Jeszcze w sierpniu nad możliwymi scenariuszami dla otwarcia szkół od września pochylili się naukowcy z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Uniwersytetu Warszawskiego (ICM). Jak przekonują, przed nami czas prawdziwie ciężkiej próby.
Według naukowców właśnie otwarcie szkół mogło zdecydowanie zmienić sytuację epidemiologiczną.
- Szkoły są o tyle groźnym miejscem, że nauczyciele mają kontakt z wieloma uczniami i pracownikami. To można ograniczyć w przedszkolach czy klasach 1-3. Z reguły takie dzieci mają jednego nauczyciela i jedną salę lekcyjną. Na dobrą sprawę nie muszą się przemieszczać, ale w starszych klasach wygląda to już zgoła inaczej - mówił dr Zieliński.
Według niego kluczowym elementem całej układanki jest współczynnik R. Informuje on o tym, ile osób na danym etapie pandemii zaraża jeden chory.
- Na razie jest na poziomie 1,1. W pesymistycznych wariantach szacujemy, że może on przekroczyć 2. Wtedy co tydzień liczba zakażonych może rosnąć dwukrotnie – mówił nam dr Zieliński, zaznaczając, że to scenariusz negatywny, a przyrost może być wolniejszy.
W szkołach jedna zarażona osoba może zakazić kilkadziesiąt innych, które rozniosą wirusa na kolejne kilkaset.
- Najbardziej prawdopodobne, że liczba zakażeń będzie się podwajała co dwa tygodnie. Jednak nawet i to może przeciążyć służbę zdrowia. Cała nadzieja w tym, że uda nam się na to zareagować, przywracając część obostrzeń i być może wracając do zdalnego nauczania - mówił Zieliński.
Dziś przekroczyliśmy 1000 nowych przypadków na dobę
1002 zakażenia koronawirusem to najwyższa dzienna liczba nowych przypadków. Od początku września widać wyraźny wzrost dziennej liczby nowych zakażonych. Wczoraj MZ informowało o 757 zakażeniach. Dotychczasowy rekord wynosił 903 nowe zakażenia - nowe dane przesunęły tę granicę o prawie 100 przypadków.
Rzecznik resortu zdrowia, komentując najnowszy bilans przypadków, powiedział, że w kraju nie ma obecnie dużych ognisk zakażeń, a sobotnie dane są efektem powrotu ludzi do normalnego trybu życia.