"W odniesieniu do złożonej w projekcie Ustawy wpłaty z zysku NBP, należy wskazać, że wynik NBP osiągnięty w 2023 r. będzie znany dopiero po I kwartale 2024 r., to jest po zbadaniu rocznego sprawozdania finansowego NBP przez audytora zewnętrznego. Biorąc pod uwagę uwarunkowania rynkowe, jakie wystąpiły w IV kw. 2023 r., nie przewiduje się wpłaty z zysku NBP za 2024 r." - czytamy w opinii do budżetu przyjętej przez zarząd Narodowego Banku Polskiego w miniony czwartek, do której dotarł money.pl.
Rada Polityki Pieniężnej, przyjmując opinię NBP w poniedziałek, zrobiła to po raz kolejny. Wcześniejszą ocenę przyjęła w listopadzie, co według naszych rozmówców jest "sytuacją bez precedensu" i może stanowić podstawę do budowania narracji o utrzymaniu wyższych stóp przez dłuższy czas. Sprawę opisaliśmy szerzej TUTAJ. Z nowej opinii NBP dowiadujemy się, że bank centralny zakłada znacznie wyższy deficyt na 2024 rok niż Ministerstwo Finansów (5,7 proc. PKB w ocenie NBP kontra 5,1 proc. PKB zakładane przez MF). Nie to jest jednak najciekawsze.
NBP przedstawia opinię do budżetu. Prof. Glapiński zaskoczony
Narodowy Bank Polski po raz pierwszy przyznaje wprost, że 6 mld zł zaplanowanych w budżecie na ten rok jeszcze przez ekipę byłego premiera Mateusza Morawieckiego nie będzie. Przypomnijmy, że Andrzej Domański, nowy minister finansów, przekazał na wspólnej konferencji z Donaldem Tuskiem 19 grudnia, że utrzymał w budżecie założenie wpłaty zysku z NBP. To nieco zaskoczyło komentatorów, ponieważ już wtedy w mediach było głośno o tym, że żadnej wpłaty ze strony banku nie będzie.
Domański tłumaczył, że nie mógł oprzeć projektu na artykułach prasowych, a na dokumentacji MF. Pochodzi ona z sierpnia 2023 r. - Ostatnia informacja, jaką otrzymaliśmy z NBP, to kwota wypłaty w wysokości 6 mld zł - mówi obecnie w rozmowie z money.pl Andrzej Domański. Szef MF przyznaje też, że później żadnych pism w tej sprawie nie było.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To niebywałe, ale prezes NBP Adam Glapiński był naprawdę zaskoczony, że Ministerstwo Finansów wpisało do ustawy budżetowej 6 mld zł. Na ostatnim posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej miał powiedzieć, że Domański powinien do niego zadzwonić, to by się dowiedział, że żadnych pieniędzy nie będzie. To pokazuje, w jaki sposób rozumuje szef NBP - przekonuje nasz informator, który zna kulisy NBP.
To jednak może być tylko jeden aspekt tej sprawy. W całej historii zarysowuje się drugiego dno.
Dwa dokumenty tego samego dnia
Jak dowiaduje się money.pl, Narodowy Bank Polski wysłał do resortu finansów nie jedno pismo ws. przekazania części zysku NBP do budżetu, a dwa i to tego samego dnia - dokładnie 23 sierpnia 2023 r. W jednym dokumencie suma wpłaty wynosiła 5 mld zł, a w drugim już 6 mld zł. I to o tej kwocie mówił najpierw premier Morawiecki, a później minister Andrzej Domański.
Pytanie brzmi: skąd NBP wiedział już pod koniec sierpnia, że za cztery miesiące wypracuje zysk? I dlaczego wysłał do MF jednego dnia dwa warianty pisma w tej sprawie? Na te pytania nie ma na razie odpowiedzi.
Zdaniem koalicji rządzącej za takie działanie może jednak grozić prezesowi banku centralnego, bądź nawet całemu zarządowi NBP, zarzut przekroczenia uprawnień z artykułu 231 Kodeksu karnego.
Money.pl widział opracowanie prawne koalicji, które już wcześniej opisywał Łukasz Wilkowicz z "Dziennika Gazety Prawnej". Jest to niejako ściągawka, sporządzona przez prawników, w której wypunktowane są możliwe przekroczenia prawa przez prof. Adama Glapińskiego, jak i cały zarząd NBP.
Przekroczenie uprawnień w NBP?
Jednym z punktów, jaki ekipa Donalda Tuska wzięła pod lupę, jest "wprowadzenie w błąd organu państwowego".
Według planu finansowego NBP miał w roku 2023 nie mieć zysku. Mimo to Prezes przesłał do MF pismo z informacją, że do budżetu przekaże 5 mld zł (później 6 mld zł). Ta kwota znalazła się w projekcie ustawy budżetowej. O ile wynik finansowy NBP w danym momencie w czasie się zmienia i może zależeć od wartości kursu walutowego oraz stóp procentowych w Polsce i w innych krajach - o tyle w sierpniu i wrześniu 2023 r. nie było żadnych przesłanek, by ocenić, że NBP może mieć w ogóle zysk, nie wspominając o 7 mld zł (żeby móc przekazać 6 mld do budżetu) - czytamy w dokumencie koalicji rządzącej.
Co więcej, jeśli prezes banku przesłał pismo do resortu na podstawie uchwały zarządu NBP, to według ekspertów obecnego rządu odpowiedzialność ponoszą wszyscy zaangażowani w ten proces.
Głosujący przekroczyli uprawnienia, pozostali nie dopełnili obowiązków, nie informując organów ścigania o przekroczeniu uprawnień - przekonują.
"Tradycyjnie MF nie wpisywało zysku z NBP do ustawy budżetowej, nawet spodziewając się solidnych kwot. Tradycja ta uległa zmianie w 2022 r." - dodają prawnicy. Jak wynika z pisma koalicji, możliwe złamanie prawa mogłoby być podstawą do wydania wyroku sądu w tej sprawie.
Sprawę komplikuje fakt, że Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej w czwartek orzekł na wniosek PiS, iż przepisy mające umożliwić pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej prof. Glapińskiego są niezgodne z ustawą zasadniczą. Jednak i w tym przypadku jest sporo wyłomów - słyszymy.
Duża strata banku. Skąd się wzięła?
Całe zamieszanie z wpłatą banku do budżetu zintensyfikowało się pod koniec grudnia zeszłego roku. Wtedy to było już wiadome, że NBP może ponieść stratę rzędu nawet 20 mld zł. Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP tłumaczył pod koniec zeszłego roku, że zysk NBP jest bardzo wrażliwy na wahania kursu walut. I to właśnie walutowe perturbacje mogły zniweczyć pierwotne założenia NBP. Jak wyliczał ekspert, spadek kursu EUR/PLN o 10 groszy generuje 18 miliardów złotych straty dla NBP.
Od 21 sierpnia do dziś kurs spadł o 16 groszy. A to przekłada się na stratę około 23 miliardów złotych, a tym samym planowany zysk może przekształcić się w stratę - wyjaśnił Sobolewski.
"Za spadkiem zysku NBP kryje się umocnienie złotego" - pisał ekonomista, wskazując zarazem, że przyjęcie z góry, że NBP osiągnie zysk, było błędne.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl