Ministerstwo Edukacji i Nauki zaproponowało podczas wczorajszego spotkania ze stroną społeczną 9-procentową podwyżkę płac od stycznia 2023 r. Wywołało to lawinę komentarzy i oburzenie ze strony nauczycieli. Oliwy do ognia dolał wiceminister Dariusz Piontkowski, który na antenie radiowej Jedynki powiedział, że nauczyciele dyplomowani średnio otrzymują 6800-6900 zł na rękę, a jeśli mają nadgodziny – to jeszcze więcej.
ZNP zapowiada protest nauczycieli
Sytuacja w oświacie motywuje do kolejnej fali protestów, którą już zapowiedział Związek Nauczycielstwa Polskiego. W środę Prezydium Zarządu Głównego ZNP wydało ogłoszenie ws. pogotowia protestacyjnego.
ZNP zamierza zorganizować i przeprowadzić ogólnopolską akcję informacyjną, mającą na celu poinformowanie społeczeństwa o narastających problemach systemu edukacji. W uchwale zapowiedziało również m.in. oflagowanie i oplakatowanie zakładów pracy. Dodatkowo ZNP wystąpi do innych związków zawodowych z propozycją powołania międzyzakładowego komitetu protestacyjnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co o akcji myślą sami nauczyciele? - Wzięłabym udział w strajku. Jednak zdaję sobie sprawę, że wiele moich koleżanek i kolegów nie zdecydowałoby się na to - ze względu na finanse. Jeśli ktoś ma pracę dodatkową, to ma szansę przeżyć miesiąc, ale osoby bez drugiego źródła dochodu lub partnera zatrudnionego w innej branży nie mogą sobie pozwolić na to, że nie dostaną przez miesiąc wypłaty - mówi money.pl Karolina, nauczycielka ze stopniem nauczyciela mianowanego, która uczy w szkole średniej w województwie lubelskim.
Towarzyszą temu również gorzkie refleksje dotyczące ostatniej akcji strajkowej. – Ostatni strajk pokazał, że mimo długiej akcji, podczas której nie otrzymaliśmy wynagrodzenia, nic również nie zyskaliśmy. Zostaliśmy zdeptani, opluci nie tylko przez rząd, ale też przez niektórych rodziców, dyrektorów – dodaje nauczycielka.
Inni nauczyciele mają mieszane uczucia lub wprost deklarują, że do strajku nie przystąpią.
- Nie wzięłabym udziału w strajku, ponieważ ta forma protestu wydaje się już spalona, jeśli chodzi o nauczycieli. Strajkowałam poprzednim razem i nie skończyło się to dobrze. Rząd pokazał, że nie robi to na nim żadnego wrażenia. Wydaje mi się, że nie ugną się pod strajkiem. Przy takim poziomie zarobków i przy braku oszczędności nie możemy sobie pozwolić na miesiąc bez wynagrodzenia. Przy okazji poprzedniego strajku nie otrzymałam wynagrodzenia z samorządu. Teraz jestem pesymistką. Nie widzę szansy, aby to mogło odnieść jakiś skutek - mówi jedna z nauczycielek.
Wyrównanie do minimalnej krajowej
Zapowiedziane 9-procentowe podwyżki są - w opinii wielu nauczycieli - jedynie ochłapem rzuconym przedstawicielom oświaty i wyrównaniem do minimalnej krajowej. Z kolei wypowiedź Dariusza Piontkowskiego sprawiła, że wielu już puściły nerwy.
- Pracuję w liceum ogólnokształcącym jako nauczyciel dyplomowany. Nie zarabiam na pewno tyle, ile mówi minister Piontkowski. Wychodzi ok. 3800 zł netto za etat - mówi nam Karolina.
Co uważa o samych podwyżkach? - Biorąc pod uwagę wyjściowe kwoty, czyli dla nauczyciela dyplomowanego 4200 zł brutto, to te 9 proc. to niecałe 400 zł brutto. Myślę, że nie ma co komentować takich stawek. To nadal będzie dużo poniżej stawek rynkowych. Nie sądzę, żeby to jakkolwiek wpłynęło na naszą sytuację - dodaje.
Podobnych opinii jest wiele. - Doświadczamy ciągłych zmian w systemie edukacji, ale to tak naprawdę mydlenie oczu – nic nie zmieni. Czy nawet te 20 proc., które proponował Senat, zmieniłoby cokolwiek? Czy młodzi przyszliby pracować do tego zawodu? Mówimy o tak niskich stawkach wyjściowych, że te 20 proc. nie zmieniłoby mocno naszej sytuacji - mówi z kolei Magdalena, nauczycielka z województwa śląskiego.
Protest dzieje się oddolnie
W money.pl pisaliśmy o sytuacji kadrowej w polskich szkołach. W samej Warszawie w czerwcu wakatów było ponad trzy tysiące. To, zdaniem wielu, nie są zwykłe ruchy kadrowe, jak próbował tłumaczyć sytuację minister Czarnek.
- Moim zdaniem protest już się dzieje oddolnie. Nauczyciele zmieniają pracę. Nie ma osób chętnych do pracy w tym zawodzie. Mam informacje z kilku szkół, które dość aktywnie poszukują nauczycieli. Wiem, że od września wiele placówek będzie miało problem ze skompletowaniem kadry - mówi Magdalena. Przyznaje, że sama ma konto na LinkedInie, rozmawia z rekruterami, ale nie wie, co będzie dalej. Myśli nad zmianą zawodu.
Mimo 15-letniego doświadczenia, ukończenia kursów i szkoleń, których koszty pokrywała z własnej kieszeni, zarabia niecałe 4000 zł netto.
Z kolei nauczycielka z województwa lubelskiego, która jako nauczyciel mianowany otrzymuje 2900 zł netto, zdecydowała się zmienić pracę. - Dlaczego? Głównie przez finanse. Sporo moich koleżanek odchodzi przez stres – brakuje nam wsparcia ze strony dyrekcji czy organu prowadzącego. Wiele osób mówi mi, że pracę powinnam już dawno zmienić - mówi w rozmowie z money.pl.
- Mamy na głowie dużo więcej niż samo nauczanie. Chociażby uczestnictwo w komisjach – do ucznia zdolnego, do ucznia niezdolnego, komisja do promocji szkoły. To wszystko to papierologia, a nie realna pomoc dla szkoły czy uczniów - dodaje.
Nauczyciele odchodzą z zawodu, a w pokojach nauczycielskich ze świecą szukać osób po studiach. - Odejść z zawodu jest dużo: nauczyciele rezygnują z pracy bądź odchodzą na emeryturę. Na przykład w woj. lubelskim na emeryturę przechodzi ok. 880 nauczycieli – mówiła Magdalena Kaszulanis ze Związku Nauczycielstwa Polskiego w rozmowie z money.pl.
"Nie widzimy powodu do akcji protestacyjnej"
Jak przekazała rzeczniczka resortu edukacji Adrianna Całus, rząd stara się sukcesywnie podwyższać wynagrodzenie nauczycieli. - W porównaniu do 2016 r. pensje nauczycieli wzrosły o ok. 36 proc. O dodatkowe 20 proc. od września 2022 r. wzrosną wynagrodzenia nauczycieli wchodzących do zawodu - przypomniała, komentując dla PAP uchwałę ZG ZNP.
Kilka miesięcy temu zaproponowaliśmy zmiany systemowe, które oznaczałyby także radykalny wzrost wynagrodzenia sięgający ponad 30 proc., a wprowadzenie skutkowałoby znaczną podwyżką pensji od września. Wówczas strona związkowa odrzuciła te propozycje. Jednak dialog ze stroną społeczną trwa. Wczoraj odbyło się posiedzenie Zespołu ds. statusu zawodowego nauczycieli. Rozmawialiśmy m.in. o organizacji roku szkolnego, wynagrodzeniach w oświacie - dodała.
- Trwają prace nad budżetem państwa na 2023 r. i Ministerstwo Edukacji i Nauki zgłosiło propozycję wzrostu wynagrodzenia nauczycieli o 9 proc. To rozwiązanie spotkało się z dużym zainteresowaniem zarówno ze strony związkowej, jak i samorządowej. Wobec tego nie widzimy powodu do akcji protestacyjnej zapowiadanej przez ZNP - oceniła Całus.