Premier Węgier, Wiktor Orban, przewiduje nową erę w relacjach międzynarodowych po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa. Wskazał, że "nawet słońce będzie świecić inaczej w Brukseli". Orban uważa, że prezydentura Trumpa przyczyni się do wzrostu znaczenia prawicy na kontynencie, a także zapoczątkuje "złotą erę" w stosunkach między Węgrami a Stanami Zjednoczonymi - czytamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowa siła w Parlamencie Europejskim
Węgierski premier nie krył entuzjazmu wobec perspektywy zmian, jakie miałyby zajść w Europie pod wpływem nowej polityki Stanów Zjednoczonych. W kontekście wzrostu znaczenia prawicy Orban wspomniał o swojej partii Fidesz oraz jej sojusznikach. W zeszłym roku ugrupowania te zjednoczyły się, tworząc w Parlamencie Europejskim formację "Patrioci dla Europy", która stała się trzecią siłą w tej instytucji.
Podkreślając swoją antyunijną retorykę, Orban mówił o "drugiej fazie ofensywy", której celem ma być "okupacja Brukseli". Według niego członkowie jego ugrupowania odczuwają wielki entuzjazm wobec perspektywy współpracy z administracją Trumpa. Słowa te dodatkowo zaostrzyły ton relacji między Węgrami a Unią Europejską, którą Orban regularnie krytykuje.
Rządy miliarderów? To oni stoją za Donaldem Trumpem
Opozycja wobec Brukseli
Jak informuje tvn24.pl, Orban konsekwentnie przedstawia Węgry jako przeciwwagę dla systemu rządzącego w Unii Europejskiej, określając Brukselę jako "okupowaną przez lewicowo-liberalną oligarchię".