- Rząd stoi przed ekstremalnie trudnym wyborem. Jeżeli nie zrekompensuje ludziom spadku wynagrodzeń, prawdopodobnie straci władzę, a politycy rzadko godzą się na takie samobójstwo. Jeżeli zaś będzie starał się podnosić nominalne dochody ludności, zaryzykuje scenariuszem węgierskim, czyli niekontrolowaną deprecjacją waluty, panicznymi podwyżkami stóp, a na koniec również cięciami w budżecie — komentuje Ignacy Morawski w "Pulsie Biznesu".
"Puls Biznesu" podkreśla, że analitycy NBP prognozują, że pracownicy nie będą w stanie uzyskać podwyżek wynagrodzeń rekompensujących wzrost cen. - Dynamika nominalna płac nie przekroczy 12 proc., a realna dynamika płac spadnie do -6 proc., czyli najniższego poziomu od początków transformacji w Polsce. Ze społecznego punktu widzenia będzie to bardzo trudny okres — podkreśla w swojej analizie Ignacy Morawski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
NBP w swoim najnowszym raporcie o inflacji wskazuje, że według analiz banku może się ona zwiększyć z ponad 15 proc. do nawet 19 proc. na przełomie 2022/2023 roku.
Optymizmem nie napawa również projekcja NBP dotycząca wzrosty gospodarczego Polski. W przyszłym roku wzrost ma wynieść, według raportu lipcowego, 0,2-2,3 proc., podczas gdy jeszcze w marcu NBP prognozował zakres 1,9-4,1 proc.
Jak podkreślono w końcówce raportu, na koniec jednak sytuacja gospodarcza Polski oraz ścieżka inflacji jest "w największym stopniu uzależniona od skali zaburzeń w funkcjonowaniu światowej gospodarki wywołanych agresją zbrojną Rosji przeciw Ukrainie".