Nawet pół miliona osób straci pracę w wyniku przedłużającego się zawieszenia aktywności gospodarczej, czyli mówiąc wprost – zamknięcia prawie wszystkiego. A to i tak wariant optymistyczny, bo w pesymistycznym bez pracy jeszcze przed końcem tego roku będzie milion obywateli. To szacunki Krajowej Izby Gospodarczej, do których dotarła "Rzeczpospolita".
Ostateczna liczba jest wynikiem szeregu różnych wypadkowych, z których najważniejsza dotyczy tego, jak długo potrwa epidemia. A tego przecież nie wiemy. Zwolnienia w branżach, które najszybciej odczuły brak klientów, już się zaczęły. Wypowiedzenia dostają kierowcy autokarów jeżdżących na długich trasach, pracownicy branży hotelarskiej. Z ogromnymi trudnościami mierzy się cała branża eventowa, a więc organizatorzy koncertów, imprez biznesowych i prywatnych typu wesela, gastronomia.
W wielu firmach - dużych, małych, to teraz bez większego znaczenia - zaczęła się gra na przeczekanie. Czy wypowiedzą umowę już w tym tygodniu, czy dopiero w kolejnym? A może wystarczy wykorzystać wszystkie dni urlopowe, a po tym czasie wszystko powoli zacznie wracać do normy i niepotrzebne będą gwałtowne ruchy kadrowe? W najgorszej sytuacji są pracownicy zewnętrzni, którzy tracą pracę w pierwszej kolejności.
27 proc. naszego eksportu trafiało do tej pory do Niemiec, które same mierzą się z ogromnymi problemami. Jak podał monachijski ifo Institute, epidemia może kosztować ten kraj między 255 a 729 mld euro.
- Koszty przewyższają wszystko, co widzieliśmy po kryzysach gospodarczych lub klęskach żywiołowych w Niemczech w ostatnich dziesięcioleciach – powiedział cytowany przez "Rzeczpospolitą" Clemens Fuest, szef ifo Institute.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl