Strażacy w ubiegły weekend gasili baterie samochodu elektrycznego. Na jednej z leśnych polan w rejonie Jasienicy (gm. Tłuszcz, powiat wołomiński) znaleźli jeszcze cztery wymontowane akumulatory trakcyjne. Policja postawiła już cztery zarzuty dwóm osobom w związku z kradzieżą z włamaniem do aut elektrycznych, a także ich rozmontowaniem na części.
Bartłomiej Derski, dziennikarz i posiadacz jednego ze skradzionych aut elektrycznych, zwrócił uwagę na jeszcze jeden fakt. - Dzisiaj zadzwoniłem do gminy Tłuszcz zapytać o ich los. Dowidziałem się, że wszystkie cztery dobre baterie zostały już ukradzione (ponownie), bo nikt ich w weekend nie zabezpieczył. Z punktu widzenia urzędników, były to śmieci - napisał na Facebooku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Burmistrz: terminy utylizacji są odległe
Zwróciliśmy się do Urzędu Miejskiego w Tłuszczu z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego pozwolono, aby baterie z ukradzionych aut elektrycznych, ktoś znów ukradł.
"Ani ja jako burmistrz, ani pracownicy urzędy miejskiego, nie jesteśmy właściwi do dokonania oceny, czy ujawnione przedmioty pochodzę z przestępstwa, czy nie" - broni się Paweł Bednarczyk burmistrz gminy Tłuszcz, w odpowiedzi na pytania money.pl. Wyjaśnia, że straż pożarna rzeczywiście przekazała gminie teren pogorzeliska w celu utylizacji baterii po pożarze, gdy upłyną 72 godziny dogaszenia w wodzie. Bednarczyk podkreśla, że w świetle prawa takie baterie są odpadami niebezpiecznymi.
Z uwagi na to, że są to odpady niebezpieczne, najpierw należy je zutylizować, a dopiero następczo istnieje możliwość ustalenia posiadacza odpadów i obciążenia go kosztami tych działań. Niezwłocznie podjęto kroki związane ze znalezieniem wykonawcy usługi utylizacji odpadów, w tym wody pogaśniczej pozostałej w zbiorniku, w którym umieszczono do wygaszenia płonącą baterię. Usługi te są kosztowne i wykonywane przez wyspecjalizowane firmy po wcześniejszym ustaleniu odległego termin - czytamy w odpowiedzi burmistrza.
Teren ogrodzono taśmą. To nie wystarczyło
Kradzież wyrzuconych "na śmietnik" baterii z aut elektrycznych nie powinna dziwić. W samochodach elektrycznych to właśnie one są najdroższym komponentem i kryją cenne surowce.
"Faktem jest, że nieobjęte pożarem baterie zostały zabrane z pogorzeliska przez nieustalone osoby. Nie można jednak czynić mi zarzutu, że nie zabezpieczyłem nieobjętych pożarem baterii, ponieważ dokonano standardowych w sprawie czynności. Teren został wygrodzony taśmą zabezpieczającą, celem ochrony osób postronnych, które mogły znaleźć się w pobliżu miejsca zdarzenia" - przekonuje burmistrz Bednarczyk.
W przesłanym money.pl oświadczeniu zwraca uwagę na szerszy problem związany z utylizacją tego typu odpadów. "Wysokie koszty związane z takimi działaniami mogą prowokować podobne wydarzenia w przyszłości w postaci podrzucania takich odpadów do lasu" - dodał.
oprac. Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl