"Zwlekanie i brak jasnego stanowiska niemieckiego kierownictwa co do tego, czy Nord Stream 2 rzeczywiście jest na zawsze martwy, wskazuje, że w kręgach biznesowych i politycznych istnieje nadzieja, że po wojnie na Ukrainie obydwa gazociągi Nord Stream będą miały nowe życie" - podkreśla Thomas O'Donnell, analityk rynku energetycznego, wykładowca prywatnego berlińskiego uniwersytetu Hertie School of Governance i autor bloga "The Global Barrel".
Business as usual po wojnie?
"Najprawdopodobniej w Berlinie mają nadzieję, że gazowy biznes przez Nord Stream 1 i 2 będzie częścią ustępstw na rzecz Putina w zamian za rosyjskie ustępstwa na Ukrainie. Z niechęci kanclerza Olafa Scholza, by jasno zadeklarować, że Niemcy chcą zwycięstwa Ukrainy, a także unikania wysyłania do Kijowa ciężkiej broni, która mogłaby naprawdę pomóc Ukrainie w zwycięstwie, wynika, że Niemcy wciąż mają nadzieję do powrót przedwojennych relacji z reżimem Putina, jeśli chodzi o bezpieczeństwo europejskie i niemiecki handel energią" - zaznaczył ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodał, że polityka ta odzwierciedla brak możliwości szybkiego znalezienia przez Niemcy i UE pełnej alternatywy dla ogromnej zależności od rosyjskiego gazu, jaką stworzyła niemiecka prorosyjska polityka gazowa w Europie.
"W ciągu najbliższych dwóch zim może dojść do racjonowania dostaw gazu dla przemysłu i obywateli Niemiec i innych krajów UE. Zapewne zachęci to upartych zwolenników importu rosyjskiego gazu do nalegania na złagodzenie sankcji energetycznych wobec Rosji i wykorzystanie Nord Stream 1 i 2" - przewiduje O'Donnell.
"Ponadto, w związku z niemiecką transformacją energetyczną (Energiewende), która opiera się na bardzo kosztownym i skomplikowanym technicznie pomyśle przejścia w stu procentach na odnawialne źródła energii bez atomu, popyt na gaz w RFN w nadchodzących latach będzie rósł. Istnieją więc zarówno przyczyny geostrategiczne, jak i techniczne, które sprawiają, że część niemieckich elit tęskni za przywróceniem po wojnie rosyjskich dostaw gazu przez Nord Stream 1 i 2" - zwraca uwagę analityk.
Jego zdaniem, Berlin zdaje sobie sprawę, że bez rosyjskiego gazu zależność Niemiec od USA, jako największego na świecie producenta ropy i gazu, będzie rosła.
"Niemcy zawsze opierały się uzależnieniu od USA i od chronionych przez Waszyngton światowych rynków ropy i gazu. Poprzez partnerstwo z Rosją w zakresie ropy i gazu RFN poszukiwała pewnej wolności od dominacji USA w sojuszu transatlantyckim i w Europie. Będzie nadal do tego dążyć i ponownie użyje Rosji jako +strategicznej przeciwwagi+ wobec USA, jeśli tylko będzie to możliwe" - prognozuje Thomas O'Donnell.