- Prezes NBP nie ma prawa przyznawać sam sobie premii. To rutynowe działanie NBP dokonywane na podstawach prawnych, przez te same ciała i w ten sam sposób - tak szef NBP Adam Glapiński skomentował na konferencji prasowej sprawę podwyżek dla zarządu NBP, którą ujawniliśmy w money.pl.
W czwartek opisaliśmy - wówczas jeszcze nieopublikowaną - uchwałę zarządu NBP, przyjętą pod koniec września. To na jej mocy Adam Glapiński od października może liczyć na comiesięczne premie wynoszące już nie 100 proc. wynagrodzenia (na które składają się: wynagrodzenie zasadnicze, dodatek funkcyjny i dodatek za wysługę lat), lecz 130 proc. Z kolei wysokość premii dla jego pierwszego zastępcy wzrośnie z 90 proc. pensji do 105 proc., a dla wiceprezesa - z 80 proc. do 95 proc.
Jak obliczyliśmy, po tych zmianach pensja Adama Glapińskiego - z uwzględnieniem premii i nagród kwartalnych - wzrośnie z ponad 106 tys. zł średnio miesięcznie (w 2023 roku) do ponad 122 tys. zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co na to sam NBP
Jak bank centralny tłumaczy się z tych działań zarządu? Na wstępie korespondencji z money.pl departament komunikacji banku zaznacza, że "zmiana została przyjęta przy poparciu związków zawodowych w Narodowym Banku Polskim, ponieważ wywiera bezpośredni wpływ na poziom wynagrodzeń pracowników w całym banku".
Zgodnie z art. 66 ust. 3 ustawy o NBP "Zarząd NBP określa wynagrodzenie dla poszczególnych stanowisk przy założeniu, że maksymalne wynagrodzenie dla tych stanowisk, z wyłączeniem wiceprezesów i członków zarządu NBP, nie może przekroczyć 0,6-krotności wynagrodzenia prezesa NBP".
Jak wynika z wystąpienia pokontrolnego NIK, maksymalne wynagrodzenie całkowite dla pracownika w 2023 r. wyniosło 795 251,7 zł. "Żadnemu pracownikowi nie przyznano wyższego wynagrodzenia aniżeli ustalono to w regulacjach wewnętrznych. Kontrola przestrzegania tego limitu dokonywana jest co miesiąc w odniesieniu do przewidywanego wynagrodzenia prezesa NBP w danym roku" - stwierdziła NIK.
Po aktualnych zmianach limit ten wzrośnie do ok. 900 tys. zł. Niektórzy nasi rozmówcy sugerują, że aktualny ruch ze strony zarządu NBP może wynikać także z chęci "docenienia" najwierniejszych dyrektorów po kadrowych zmianach, jakie niedawno miały miejsce w banku.
Nie wiemy wprawdzie, ile osób i na ile do tej pory zbliżyło się do tego limitu. Z danych, które można znaleźć na stronie banku wynika, że jeśli chodzi o dyrektorów w NBP, to ich przeciętne zarobki w 2023 r. wyniosły ponad 660 tys. zł, więc mogło się zdarzyć, że część była bliska limitu.
Adam Glapiński może chcieć nagrodzić najwierniejszych, zwłaszcza w kontekście starcia z Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej. Na czwartkowej konferencji prezes NBP wypowiadał się na temat komisji w lekceważący sposób. Mówił, że potrzebna jest raczej komisja, która przeanalizuje, jak ciężko pracują urzędnicy NBP.
NBP mówi o urealnieniu świadczeń
Wróćmy do tłumaczeń NBP. W dalszej części odpowiedzi przesłanych money.pl bank przekonuje, że "wynagrodzenie prezesa NBP kształtuje się na poziomie ok. 35 proc. średniej wynagrodzeń prezesów banków komercyjnych", a wielkość środków na wynagrodzenia ustalana jest corocznie w planie finansowym NBP, z uwzględnieniem poziomu płac w sektorze bankowym. "Narodowy Bank Polski nie jest jednostką sektora finansów publicznych, gospodaruje środkami własnymi, a nie budżetowymi" - przypomina departament komunikacji.
Wreszcie bank tłumaczy, że aktualna podwyżka "ma jedynie walor urealnienia odpowiednich świadczeń".
Przyjęta zmiana pozwoli na utrzymanie relacji wysokości wynagrodzenia prezesa NBP do wynagrodzenia w gospodarce narodowej na poziomie poprzednich prezesów NBP. Ostatnia zmiana wynagrodzenia miała miejsce w 2021 roku i wynikała ze zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej - wyjaśnia NBP.
Te tłumaczenia jednak nie przekonują części naszych rozmówców. Choćby w samej Radzie Polityki Pieniężnej (RPP) - której członkowie też są poniekąd beneficjentami tej zmiany, bo ich wynagrodzenia są skorelowane z pensją wiceprezesa NBP - nie wszędzie słychać zachwyty.
Nie ma powodów do nagradzania prezesa, kapitały banku są ujemne, zysku nie będzie i jesteśmy poza celem inflacyjnym - mówi nam osoba z RPP.
Nie każdy wziął udział w głosowaniu
Przy okazji uchwalania uchwały doszło do zawirowań. Jak wynika z korespondencji, jaka trafiła do członków zarządu banku i RPP, sposób przyjęcia uchwały i samą uchwałę oprotestował członek zarządu Paweł Mucha. Domagał się, by jej projekt był dyskutowany na posiedzeniu zarządu, a nie przyjmowany w trybie obiegowym. Jego obiekcje zostały odrzucone. "Wobec niewycofania uchwały z trybu obiegowego i zignorowania podnoszonych wobec niej zarzutów nie uczestniczyłem, na znak protestu, w głosowaniu nad przedmiotową uchwałą" - napisał Mucha w piśmie, jakie rozesłał do kierownictwa banku i członków Rady.
Ale jak udało nam się dowiedzieć, nie był jedynym, który nie wziął udziału w głosowaniu - oprócz Muchy zdecydowała się na to jeszcze co najmniej jedna osoba. Z naszych ustaleń wynika, że nie głosowała także wchodząca w skład zarządu NBP Marta Gajęcka.
Paweł Mucha od kilkunastu miesięcy jest w konflikcie z prezesem NBP. Zarzuca mu m.in. brak udostępniania protokołów z posiedzeń RPP niektórym członkom Rady, brak dostępu do nagrań z protokołów zarządu oraz to, że niektórych jego wypowiedzi nie odnotowano w ścisły sposób.
W listopadzie zeszłego roku na portalu X Paweł Mucha opublikował pismo, w którym opisał zarzuty wobec stylu zarządzania prezesa Glapińskiego. Z kolei Adam Glapiński doprowadził do przeprowadzki Muchy - pod pozorem zalania jego gabinetu - do zupełnie innego pomieszczenia.
Są też sankcje finansowe - od momentu wejścia w konflikt wynagrodzenie Pawła Muchy spadło, ponieważ nie dostaje już takich nagród jak wcześniej, a to właśnie premie w znaczący sposób zwiększają wynagrodzenia członków zarządu banku. Tyle że o ich przyznaniu decyduje prezes. Informacje Muchy dotyczące sytuacji w w banku stały się podstawą do części zarzutów wobec Adama Glapińskiego sformułowanych we wstępnym wniosku do sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, której zadaniem jest przygotowanie wniosku o Trybunał Stanu dla szefa NBP.
Kontrowersje
Sprawa ostatniej uchwały zarządu NBP wywołała także falę komentarzy polityków. Szef MSZ Radosław Sikorski w ironiczny sposób "pogratulował" Adamowi Glapińskiemu podwyżki wynagrodzenia, po czym sam opublikował wysokość przelewu, jaki otrzymuje jako minister (10 064,07 zł).
Z kolei w PiS niespecjalnie chcą komentować ruch zarządu NBP. - Bank jest na tyle niezależny, że nie wypada się mi się do tego odnosić - ucina temat były premier Mateusz Morawiecki.
Jak pisaliśmy, podwyżki mają miejsce w czasie, gdy przesłuchania pierwszych świadków zaczęła sejmowa komisja mająca doprowadzić szefa NBP przed Trybunał Stanu. W dodatku dzieje się to na podstawie regulacji, które stanowią jeden z formalnych zarzutów posłów wobec Glapińskiego. Na liście zarzutów, którą sformułowali parlamentarzyści, można przeczytać, że prezes NBP "zaakceptował i wykonał uchwały, kreujące niezgodne z przepisami mechanizm automatycznego naliczania i wypłacania jemu samemu w każdym roku kalendarzowym czterech nagród kwartalnych w wysokości nieuzależnionej od stopnia zaangażowania w realizację zadań określonych w ustawie o NBP oraz od wyników osiąganych przez NBP".
Wszystkie zdarzenia, które mają miejsce w NBP, będą miały znaczenie i będą brane pod uwagę przy ocenie zarzutów we wniosku - mówi Zdzisław Gawlik (KO), przewodniczący sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej.
Jak dodaje, "tych zachowań ze strony prezesa Glapińskiego od 28 maja (pierwszej próby dostarczenia mu wezwania przed komisję - przyp. red.) było już bardzo wiele". - Natomiast ze względu na dobro sprawy nie będę rozmawiał o zarzutach poza forum komisji, której przewodniczę - kwituje poseł.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl