Niemiecka gospodarka wysyła w ostatnim czasie negatywne sygnały, które nie wróżą dobrze wzrostowi koniunktury w Europie, w tym w Polsce. Najnowszym jest opublikowany w poniedziałek wskaźnik klimatu biznesowego ifo dla Niemiec, oparty na miesięcznych ankietach wśród około 9 tysięcy firm. Wskaźnik odnotował istotny spadek w czerwcu - wartość indeksu obniżyła się do 88,6 punktu z poziomu 89,3 punktu zanotowanego w maju. Powodem są bardziej pesymistyczne oczekiwania przedsiębiorstw co do nadchodzących miesięcy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niemcy popadają w pesymizm
Co istotne, w niemieckim sektorze przetwórczym nastąpiło pogorszenie klimatu biznesowego po trzech kolejnych odczytach wzrostowych. To oznacza, że po krótkim okresie względnego optymizmu firmy ponownie wyraziły większy sceptycyzm odnośnie perspektyw na najbliższe miesiące. Szczególne ich obawy wzbudziło zmniejszanie się portfela zamówień.
Clemens Fuest, prezes Instytutu ifo, nie ma wątpliwości, że niemiecka gospodarka zmaga się z przezwyciężeniem stagnacji. Widać to także po innych wskaźnikach - w tym opublikowanym w piątek PMI, o którym za chwilę.
Gospodarka budzi się powoli
Eksperci platformy inwestycyjnej Portu w analizie opracowanej dla money.pl podkreślają, że polska gospodarka nie wyróżnia się specjalnie na tle europejskiego trendu. "Gospodarka w Europie, w tym w Polsce, podnosi się powoli. Ostatnie odczyty indeksów PMI ze strefy euro, w tym z Niemiec, wskazują, że na mocniejsze ożywienie przyjdzie nam jeszcze poczekać" - twierdzą.
Chociaż najgorsze mamy już za sobą, a konsumenci, dzięki wzrostowi płac i spadkowi inflacji, stają się coraz odważniejsi w dokonywaniu zakupów, to w segmencie przedsiębiorstw ciąży przerwa w dopływie środków unijnych oraz istotne spowolnienie w branży budowlanej - wyjaśniają.
Ich zdaniem nie ma gwarancji, że boom gospodarczy w Polsce szybko nadejdzie. "Być może powolne i niepewne ożywienie to sytuacja, do której musimy się przyzwyczaić" - wskazują.
Wyjaśniają też przyczyny "zamrożenia" gospodarek w Europie. "Stopy procentowe na świecie pozostają cały czas wysokie, co nie pozostaje bez wpływu na aktywność gospodarczą" - wskazują.
Powolne ożywienie w 2024 roku może jednak dać fundamenty pod bardziej dynamiczne odbicie w przyszłym roku, gdy inflacja może być już bardziej pod kontrolą, a stopy procentowe na świecie niższe. W taki scenariusz wydaje się wierzyć również rynek akcji, który wyznacza co chwilę nowe szczyty - podsumowują analitycy.
"Przemysł doszedł do ściany"
Z danych opublikowanych w ostatni piątek wynika, że aktywność gospodarcza w Niemczech co prawda rosła w czerwcu trzeci miesiąc z rzędu, jednak tempo wzrostu było ledwie marginalne - wynika z danych S&P Global. Główny - "zagregowany" - wskaźnik obniżył się z majowego 12-miesięcznego maksimum 52,4 pkt. do 50,6 pkt., sygnalizując wyraźne spowolnienie ekspansji w sektorze prywatnym.
Odczyt ponownie jest blisko umownej granicy 50 punktów, która wyznacza granicę pomiędzy ożywieniem a recesją. Produkcja przemysłowa zanotowała solidny i przyspieszony spadek, najgłębszy od trzech miesięcy, podczas gdy aktywność w usługach wciąż rosła w dobrym tempie, choć nieco słabszym niż w maju.
Cóż za gwałtowny spadek pod koniec drugiego kwartału. Po obiecujących oznakach ożywienia przemysł doszedł do ściany i zaczął podążać w przeciwnym kierunku w czerwcu - napisał w komentarzu do danych dr Cyrus de la Rubia, główny ekonomista Hamburg Commercial Bank. -Załamanie produkcji jest dość przygnębiające, ale jeszcze bardziej niepokojące jest to, że nowe zamówienia spadają w znacznie szybszym tempie. Majowe dane już były alarmujące, ale czerwcowe odczyty malują jeszcze bardziej ponury obraz - dodał.
Ekonomista wskazał, że wszelkie wskaźniki sugerują, iż popyt na dobra przemysłowe w Niemczech nie wzrasta pomimo poprawy globalnego otoczenia gospodarczego. "Nie chodzi tylko o znaczny spadek napływu zamówień zarówno z kraju, jak i z zagranicy, ale i utrzymujący się spadek zapasów. Tendencja obserwowana od początku 2023 roku. W ciągu ostatnich trzech miesięcy firmy coraz szybciej wyprzedawały swoje zapasy wyrobów gotowych. To wyraźny sygnał, że ożywienie popytu hamuje" - ocenił.
Dane skomentowali też eksperci Credit Agricole. Ich zdaniem głównym czynnikiem ograniczającym aktywność w Niemczech pozostaje słaby popyt znajdujący odzwierciedlenie w pogłębieniu spadku nowych zamówień ogółem, w tym zamówień eksportowych.
"Czynnikiem stabilizującym aktywność gospodarczą pozostaje realizacja zaległości produkcyjnych. Obniżają się one nieprzerwanie od czerwca 2022 r., a w czerwcu tempo ich spadku nieznacznie przyspieszyło po przejściowym wyhamowaniu w poprzednich miesiącach" - czytamy w raporcie analityków banku.
Europejska gospodarka zwalnia. "Skończyło się, zanim się zaczęło?"
Negatywnych informacji z Europy było w ostatnich dniach więcej. PMI dla całej strefy euro w czerwcu spadło do 50,8 pkt z 52,2 pkt zanotowanych w maju. Wskaźnik kształtuje się wyraźnie poniżej oczekiwań rynku.
Spowolnienie tempa wzrostu aktywności gospodarczej w strefie euro w czerwcu było efektem słabszej ekspansji w sektorze usługowym oraz bardziej wyraźnego spadku produkcji przemysłowej, która zmalała w największym stopniu od początku roku - wynika z wstępnych danych PMI, zebranych przez S&P Global.
Czy ożywienie w przemyśle skończyło się, zanim się na dobre rozpoczęło? Zarówno S&P, jak i inni ekonomiści, przewidywaliśmy, że po wzroście indeksu w maju nastąpi kolejna zwyżka w czerwcu, potencjalnie otwierając drogę do trendu wzrostowego. Jednak zamiast podążyć w kierunku ekspansji, odczyt PMI spadł, przekreślając nadzieje na ożywienie - skomentował Cyrus de la Rubia.
Zdaniem eksperta gwałtowny spadek nowych zleceń sugeruje, że "ożywienie może być bardziej odległe, niż początkowo oczekiwano.".
Co przyniesie lipiec? Zdaniem S&P warto zwrócić uwagę na Francję. Pogarszająca się nad Sekwaną sytuacja zarówno w usługach, jak i w przemyśle może mieć związek z wynikami niedawnych wyborów do Parlamentu Europejskiego i ogłoszeniem przez prezydenta Emmanuela Macrona przedterminowych wyborów parlamentarnych, zaplanowanych na 30 czerwca.
Ten nieoczekiwany zwrot wydarzeń prawdopodobnie wywołał dużo niepewności co do przyszłej polityki gospodarczej, powodując, że wiele firm wstrzymało nowe inwestycje i zamówienia. Dziś już jest oczywiste, że słabe wyniki gospodarcze Francji w znacznym stopniu przyczyniły się do pogarszającej się sytuacji ekonomicznej w strefie euro - wskazuje de la Rubia.
Polski wzrost oparty na konsumpcji
Boom gospodarczy, na który czeka również Polska, staje więc pod coraz większym znakiem zapytania. Wskazują na to również i dane publikowane przez GUS. W poniedziałek poznaliśmy bowiem dwa wskaźniki. Sprzedaż detaliczna symbolicznie przekroczyła oczekiwania ekspertów i wzrosła o 5 proc. rok do roku. Firmy budowlane wykazały się jednak spadkiem aktywności o 6,5 proc., niemal dwukrotnie gorszym od prognoz.
"Sprzedaż detaliczna niemal w konsensusie, budowlanka sporo słabiej. Potwierdza się to, że jeśli na czymś ma się w tym roku trzymać wzrost, to na konsumencie" - piszą w swoim komentarzu do danych eksperci mBanku. Marcin Klucznik z Polskiego Instytutu Ekonomicznego podkreśla z kolei, że ożywienie może jednak nastąpić "bez boomu konsumpcyjnego i przy jednoczesnej odbudowie oszczędności". Sytuację zmienić może dopiero napływ środków z KPO, który ma szansę zwiększyć inwestycje. Dopóki Europa nie odnotuje znaczącego ożywienia, sytuacja za Odrą będzie negatywnie wpływać na sytuację polskich firm, które są mocno zależne od koniunktury w Niemczech.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl