek BMW, BMW Motorrad i Mini, zajmuje się dystrybucją na polskim rynku samochodów marek: Alpina, Aston Martin, INEOS Automotive, McLaren i Rolls-Royce" - informuje moto.pl.
Dla stacji paliw Shell zakończył się już okres dzierżawy, natomiast McDonald's ma być otwarty tylko do września 2024 roku. Na ich miejscu mają zostać rozbudowane salony i serwisy samochodowe.