Wielokrotnie pisaliśmy o tym, że Grupa Azoty ma poważne kłopoty. Polski champion nawozowy zanotował w pierwszym kwartale tego roku fatalne wyniki. Strata netto wyniosła ponad 555 mln zł. Drastycznie spadły przychody ze sprzedaży nawozów. W maju i czerwcu stanęła produkcja melaminy w puławskich Azotach, które są kluczowe dla całej grupy. Zakłady wytwarzały w tym czasie standardowo wiele innych produktów, ale melamina jest o tyle istotna, że Azoty są jedyną firmą zajmującą się jej produkcją w Polsce. Melamina służy m.in. do wyrobu żywic syntetycznych, które mają zastosowanie przy wytwarzaniu laminatów dekoracyjnych, płyt drewnopochodnych, klejów, farb i lakierów.
Okazuje się, że branża nawozowa w Polsce ma także inny poważny problem. Jak ustalił money.pl, z powodu furtki w sankcjach UE, do Polski cały czas wjeżdżają rosyjskie nawozy.
Są tanie i łatwo dostępne. Wielu rolników nawet nie wie, że kupuje rosyjskie nawozy, bo w Polsce są one przepakowywane do innych worków i często sprzedawane jako 'polskie' – mówi money.pl handlowiec, który ma je w ofercie sprzedaży.
Rosyjskie nawozy przypływają do Polski legalnie na statkach
Rosyjskie nawozy trafiają do Polski legalnie, bo w ubiegłym roku z pakietu sankcji UE zostały wykluczone m.in. dostawy żywności i nawozów.
Potwierdzenie tej informacji znajdziemy także m.in. na oficjalnej stronie Rady Unii Europejskiej.
"Eksport żywności z Rosji na rynki światowe nie jest objęty restrykcjami. Działalność dotycząca żywności i nawozów pochodzących z Rosji jest dozwolona, podobnie jak ich nabywanie, transport i dostarczanie" – czytamy.
Rosyjskie nawozy przypływają do nas na statkach – tzw. chemikaliowcach – przeznaczonych do przewozu płynnych chemikaliów. Z Rosji sprowadzany jest do Polski m.in. amoniak i mocznik. W Polsce są zazwyczaj przepakowywane w "nowe" worki, a następnie sprzedawane na rynku – mówi money.pl Wiesław Gryn, rolnik ze Stowarzyszenia Oszukana Wieś.
Dlaczego rosyjskie nawozy trafiają do Polski akurat drogą morską? Okazuje się, że jest to również możliwe dzięki "odstępstwu" zapisanemu w piątym pakiecie sankcji unijnych.
Można zezwolić rosyjskiemu statkowi na wejście do danego portu "w celu zakupu, przywozu lub transportu produktów farmaceutycznych, medycznych, rolnych i spożywczych, w tym pszenicy, a także nawozów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Firmy, które importują rosyjskie nawozy do Polski, przepakowują je do innych worków głównie z powodów 'etycznych', mimo że formalnie to przecież legalne. Na rynku można jednak znaleźć towar, który ma oryginalne rosyjskie 'metki' – mówi money.pl osoba, którymi takimi towarami handluje.
Według niej rosyjska konkurencja ma także "pozytywne strony". – Z tego powodu ceny na rynku są niższe, ponieważ Grupa Azoty, zamiast dyktować warunki cenowe na rynku, musi liczyć się z konkurencją. Rosyjskie nawozy uzupełniają także rynkową lukę, w przypadku niektórych surowców, na przykład w przypadku soli potasowej, której na polskim rynku brakuje – argumentuje.
Rosyjskie firmy nawozowe formalnie są na liście sankcji
Rosyjskie firmy nawozowe, których produkty można kupić w Polsce, formalnie znajdują się na liście unijnych sankcji. Jedno z przedsiębiorstw należy do oligarchy Andrieja Guriewa i jego rodziny. Jego majątek wyceniany jest na ponad 5 mld dol. Z kolei inny nawozowy gigant, firma Eurochem, jest własnością Andrieja Melniczenko, którego stan posiadania szacowany jest na kilkanaście miliardów euro.
Oni również są objęci sankcjami. W Polsce polegają one m.in. "na zamrożeniu wszystkich środków finansowych i zasobów gospodarczych".
Akcjonariusz Grupy Azoty to nawozowy potentat w Rosji
Na unijnej liście sankcji znajduje się także Wieczysław Mosze Kantor, właściciel rosyjskiej nawozowej firmy Acron i akcjonariusz Grupy Azoty. Już w 2018 r. znalazł się on na liście "osób bliskich Kremlowi", sporządzonej przez amerykański Departament Skarbu. Sześć lat wcześniej próbował przejąć Azoty Tarnów. Ówczesny rząd potraktował to jednak jako wrogie przejęcie i je zablokował. Później spółka została połączona z Azotami w Puławach i tak powstała Grupa Azoty.
Po wybuchu wojny w Ukrainie rosyjski miliarder został także umieszczony m.in. w "wykazie cudzoziemców, których pobyt na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jest niepożądany".
Rosjanin nadal jest akcjonariuszem Grupy Azoty. Zapytaliśmy niedawno zarząd Azotów, dlaczego nie podjął żadnych działań, aby pozbyć się Rosjanina z akcjonariatu.
Monika Darnobyt, rzeczniczka prasowa Grupa Azoty, odpowiedziała nam wówczas, że "zamrożenie aktywów Wiaczesława Kantora działa z mocy prawa i obowiązuje wszystkie podmioty, które biorą udział w obrocie aktywami".
Jej zdaniem zapobiega to także "wszelkim ruchom tych środków, ich przekazywaniu, zmianom, wykorzystaniu, udostępnianiu lub dokonywaniu nimi transakcji, co powodowałby jakąkolwiek zmianę ich wielkości, wartości, lokalizacji, własności, posiadania, charakteru, przeznaczenia lub dowolną inną zmianę, która umożliwiłaby korzystanie z nich, w tym zarządzanie portfelem".
Rosyjskie towary konkurencją dla polskich produktów
Według szacunków globalnych analityków ok. 1/4 całego światowego eksportu nawozów należy głównie do firm z Rosji i Białorusi. Globalny przemysł nawozowy jest wart ok. 250 mld dol. Z powodu furtki w unijnych sankcjach Rosja zbija dziś miliardy na eksporcie nawozów, a zdobyte w ten sposób pieniądze przeznacza m.in. na finansowanie wojny.
Wykluczenie rosyjskich nawozów z unijnych sankcji uderza bardzo mocno w polskich producentów nawozów. Jak ocenia Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP), rosyjscy producenci ponoszą znacznie niższe koszty, niż polscy wytwórcy m.in. z powodu dostępu do tańszego gazu. "To sprawia, że rosyjskie towary stanowią ogromną konkurencję dla polskich produktów" – wskazuje ZPP.
ZPP także zwraca uwagę na to, że wyłączenie nawozów z sankcji UE pozwala Rosji na zwielokrotnienie przychodów z ich eksportu.
Wywołany przez Putina kryzys cenowy na rynku gazu – najważniejszego komponentu przy produkcji nawozów – zwielokrotnił ceny produktu. Efektem jest tu znaczna zwyżka rosyjskich wpływów z tytułu handlu nawozami. W efekcie Rosja – mimo 10-proc. spadku wolumenu – zanotowała 70-proc. wzrost przychodów w 2022 r. (rok do roku) – podaje organizacja.
"To skandal. Nie potrafię tego zrozumieć"
Eksperci, których poprosiliśmy o komentarz do opisanej przez nas sytuacji, nie chcą wypowiadać się pod nazwiskiem. – Nie jestem tym zdziwiony. Polskie rolnictwo od dawna jest uzależnione od rosyjskich surowców i nie chodzi tylko o dostawy soli potasowej. Nie jest także tajemnicą, że nawozy z Rosji są tańsze, co ma znaczenie nie tylko dla polskiego rolnictwa – mówi money.pl jeden z analityków rynku żywności.
Z kolei Sławomir Wręga, szef Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego w puławskiej fabryce, ocenia to krótko.
Skandalem jest to, że polscy rolnicy nieświadomie finansują reżim Putina. Nie potrafię też zrozumieć, dlaczego rosyjski oligarcha wciąż jest udziałowcem Grupy Azoty, przecież w Ukrainie nadal trwa wojna – mówi.
Przygotowując ten materiał, wysłaliśmy pytania do Ministerstwa Rolnictwa. Zapytaliśmy m.in. jaka jest skala importu nawozów z Rosji do Polski, a także czy robione były analizy, jaki to może mieć wpływ na polski rynek.
W odpowiedzi ministerstwo napisało, że "nadzór nad wprowadzaniem do obrotu nawozów oznaczonych znakiem 'NAWÓZ WE' oraz środków wspomagających uprawę roślin jest prowadzony przez Państwową Inspekcję Ochrony Roślin i Nasiennictwa wraz z ich jednostkami terenowymi. Sposób prowadzenia nadzoru został określony w przepisach o Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa".
Resort informuje także, że sprawdzane są podmioty zajmujące się importem nawozów z krajów trzecich. "W tym zakresie podjęta została współpraca m.in. z Krajową Administracją Skarbową w celu skutecznej realizacji zadań nadzorczych" – wyjaśnia.
Dodaje także, że "w przypadku ustalenia nieprawidłowości, w tym dotyczących nielegalnego wprowadzania do obrotu nawozów stosuje się sankcje, zgodnie ze stosownymi przepisami". Pytania dotyczące m.in. skali rosyjskiego importu do Polski resort pozostawił bez odpowiedzi.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl