Airbus zapowiadał dostarczenie 800 samolotów pasażerskich w tym roku. Firma nie dowiezie tego celu. Poinformowała o tym w mijającym tygodniu po "szeroko zakrojonym przeglądzie".
"W sektorze samolotów komercyjnych Airbus boryka się z utrzymującymi się specyficznymi problemami w łańcuchu dostaw, głównie w zakresie silników, elementów płatowców i wyposażenia kabin" - czytamy w komunikacie europejskiego giganta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodano, że "obecnie firma planuje dostarczyć klientom około 770 samolotów w 2024 r.". Kontynuuje też tempo zwiększania produkcji maszyn z rodziny A320 do 75 miesięcznie, ale "powinna osiągnąć je w 2027 r.". Dlatego spółka zaktualizowała prognozy na ten rok.
O planach Airbusa na ten rok, ale i problemie z dostawami części, w rozmowie z money.pl mówił Johan Pelissier, nowy prezes koncernu w Europie. - Przyglądamy się temu, co dzieje się u każdego z kontrahentów. Mamy "strażnicę" na miejscu, aby szybciej podejmować decyzje, jak łagodzić ryzyka, które mogą pojawić się po drodze. Jesteśmy w fazie wzrostu po pandemii, ta krzywa jest dość stroma, więc monitoring jest bardzo ważny - stwierdził.
Dodał, że w przypadku pojedynczych samolotów z rodziny A320/A321 lista zamówień jest zapełniona mamy do końca tej dekady.- Popyt jest bardzo duży. Z kolei, gdy mowa na przykład o samolotach A350 to lista rezerwacji do końca dekady jest już niemal wypełniona - dodał Pelissier.
Airbus aktualizuje prognozy na ten rok
Planowany skorygowany zysk Airbusa na ten rok to 5,5 mld euro. Airbus liczy, że wolne środki pieniężne przed finansowaniem klientów będą wynosić 3,5 mld euro.
"Jako podstawę aktualizacji spółka zakłada brak dodatkowych zakłóceń w światowej gospodarce, ruchu lotniczym, łańcuchu dostaw, wewnętrznych działaniach i zdolnościach do wywiązywania się z umów na dostawę produktów i usług" - napisano.
Ponadto, Airbus musiał zaksięgować około 900 mln euro w sprawozdaniu finansowym za I półrocze. "Są one związane głównie ze zaktualizowanymi założeniami dotyczącymi harmonogramów dostaw, obciążenia pracą, kosztów zakupów, zwiększonych ryzyk i kosztów w całym okresie eksploatacji niektórych satelitów i usług telekomunikacyjnych, nawigacyjnych i obserwacyjnych" - czytamy w komunikacie.
oprac. Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl