Niemcy rozważają poluzowanie restrykcyjnej polityki budżetowej. Wszystko przez coraz gorsze dane gospodarcze. Jak donosi Polski Instytut Ekonomiczny, osłabienie koniunktury gospodarczej w Niemczech przekłada się na niższe od oczekiwanych dochody budżetowe. Szacunki opublikowane w maju 2024 roku wskazują, że wpływy federalne będą w bieżącym roku o 3,7 miliarda euro niższe od prognozowanych, a w kolejnych latach średnio o 8 miliardów euro. Konieczność przestrzegania surowych limitów zadłużenia zmusza Berlin do poszukiwania oszczędności, co budzi sprzeciw części rządu - czytamy w artykule Sebastiana Sajnóga.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niemcy mają dość ograniczeń
Obowiązujący w Niemczech hamulec budżetowy, mający gwarantować stabilność finansów publicznych, ogranicza możliwości zaciągania nowych długów. Zgodnie z tą regułą, deficyt strukturalny na poziomie federalnym nie może przekraczać 0,35 procent PKB. Z kolei landy od 2020 roku muszą prowadzić zrównoważoną politykę fiskalną, co wyklucza zwiększanie zadłużenia poza sytuacjami nadzwyczajnymi.
Słabe wyniki gospodarki dodatkowo zawężają pole manewru. W 2023 roku niemiecki PKB skurczył się o 0,3 procent, a prognozy Komisji Europejskiej zakładają jedynie symboliczny wzrost o 0,1 procent w roku bieżącym. Oznacza to konieczność jeszcze mocniejszego ograniczenia deficytu w porównaniu z rokiem ubiegłym. Zgodnie z szacunkami, w 2025 roku wydatki będą o około 25 miliardów euro niższe niż w 2024 roku.
Projekt nowego budżetu wymusza poszukiwanie oszczędności. Przestrzeganie konstytucyjnych zasad prowadzenia polityki fiskalnej spowodowało cięcia niemal we wszystkich ministerstwach oraz ustalenie górnych limitów wydatków. Takie rozwiązania spotykają się jednak z krytyką części ministrów, głównie związanych z SPD i Zielonymi. Sceptycyzm wobec zaciskania pasa wyrażają m.in. resorty spraw wewnętrznych, pracy, obrony i współpracy rozwojowej - czytamy w raporcie PIE.
Jak zauważa autor opracowania, minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock z Partii Zielonych domaga się budżetu na poziomie około 7 miliardów euro, argumentując, że w przeciwnym razie pomoc humanitarna dla regionów ogarniętych konfliktami, takich jak Bliski Wschód czy Ukraina, musiałaby zostać zmniejszona o około połowę.
Przeciwko cięciom opowiada się również minister obrony Boris Pistorius, przekonując, że zdolności obronne kraju są równie istotne jak ograniczanie zadłużenia. Podobne stanowisko prezentuje szef MSW.
Niemcy boją się dekoniunktury
Rozbieżności w podejściu do oszczędności sprawiają, że negocjacje budżetowe przedłużają się. Pierwotny termin przyjęcia projektu budżetu na 2025 rok upływa 3 lipca, ale już wiadomo, że nie uda się go dotrzymać. Ostateczne rozstrzygnięcia spodziewane są w późniejszym terminie, choć politycy deklarują, że porozumienie powinno zostać wypracowane w lipcu.
W obliczu gospodarczego spowolnienia powraca dyskusja nad zasadnością restrykcyjnego hamulca budżetowego. Choć jego celem jest utrzymanie stabilności finansów publicznych, często jest krytykowany za ograniczanie możliwości prowadzenia antycyklicznej polityki fiskalnej. Zdaniem przeciwników, sztywne limity zadłużenia mogą pogłębiać i wydłużać okresy słabszej koniunktury, uniemożliwiając adekwatną reakcję na zmieniające się warunki gospodarcze - czytamy w raporcie PIE.
Według agencji Bloomberg, jedną z rozważanych opcji jest stworzenie dodatkowego budżetu na przyszły rok, zakładającego zwiększenie pożyczek o 11 miliardów euro. Takie rozwiązanie miałoby zrekompensować ubytek dochodów podatkowych i wesprzeć gospodarkę poprzez wzrost wydatków publicznych.