Od początku 2021 roku ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla wzrosły o kilkadziesiąt procent. W czerwcu kosztowały ponad 50 euro za tonę. Na początku września cena uprawnień sprzedanych przez Polskę przekroczyła 61 euro. Co ciekawe, Polska nie stworzyła własnej giełdy uprawnień CO2 i sprzedaje je w Berlinie.
Ile na CO2 zarabia rząd?
Każdy kraj UE ma przyznany limit emisji dwutlenku węgla. Może je sprzedać - i tak właśnie robi Polska. I z jednej strony traci na przywiązaniu do węgla, z drugiej zarabia.
Już sama produkcja energii z węgla stawia nas w kiepskiej sytuacji. Rosnące ceny tego surowca to jedno. Druga sprawa to fakt, że - jak czytamy w portalu Euractiv.pl - w Polsce ceny hurtowe energii elektrycznej wyznaczane są zgodnie z zasadą merit order.
W dużym skrócie chodzi o to, że cena energii elektrycznej jest ustalana na podstawie kosztu jej produkcji w najdroższej elektrowni. A że w Polsce ponad 70 proc. produkcji energii elektrycznej pochodzi z węgla, tanio być nie może.
Prąd z polskich elektrowni jest coraz droższy, więc coraz częściej importujemy go z krajów, które w większym stopniu niż Polska korzystają z bezemisyjnych źródeł energii. Obecnie już 10 proc. energii elektrycznej kupujemy za granicą.
Za prąd płacimy więc coraz więcej. Z drugiej strony budżet świetnie zarabia na emisjach. W zeszłym roku handel nimi przyniósł 12,1 miliarda złotych. W tym miało być nieco ponad 10, ale rosnące ceny sprawiły ministrowi finansów piękną niespodziankę - budżet wzbogaci się nawet o 20 miliardów złotych.
A może więcej, bo nikt nie wie, ile będą kosztowały prawa do emisji CO2 za miesiąc czy dwa. Ostatnio przebiły pułap 60 euro za tonę, analitycy wieszczą, że paść może też granica 100 euro. Albo więcej.
Czemu nasze rachunki rosną?
Połowa pieniędzy ze sprzedaży emisji musi iść na poprawę jakości powietrza i projekty ekologiczne. Drugą połowę rząd może wydać na co chce. Mógłby zasponsorować modernizację polskiej energetyki, ale wybrał inną drogę.
Zamiast wspierać nowoczesną energetykę pieniędzmi z budżetu, wspiera elektrownie węglowe pieniędzmi odbiorców prądu. Przypomnijmy, że od początku tego roku do naszych rachunków doliczana jest tzw. opłata mocowa.
Jest to zastrzyk finansowy dla elektrowni węglowych, którym w innym wypadku groziłoby bankructwo. Opłata mocowa sprawia, że średnio za prąd zapłacimy w tym roku o 100 zł więcej.
Tymczasem - jak przypomina WWF - w większości krajów Unii Europejskiej z elektrowni węglowych produkuje się już o jedną trzecią mniej prądu niż jeszcze 2 lata temu.
To wszystko przekłada się na coraz wyższe ceny prądu - dla odbiorców indywidualnych, ale przede wszystkim dla dużych firm. Dwa tygodnie temu prezes Enei Paweł Szczeszek przekazał, że firma będzie wnioskować o podwyżkę taryfy na energię dla gospodarstw domowych i byłaby zainteresowana jej wzrostem o blisko 40 proc.
Prezes spółki Tauron Sprzedaż Rafał Soja przyznał, że również jego firma przygotowuje obecnie wniosek taryfowy, uwzględniający "obiektywne czynniki" warunkujące oczekiwany wzrost cen prądu. Prezes nie zdradził, o jaką podwyżkę cen zamierza wnioskować Tauron.
Gaz rozwiąże problem?
Małgorzata Kasprzak z think-tanku Ember na łamach portalu Euractiv.pl twierdzi, że nie. Tymczasem Polska już rozwija i planuje kolejne inwestycje w instalacje spalające gaz.
- Jako kraj bez znacznych zasobów tego paliwa kopalnego będziemy uzależnieni od importu, czyli będziemy skazani na dostosowanie się do zewnętrznych cen tego surowca - mówi Małgorzata Kasprzak.
Prąd znowu podrożeje. Są nowe stawki opłaty mocowej
Ostatnio ceny gazu na świecie ostro poszły w górę.
- Sprawa pierwsza i najważniejsza: zobaczmy, co się dzieje w Europie. Cały kontynent stawia na błękitne paliwo i ograniczanie emisji CO2. Jednocześnie drastycznie wzrasta konsumpcja gazu. W Polsce 10 lat temu zużywaliśmy 15 miliardów metrów sześciennych gazu, dziś jest to ponad 20 i ta wartość będzie tylko rosnąć – mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa, była prezes PGNiG w rozmowie z money.pl.
We wrześniu Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził podwyżkę ceny gazu o 7,4 proc. dla gospodarstw domowych. Zmiana będzie obowiązywać od października do końca 2021 roku. To kolejna podwyżka w tym roku - poprzednia miała miejsce w sierpniu.
Przypomnijmy, że to już trzecia podwyżka w tym roku. Poprzednia wyniosła 12 proc. i weszła w życie w sierpniu. Kiedy ogłoszono ją w połowie lipca, ekonomiści prognozowali, że podwyżka zwiększa prawdopodobieństwo, że inflacja wyniesie 5 proc.