Groźba zakręcenia gazowego kurka przez Gazprom po wybuchu wojny w Ukrainie nie jest rzadkością. Do tej pory jednak była to negatywna reakcja odbiorców na warunek reżimu Władimira Putina, by za surowiec płacić w rublach (chociaż umowy stanowią inaczej). Z tego powodu rosyjski gaz nie płynie już gazociągami m.in. do Polski, Bułgarii, Danii czy Finlandii.
We wtorek Gazprom PJSC zapowiedział, że zmniejszy przepływ przez Nord Stream, który łączy Rosję z Niemcami. Rosyjski gigant zapowiada 40-procentowe ograniczenie dostaw tym gazociągiem. I w tym przypadku bynajmniej nie chodzi o płatności w rublach.
Agencja Bloomberga poinformowała, że przez zachodnie sankcje do Gazpromu nie może wrócić jedna z turbin kluczowego dla Niemiec gazociągu NS. Sprzęt konserwowany był w Kanadzie. Problem staje się jeszcze poważniejszy ze względu na fakt, że sankcje blokują wysłanie z Rosji kolejnej jednostki pompującej, która wymaga remontu.
Nord Stream kluczowy dla dostaw rosyjskiego gazu do Niemiec
Rosyjski koncern winą za "problemy techniczne" obarcza producenta turbin, czyli firmę Siemens Energy AG. Gazprom twierdzi, że ta nie zwróciła sprzętu z konserwacji na czas.
Problem w związku z izolacją Rosji za jej inwazję na Ukrainę może stać się systemowym. Anonimowe źródło agencji Bloomberga wskazuje, że serwis turbin musi się odbywać co trzy-cztery lata. Koniecznie w Kanadzie. Sankcje - jak widać - uniemożliwiają serwis oraz dostawę sprzętu do Gazpromu.
Podmorskie połączenie gazowe Nord Stream ma przepustowość nominalną 55 mld m sześc. rocznie. "Poinformowaliśmy kanadyjski i niemiecki rząd i pracujemy nad realnym rozwiązaniem" - przekazała agencji Bloomberg rzeczniczka Siemens Energy.