Im dłużej trwa wojna w Ukrainie, tym w coraz głębszym kryzysie energetycznym pogrąża się Europa. Reżim Władimira Putina, który w gruncie rzeczy zakręcił kurki, by tylko okresowo je nieco popuszczać, sprawił, że na Starym Kontynencie brakuje gazu. A jeśli jest, to bardzo drogi, przez co rosną też ceny prądu. Trwa gorączkowe przygotowywanie się do tej i następnych sezonów zimowych.
Niedobory gazu i tegoż skutki odczuwają w zasadzie wszystkie kraje. A im bardziej były uzależnione od rosyjskich surowców, tym mocniej. W tarapatach są np. Niemcy, którzy sami przyznają, że byli naiwni wobec Rosji. Uwierzyli, że reżim Putina jest racjonalnym i stabilnym partnerem biznesowym.
W efekcie działań Rosji "gigantyczną", jak piszą niemieckie media, stratę w pierwszym półroczu 2022 r. odnotował największy w Niemczech importer gazu ziemnego - Uniper. Koncern energetyczny w sześć miesięcy stracił ok. 12,3 mld euro. Gigant potrzebował pomocy. I taką otrzymał w lipcu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kryzys energetyczny doprowadził do rozmów Niemiec i Finlandii
Dwa miesiące temu niemiecki rząd udzielił wsparcia Uniperowi wart ok. 15-20 mld euro. Jednocześnie przejął 30 proc. udziałów koncernu. Bloomberg podaje jednak, że to prawdopodobnie nie jest koniec. Administracja kanclerza Olafa Scholza według informatorów agencji jest gotowa wnieść jeszcze więcej kapitału do spółki i zwiększyć swoje udziały w niej do ponad 50 proc., przejmując nad nią kontrolę.
"Dyskutowana jest również pełna nacjonalizacja" - informuje Bloomberg. Co ważne, spółką macierzystą Unipera jest fińskie przedsiębiorstwo Fortum Oyj, którego większościowym właścicielem jest rząd Finlandii. Agencja twierdzi, że administracja Olafa Scholza oraz premier Sanny Marin rozmawiają w tej sprawie. Sam Uniper potwierdza, że nacjonalizacja jest realną opcją.
Dyrektor generalny Unipera Klaus-Dieter Maubach ostrzegł w zeszłym tygodniu w wywiadzie dla Bloomberga, że straty wynikające z konieczności zastąpienia rosyjskiego gazu innym - i droższym - tylko w tym miesiącu mogą wynieść 7 mld euro. A Niemcy są zdeterminowane, by największy importer gazu nie upadł.